Wydają więcej na ochronę b. premiera, niż na obecnego
Roczny koszt osobistej ochrony byłego premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira sięga sześciu milionów funtów szterlingów. To więcej niż kosztuje ochrona obecnego premiera Gordona Browna - ujawnił na swym portalu dziennik "Daily Telegraph".
26.12.2009 | aktual.: 26.12.2009 12:07
Zapewnienie bezpieczeństwa Tony'emu Blairowi kosztuje ok. 115 tys. funtów na tydzień, co przekłada się na ponad 16 tys. funtów dziennie. Czuwa nad nim co najmniej 20 funkcjonariuszy Scotland Yardu z komórki SO1 odpowiedzialnej za ochronę osobistą "niekrólewskich VIP-ów", z czego czterech pilnuje mu domu przez całą dobę. Dla porównania premier Brown ma 10 ochroniarzy.
Powodem wysokich kosztów jest to, że Blair regularnie jeździ za granicę w charakterze konsultanta banku JP Morgan, prywatnie jako płatny mówca, lub jako wysłannik tzw. kwartetu (USA, UE, Rosja, ONZ)
na Bliski Wschód. Z ochrony korzysta też jego rodzina.
Każdą zagraniczną podróż poprzedza wysłanie "forpoczty" Scotland Yardu w celu rozpoznania i oceny ryzyka. W dłuższych wyjazdach towarzyszy Blairowi kilka ekip tajnych funkcjonariuszy.
"Daily Telegraph" pisze, że na byłego premiera wywierana jest presja, by część kosztów ochrony wziął na siebie. Od czasu odejścia z urzędu w 2007 roku miał zarobić ok. 18 mln funtów. Policja jest pod presją oszczędności, ale nie ma prerogatyw do zawetowania wyjazdu ze względu na wysokie koszty, tylko ze względu na duże ryzyko.
Koszt zapewnienia byłemu premierowi osobistej ochrony może wzrosnąć z początkiem 2010 roku, gdy będzie zeznawał przed komisją Johna Chilcota, badającą okoliczności brytyjskiego ataku na Irak w 2003 roku. Istnieje ryzyko, że może wówczas stać się celem ataku terrorystycznego - zaznacza gazeta.
Według "Daily Telegraph" powołującego się na źródło w rządowej biurokracji, faktyczne koszty ochrony osobistej Blaira okazały się trzy razy wyższe niż przewidywano.
- Nikt nie kwestionuje tego, że brytyjski podatnik powinien pokryć rachunek za zapewnienie mu (Blairowi) bezpieczeństwa, gdy na zlecenie rządu wyjeżdża służbowo, lub gdy jest w kraju, ale kiedy wyjeżdża prywatnie i jest z tego tytułu wysoko opłacany, powinien wziąć na siebie część kosztów - cytuje gazeta swoje źródło.