Wykolejone pociągi i wojna dwóch moralności [OPINIA]
Można mieć wiele wątpliwości co do moralności zachodnich liderów. Jednak trudno sobie wyobrazić Donalda Trumpa, Emmanuela Macrona czy Keira Starmera wydających polecenie wykolejenia pociągu relacji Moskwa - Petersburg - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Słusznie czujemy się zaniepokojeni ostatnimi wydarzeniami na trasach kolejowych w Polsce. Szczególnie że tego typu akty sabotażu czy ataków hybrydowych w najróżniejszych formach ostatnio się nasilają.
Pojawia się pytanie, jak należy w takich przypadkach reagować. Radykalnie, uznając każdy taki przypadek za zgoła wypowiedzenie wojny? Łagodnie, obwieszczając, iż "nic wielkiego się nie stało", a polskie służby ponownie "zdały egzamin"? A może szukając jakiegoś złotego środka?
Akt dywersji na torach. W Sejmie ostro o działaniach rządu Tuska
Paradoksalnie w odpowiedzi na tego rodzaju operacje i przy ich opisywaniu najważniejszy jest stosowny dobór słów przez polityków. Czy innym jest "podłożenie ładunków wybuchowych", czym innym "akt sabotażu", "akcja dywersyjna", czy wreszcie "zamach bombowy". Czy mamy do czynienia z sabotażystami czy terrorystami, a może już z "zielonymi ludzikami"?
W zależności od tego, jaki termin trafi najszybciej do medialnego obiegu i będzie odmieniany przez wszystkie przypadki, różne będą oczekiwania obywateli co do dalszego postępowania. Oraz poziom lęku w całym społeczeństwie.
Rządzący po raz kolejny stanęli przed nierozwiązywalnym dylematem: straszyć czy uspokajać. Można z niego wybrnąć tylko jednym sposobem: podwyższając wśród Polaków świadomość, że do licznych codziennych niedogodności, zagrożeń i koszmarów, do których już się przyzwyczailiśmy, należy dodać kilka kolejnych.
Że nie grozi nam jedynie gwałtowna powódź, karambol na autostradzie, zima stulecia, brak dostępu do leków czy roczne oczekiwanie na wizytę u endokrynologa. Że musimy sobie w naszą codzienność wkalkulować również nieczynne bankomaty, niedziałający Internet, 24-godzinny paraliż Okęcia oraz, w wersji najbardziej mrocznej, niewyjaśnione pożary i zderzające się pociągi. Życie w świadomości, że to wszystko może się wydarzyć, jest mimo wszystko mniej uciążliwe, niż życie w przekonaniu, że "to wszystko przecież nigdy wydarzyć się nie może".
Jednak i Polska, i cały Zachód stoją przed jeszcze jednym, dużo ważniejszym wyborem. Czy w obliczu ataków hybrydowych Kremla powinniśmy odpowiadać pięknym za nadobne i czy pozwala nam na to nasz kodeks etyczny?
Kiedy dwa miesiące temu rosyjskie drony wtargnęły w przestrzeń powietrzną naszego kraju, zapewne w niejednej głowie pojawił się pomysł, aby parę NATO-wskich F-16 wybrało się na krótką wycieczkę nad Królewiec. Gdy z kolei kilka cywilnych portów lotniczych w zachodniej Europie zostało unieruchomionych przez "niezidentyfikowane obiekty", można było się spodziewać, że prędzej czy później ktoś zaproponuje podobną operację, ale na podmoskiewskim lotnisku Szeremietiewo.
Zachód ma oczywiście techniczne możliwości, aby przeprowadzać podobne akcje odwetowe. Nie ma jednak politycznej woli. W przypadku Rosji są i zdolności, i wola. Prezydent Putin, prowadząc wojnę przeciwko całemu "zgniłemu Zachodowi", nie ma też żadnych skrupułów moralnych. Traktuje obecną konfrontację jako egzystencjalne zagrożenie dla Rosji, usprawiedliwiając tym argumentem każdy brutalny krok, od zabójstw politycznych przeciwników, poprzez próby wysadzenia samolotów cargo, po podpalenia hal targowych. Pojęcie "niewinnej ofiary" dla niego nie istnieje. Z jednym wyjątkiem: niewinnymi ofiarami są dla niego rosyjskojęzyczni mieszkańcy Donbasu i kilku innych regionów Ukrainy, prześladowani przez "nazistowski reżim w Kijowie".
Można mieć wiele wątpliwości co do "moralności" zachodnich liderów. Jednak trudno sobie wyobrazić Donalda Trumpa, Emmanuela Macrona czy Keira Starmera, wydających polecenie wykolejenia pociągu relacji Moskwa - Petersburg.
Dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski
Marek Magierowski - dyrektor programu "Strategia dla Polski" w Instytucie Wolności, ambasador RP w Izraelu (2018-21) i Stanach Zjednoczonych (2021-24), były wiceminister spraw zagranicznych. Autor książki "Zmęczona. Rzecz o kryzysie Europy Zachodniej" oraz powieści "Dwanaście zdjęć prezydenta".