Wycieczka Żydów wtargnęła na teren Muzeum na Majdanku
Wycieczka ortodoksyjnych Żydów wtargnęła na teren Muzeum na Majdanku w Lublinie. Mimo, że placówka była już zamknięta samowolnie usiłowali ją zwiedzać - poinformowali rzecznik policji w Lublinie Witold Laskowski i zastępca dyrektora Muzeum Grzegorz Plewik.
31.07.2007 | aktual.: 01.08.2007 10:46
Autokar z 35 Żydami z Izraela i USA wjechał na teren Muzeum po godz. 18 przez otwartą jeszcze bramę główną i zaparkował przed ogrodzonym polem z barakami, w których w latach II wojny światowej hitlerowcy przetrzymywali więźniów. Żydzi wyjęli z zawiasów furtkę prowadzącą do baraków, która była już zamknięta. Weszli przez nią, a potem zerwali kłódkę z drzwi jednego z baraków i oglądali jego wnętrze.
Wyszli z pola z barakami przez inną furtkę, którą także wyjęli z zawiasów. Interweniowała ochrona, ale ochroniarze nie mogli się porozumieć z Żydami mówiącymi po hebrajsku. Na miejscu zjawił się zastępca dyrektora Muzeum, policja i prokurator. Powiadomiona została ambasada Izraela w Polsce.
Incydent został załagodzony. Żydzi na miejscu zapłacili 400 dolarów za wyrządzone szkody, przeprosili i około godz. 23.30 wyjechali z Muzeum.
Pracuję tu 12 lat, do Muzeum przyjeżdża 80 tys. zwiedzających rocznie, ale po raz pierwszy spotykam się z wypadkiem, żeby ktoś tu się włamywał i zwiedzał - powiedział dziennikarzom po wyjeździe Żydów Plewik.
Zaznaczył, że całą sprawę uważa za załatwioną. Na takie rozwiązanie zgodziła się policja i prokurator. Szkody nie są duże. To był pożałowania godny incydent - podkreślił.
Plewik dodał, że Żydzi nie umieli wytłumaczyć, dlaczego tak się zachowali. Mówili, że przyjechali z daleka, bardzo chcieli zobaczyć Muzeum. Nie byli agresywni, żałowali, że tak postąpili - powiedział.
Przyjazd tej wycieczki nie był wcześniej zgłoszony, nie było z nią polskiego przewodnika. To byli ludzie w wieku około 20 lat i starsi. Nie byli z żadnej instytucji. Po prostu wynajęli autokar i jeżdżą. Z Lublina mieli jechać na Ukrainę - opowiadał Plewik.
Sprawa była tak długo załatwiana z powodu formalności, m.in. spisywania personaliów wszystkich uczestników wycieczki.
Według Plewika ochrona Muzeum zachowała się prawidłowo. Po zamknięciu placówki, obiektów muzealnych położonych na obszarze 90 ha pilnuje trzech ochroniarzy. W przyszłości, aby wzmocnić bezpieczeństwo, dyrekcja Muzeum planuje założenie kamer.