"Wyjaśnienia albo dymisja". Zaskakująca reakcja z klubu PiS ws. wiceministra Mejzy
Poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski wzywa nowego wiceministra sportu do udzielenia szczegółowych wyjaśnień po tekście Wirtualnej Polski na temat tajemnic Łukasza Mejzy. - Każda informacja powinna być bezwzględnie wyjaśniona. Jeśli tak się nie stanie, to musi być dymisja - mówi Kowalski. To odosobniony głos w klubie PiS, bo najważniejsi politycy obozu władzy nabierają wody w usta. W nieoficjalnych rozmowach przyznają, że "nie zamierzają bronić Mejzy".
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości unikają rozmów na temat tekstu o tajemnicach nowego wiceministra sportu Łukasza Mejzy. W tekście "Długi, wspólnicy zarzucający oszustwo, handel maseczkami i powoływanie się na wpływy. Oto tajemnice ministra Łukasza Mejzy" dziennikarze Wirtualnej Polski opisują przygody Łukasza Mejzy z biznesem. Politycy partii rządzącej pytani o ustalenia zasłaniają się niewiedzą albo odmawiają komentarza.
O ocenę zachowań wiceministra sportu poprosiliśmy między innymi rzecznika rządu i ministra sportu. Obaj nie chcieli mówić o szczegółach. Piotr Mueller w wiadomości poprosił o kontakt z samym ministrem i podkreślił, że "nie posiada żadnej wiedzy w tym zakresie". "Nie widzę związku z pracą ministra Mejzy w Ministerstwie Sportu i Turystyki" - napisał nam szef resortu sportu Kamil Bortniczuk.
W nieoficjalnej rozmowie z WP jeden z polityków PiS podkreśla, że nie chce pod nazwiskiem bronić Łukasza Mejzy. - Wiadomo, że jego obecność w rządzie wynika wyłącznie z konieczności utrzymania większości w Sejmie. Obawiam się, że ta historia może się źle skończyć dla PiS-u - mówi nam polityk.
Wiceministra sportu do złożenia wyjaśnień wzywa za to Janusz Kowalski z Solidarnej Polski. - Prawica tym różni się od PO i PSL, że nie toleruje takich niejasności. Każda informacja z tego tekstu powinna być od A do Z wyjaśniona, a jak nie, to dymisja i kropka. Prawica nie może rządzić dla stanowisk, apanaży i władzy dla samej władzy. Musi być ideowa i czysta. Wierzę, że wszystko zostanie wyjaśnione, a jeśli nie to dymisja bez dwóch zdań - podkreśla poseł. Przypomnijmy: Janusz Kowalski to były wiceminister aktywów państwowych, który został zdymisjonowany m.in. w związku z ostrą krytyką premiera Mateusza Morawieckiego za podejście do polityki klimatycznej.
Sam Mejza skomentował publikację WP na antenie Radia Zielona Góra. Zapowiedział krok prawne, choć nie odniósł się do żadnego z zarzutów. - Jestem politykiem, na którym - mówiąc kolokwialnie - wisi rząd. Właściwie to ten rząd Zjednoczonej Prawicy uratowałem, więc jestem do tego przygotowany, że będą we mnie strzelać, że będą kłamać, że będą najeżdżać na moją rodzinę, na moich bliskich. Normalna sprawa. Dalej robię swoje i głupotami się nie przejmuję. Po prostu będę wyjaśniał to w sądzie po kolei - mówił polityk.
Kulisy interesów wiceministra sportu
W środę dziennikarze Wirtualnej Polski Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak opisali kulisy interesów Łukasza Mejzy. Z naszych ustaleń wynika m.in., że na początku pandemii handlował on maseczkami bez medycznych atestów i jednocześnie twierdził, że te chronią przed koronawirusem. Biznesem tym zajmował się w kwietniu 2020 roku.
Z kolei wspólnicy, z którymi Mejza na różnych etapach kariery współpracował, zarzucają mu oszustwa - w tym fałszowanie dokumentów i ukrywanie utargów. W tekście czytamy też, że obecny wiceminister sportu w przeszłości powoływał się na wpływy w jednej z giełdowych spółek bez jej wiedzy, a za 19 tysięcy złotych można kupić długi spółki, w której - zgodnie z umową - nadal jest udziałowcem.
Łukasz Mejza wszedł do Sejmu w marcu tego roku, z listy PSL, w miejsce zmarłej posłanki Jolanty Fedak. Od razu zaczął głosować ramię w ramię z PIS, a w październiku wszedł do rządu jako wiceminister sportu. - Chcę być premierem - zadeklarował polityk w rozmowie z Wirtualną Polską na początku października. O swoich ambicjach informował także w innych wywiadach.