Wyjaśnią, jak doszło do tragedii słynnego Polaka?
Czy dwójka marynarzy, którzy wyciągali z wody ciało gen. Władysława Sikorskiego po katastrofie samolotu na Gibraltarze w lipcu 1943 r., pomoże wyjaśnić tę tragedię - zastanawia się "Rzeczpospolita".
Do tej pory nikt w Polsce nie wiedział o istnieniu brytyjskich weteranów - Kennetha Brooksa i Sidneya Knowlesa. Ich odnalezienie to "absolutna rewelacja" - ocenia znany historyk z Londynu Jan Ciechanowski. - Ktoś z Polski powinien natychmiast do nich pojechać i przeprowadzić przesłuchania. Trzeba się spieszyć, przecież oni mają po 90 lat - dodaje.
Obu weteranów wytropił badacz katastrofy z Krakowa Mieczysław Jan Różycki. - Relacje Brooksa i Knowlesa mogą mieć kolosalne znaczenie w wyjaśnieniu katastrofy gibraltarskiej. Każdy szczegół zapamiętany przez świadków może być na wagę złota. Są w stanie opowiedzieć, jak wyglądał samolot po katastrofie, gdzie dokładnie spadł, w jakim stanie były ciała - podkreśla.
Różycki mówi, że o sprawie wie już IPN, który prowadzi śledztwo dotyczące katastrofy. Na razie Instytutowi nie udało się jednak przesłuchać nowych świadków. "Obydwaj panowie powinni zostać przesłuchani z zachowaniem wszelkich procedur i na mocy porozumień o współpracy prawnej z państwami, których są obywatelami. To dość skomplikowana operacja" - mówi prowadzący śledztwo ws. katastrofy prok. Marcin Gołębiewicz z IPN.
- Gdy tylko uzyskamy od pana Różyckiego dane obu świadków, będziemy mogli wystąpić do Hiszpanii i Wielkiej Brytanii z wnioskami o współpracę prawną w tej sprawie. Liczymy, że obaj panowie pomogą nam rozwikłać zagadkę śmierci naczelnego wodza i premiera Rzeczypospolitej - podkreśla prok. Gołębiewicz.
Katastrofa gibraltarska to jedna z największych zagadek historii Polski. Zdaniem części badaczy była wypadkiem lotniczym, według innych - aktem sabotażu.