Wyciągać służbę zdrowia z zapaści
Rząd ma dziś obradować - który to raz? - nad
naprawą systemu zdrowia. Minister Leszek Sikorski może się wykazać
i zaproponować, jak to wszystko ratować - pisze w "Gazecie Wyborczej" Elżbieta Cichocka.
Stwierdza ona, że od 14 lat śledzi losy ochrony zdrowia. Zawsze było źle, ale nigdy tak źle jak obecnie. Kiedy szpitale należały do budżetu , były demonstracje, wybuchały strajki, ciągle groziło zamykanie drzwi przed pacjentami na trzy ostatnie miesiące roku, bo nie starczało pieniędzy. Ale budżet - rytualnie - dwa razy centralnie oddłużał placówki.
Wbrew obietnicom od dwóch lat maleje udział wydatków na zdrowie w budżecie. I to pomimo drastycznych oszczędności, m.in. na ratownictwie medycznym, na procedurach specjalistycznych, i rozpaczliwych wysiłków klajstrowania luki podnoszeniem składki na zdrowie - podkreśla publicystka.
Według niej, szpitale uginają się dziś pod 5,5-miliardowym długiem, który grozi ich chaotycznym upadkiem. Okrągły stół służby zdrowia chwieje się i pęka. Niespłacany dług szpitala to groźba bankructwa dla jego licznych wierzycieli - dostawców leków i sprzętu. To może być także wyrok dla właściciela.
Czas powiedzieć wreszcie, że zadłużenie szpitali to nie jest wyłącznie wina dyrektorów. Skoro nie starcza pieniędzy na działalność wszystkich, jakaś część powinna zostać zamknięta(...) Zamknięcie szpitala - tak jak kopalni - kosztuje. Tymczasem rząd ogranicza środki na tzw. restrukturyzacje służby zdrowia.
Może to oznaczać, że rząd nie będzie w stanie - a może nawet wcale nie zamierza - stanąć na wysokości zadania. Także dziś może zwyciężyć strategia, którą jeden z dyrektorów szpitala określił tak: "trwać, póki woda płynie w skorodowanych rurach.."- konkluduje Elzbieta Cichocka.