PolskaWydaliśmy becikowe

Wydaliśmy becikowe

Posłowie zażarcie kłócili się wczoraj o becikowe tysiąc złotych. My sprawdziliśmy z ołówkiem w ręku, czy taka kwota wystarczy na niemowlęcą wyprawkę. Tysiąc to nie znaczy zawsze to samo...

Wydaliśmy becikowe

W Sejmie posłowie kłócili się, kto potrzebuje tysiąc złotych na dziecko, czy pieniądze będą potrzebne bardziej zamożnym i kto jest ,,opcją homoseksualną’’. Ostatecznie zdecydowali, że projekt trafi do dalszych prac. Tymczasem ginekolodzy i położnicy nie mają wątpliwości, że becikowe to dobry pomysł. Każdego dnia stykają się z matkami, które ze względu na brak pieniędzy nie są odpowiednio przygotowane do porodu. Niektóre nie ukrywają, że tylko dzięki pomocy rodziny udało im się skompletować wyprawkę dla noworodka.

Do szpitali, które jako usługę ponadstandardową wprowadziły porody rodzinne, niemal połowa pacjentek składa pisma z prośbą o zwolnienie z kosztów porodu rodzinnego. Prośby motywują problemami z utrzymaniem rodziny. - Oczywiście pieniądze z becikowego powinny dostać wszystkie kobiety. Wprowadzanie kryteriów finansowych prowadziłoby tylko do dodatkowych kosztów związanych z obsługą tego dodatku – mówi dr Marek Daniel, dyrektor Kliniki Świętej Rodziny w Poznaniu. Zdaniem socjologa, dr Witolda Września, becikowe to stanowczo za mała kwota, by zmotywować społeczeństwo do posiadania dzieci. – Myślę, że jego wprowadzenie należy rozpatrywać pod kątem politycznym, a nie społecznym. Przyrostu naturalnego nie może stymulować fakt, że dostanie się tysiąc złotych – mówi dr Witold Wrzesień. – Bogaci i tak nie zwrócą na to uwagi, a uboższa część społeczeństwa i tak wyda to w pierwszym tygodniu na najpotrzebniejsze rzeczy. A co dalej?

Matki patrzą perspektywicznie

- Tysiąc złotych becikowego starczy tylko i wyłącznie na początek i to bardzo skromny – mówi mama Agnieszka Michalak, właścicielka Komisu Matuś przy ul. Hetmańskiej. – Ale na pewno każda kobieta ucieszy się z tych pieniędzy. - Myślę, że nie starczy – stwierdza krótko Liliana, mama ośmiomiesięcznej Igi Grzesińskiej, którą spotkaliśmy w jednym z najczęściej odwiedzanych w Poznaniu sklepów z szerokim asortymentem dla młodych matek, niemowląt i starszych dzieci. - A odliczając wózek – pytamy, bo ten okazuje się być największym wydatkiem. Często jego kupno spada na barki przyszłych rodziców chrzestnych lub dziadków. - Bez wózka i... może łóżeczka – na pewno tak – zastanawia się młoda mama.

Sprzedawcy się zmieszczą

W sklepie "Pati i Maks" przy ul. Polnej, tuż przy klinice, sprzedawczynie też twierdzą, że tysiąc wystarczy – bez wózka, no i z najtańszym łóżeczkiem, za ok. 100 zł. Na co dzień mają do czynienia z klientami, dla których cena nie gra większej roli. Na co dzień też doradzają młodym tatusiom, którzy niczym po ogień, wpadają po uzupełnienie wyprawki. - Przede wszystkim kupują jednorazowe majtki dla kobiet w połogu, laktatory, rękawiczki niedrapki dla dzidziusiów i pieluchy typu new born - wylicza pani Magda. Wspólnie zastanawiamy się też nad tym, że w typowej wyprawce brakuje rzeczy niezbędnych dla młodej mamy – stanika do karmienia, wkładek do stanika, silikonowych kapturków, podpasek, odciągacza pokarmów. A jeszcze jakaś mięciutka grzechotka, nożyczki specjalne dla niemowląt, a może luksus: elektryczna niania albo cud gryzaczek od razu z termometrem! Tysiąc wystarczy na krótko, bo małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – coraz większe wydatki.

Wskazówka dla tych, co mają

Posłowie dyskutują, czy becikowe należy się wszystkim – i tym bogatym mamom i tym biedniejszym. A Marek Daniel uważa, że kobiety o bardzo dobrym statusie materialnym, które chciałyby zrzec się dodatku, powinny mieć prawo przekazania tych pieniędzy. – Ale nie do budżetu, bo tam zginą w morzu potrzeb, lecz na fundacje wspierające samotne matki – uważa dr Daniel.

Beata Marcińczyk

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)