PolskaWycięli kobiecie guza narzędziami wielkości zapałki

Wycięli kobiecie guza narzędziami wielkości zapałki

Pierwsi w Polsce i jedni z pierwszych w Europie - łódzcy lekarze wycięli chorej pacjentce guz nadnercza metodą SILS.

Wycięli kobiecie guza narzędziami wielkości zapałki
Źródło zdjęć: © WP.PL

28.01.2010 | aktual.: 28.05.2018 15:07

Zamiast robić jej na brzuchu kilkunastocentymetrowe cięcie i operować metodą tradycyjną, zrobili w ciele malutki otwór, w który wprowadzili wideo-skop i narzędzia chirurgiczne wielkości zapałki.

- Przez 2,5-centymetrowe nacięcie wprowadziliśmy specjalny port, a przez niego narzędzia. Po wycięciu guza włożyliśmy go do woreczka, żeby się nie rozlał i wyjęliśmy przez ten sam otwór - mówi dr Jacek Cywiński z oddziału chirurgii ogólnej i naczyniowej szpitala im. Kopernika w Łodzi, który brał udział w operacji. Guz był duży. Miał 4 cm średnicy, dlatego, żeby bezpiecznie go przecisnąć przez 2,5-centymetrowy otwór, trzeba było go zabezpieczyć przed pęknięciem. Lekarze przyznają, że wycinanie tą metodą guzów większych niż 4-5 cm może być ryzykowne.

Guzy nadnercza, oprócz metody tradycyjnej, usuwano do tej pory także laparoskopowo. To zabieg zdecydowanie mniej inwazyjny niż chirurgiczne otwarcie jamy brzusznej, ale i tak oznacza konieczność zrobienia pacjentowi trzech nacięć. Po takim zabiegu chory musi leżeć w szpitalu co najmniej cztery dni. Przy metodzie SILS może wyjść do domu już następnego dnia po operacji.

- Przy mało inwazyjnej metodzie czas rekonwalescencji znacznie się skraca, pacjenci w ciągu kilku dni odzyskują siły i szybciej mogą wrócić do pracy - mówi profesor Krzysztof Kuzdak, kierownik kliniki chirurgii endokrynologicznej szpitala im. Kopernika. - Poza tym zmniejsza się ryzyko powikłań ze strony powłok brzusznych, czyli między innymi przepuklin i krwotoków.

Przy metodzie SILS nacięcie jest tak niewielkie, że niemal nie pozostaje po nim ślad. - Bardzo mnie to cieszy, bo oznacza, że będę mogła bez problemu założyć kostium kąpielowy - żartowała w środę Regina Krzesłowska, pacjentka, którą lekarze zoperowali innowacyjną metodą. - Najważniejsze jednak, że operacja się udała, nie ma powikłań, a ja mogę wyjść do domu tak szybko.

Lekarze z "Kopernika", którzy robili zabieg, nazwali go operacją "przez dziurkę od klucza". Zapewniają, że chcą tę metodę upowszechniać, chociaż jest droższa od tradycyjnej, a Narodowy Fundusz Zdrowia płaci szpitalowi za usunięcie guza nadnercza ok. 5 tys. zł, niezależnie od tego, w jaki sposób lekarze się go pozbędą.

- Na tym etapie szpital musi dopłacać do nowoczesnej operacji - mówi prof. Kuzdak. - Sam jednorazowy port, który wykorzystujemy w trakcie zabiegu do wprowadzenia narzędzi, kosztuje ok. 2 tys. zł. Za to koszty społeczne są mniejsze, bo pacjent szybciej zdrowieje, krócej jest w szpitalu i szybciej wraca do pracy.

Nowatorską operację przeprowadził zespół chirurgów z "Kopernika": prof. Krzysztof Kołomecki i dr Jacek Cywińskim. Szkolili się we Francji, Niemczech i na Litwie.

W całej Europie podobnych operacji wykonano na razie zaledwie kilkanaście. Za kilka lat zapewne staną się już standardem.

Oficjalne wydanie internetowe* www.polskatimes.pl/DziennikLodzki*

Zobacz także
Komentarze (0)