Wybuch gazu w Katowicach. Zawalone 3 kondygnacje budynku
150 strażaków i kilkudziesięciu policjantów bierze udział w akcji ratowniczej na miejscu katastrofy budowlanej w Katowicach. Część budynku runęła prawdopodobnie po wybuchu gazu. Wciąż trwają poszukiwania trzech osób. Wojewoda śląski Piotr Litwa powiedział, że akcja ratownicza potrwa jeszcze kilka godzin i przebiega w trudnych warunkach. Jest ryzyko, że runie ściana szczytowa, co zagraża ratownikom. Akcja musi być zatem prowadzona ostrożnie. Sytuację obserwuje na miejscu inspektor nadzoru budowlanego, geodeta.
Do wybuchu gazu doszło w czwartek o godzinie 4.50 w kamienicy na rogu ulic Chopina i Sokolskiej w Katowicach. Zawaliły się trzy kondygnacje kamienicy - dwa piętra i strych. Jak informuje nasza reporterka, większość zawaliła się do wewnątrz, na dziedziniec. Pozostały jedynie dwie ściany i niestabilny parter.
Ratownikom, którzy próbują dotrzeć do zaginionych pozostało do przeszukania już tylko jedno miejsce. Aby do niego dotrzeć, będą przy użyciu specjalistycznego sprzętu rozbierać zawalone stropy. - Jeśli to miejsce będzie już bezpieczne, będziemy tam mogli wpuścić ratowników i przeszukać. To ostatnie miejsce, gdzie spodziewamy się, że jeśli ktoś był w środku, to tam możemy go znaleźć - powiedział zastępca szefa śląskiej straży pożarnej Jeremi Szczygłowski.
Szczygłowski poinformował, że ze wstępnych ocen biegłych, z którymi rozmawiał, wynika iż przyczyną katastrofy był wybuch gazu. Strażak zastrzegł, że chodzi o większą ilość gazu, niż np. jedną butlę. - Butla z gazem nie byłaby raczej w stanie zniszczyć trzech kondygnacji - zaznaczył ratownik.
Jak podaje TVN24, wśród zaginionych jest dziennikarz TVN Dariusz Kmiecik z rodziną. - Zakładamy, że ci ludzie tam żyją i jeśli żyją to są duże szanse, że zostaną wyratowani - podkreśla dyrektor Rządowego Centrum Bezpieczeństwa Janusz Skulich. Dodaje, że na miejscu pracują najlepsze ekipy ratowniczo-poszukiwawcze, które wyjeżdżają za granicę do trzęsień ziemi i katastrof. - Pod względem organizacyjnym nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić - podkreśla Skulich, mając nadzieję, że ratownicy jak najszybciej dotrą do uwięzionych ludzi.
"Jeśli mnie słyszysz, daj jakiś znak"
- Ratownicy w kompletnej ciszy dwa razy prowadzili nasłuch, czy ktoś jest pod gruzami - relacjonuje reporterka WP.PL. Nie przyniosło to jednak rezultatu. Do tego wykorzystywany jest geofon, który przetwarza drgania podłoża. W miejscu wypadku wprowadzono na ten czas ciszę poszukiwawczą. Strażacy co pewien czas podawali specjalne komendy: "Jeśli mnie słyszysz, daj jakiś znak", "Jeśli mnie słyszysz, przestań dawać sygnał". Niestety nadal nie ma pewnej informacji, czy pod gruzami znajdują jakieś osoby.
Uwięziona kobieta na parterze
Na parterze długo była uwięziona kobieta. Strażacy czekali, aż ustabilizuje się pożar na dachu, by nic nie zagrażało wchodzącym do budynku ratownikom. Udało się już ją wydobyć i trafiła do szpitala. Cały kwartał ulic w centrum Katowic jest wyłączony z ruchu. Centrum Katowic jest sparaliżowane.
10 osób znalazło schronienie w niedalekim kościele. Nie wiadomo, ilu mieszkańców było w kamienicy w chwili wybuchu. Zameldowanych pod tym adresem było 25 osób. Jak opowiadają mieszkańcy reporterce WP.PL, dom był odnowiony z zewnątrz, ale wewnątrz "wszystko było stare".
Komendant Główny PSP Wiesław Leśniakiewicz ocenił, że docelowo cały budynek trzeba będzie rozebrać. - Obiekt jest w połowie zniszczony i określone elementy konstrukcyjne ciągle grożą zawaleniem. Ściany są wypaczone i widać, że dalej się wypaczają. Szkielet jest murowany, ale wszystko było podpierane drewnianymi belkami, które teraz są zawalone - wyjaśniał.
Katowicka prokuratura okręgowa poprowadzi śledztwo ws. wybuchu. Prokuratorzy będą mogli rozpocząć czynności na miejscu katastrofy po zakończeniu akcji ratowniczej.
Jedna osoba w ciężkim stanie
Stan jednej osoby poszkodowanej podczas wybuchu gazu w kamienicy w Katowicach jest ciężki, czterech - stabilny, niezagrażający życiu - podał wojewoda śląski Piotr Litwa.
Do szpitali trafiło pięć osób, w tym jedna osoba poparzona - w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. - Stan tej osoby jest ciężki. Stan pozostałych osób stabilny - niezagrażający życiu - powiedział Litwa. 10 osób jest w ośrodku Caritasu, udzielana jest im pomoc psychologiczna.
Według informacji przekazywanych przez lekarzy z Siemianowic Śląskich, mężczyzna ma poparzone ok. 60 proc. powierzchni ciała oraz podejrzenie oparzeń dróg oddechowych. Jego stan oceniany był jako poważny, stabilny.
Trzy osoby opuściły już szpitale.
Prezydent Katowic Piotr Uszok zapewnił, że wszystkie osoby poszkodowane zostały objęte pomocą. Jak mówił, najemcy mieszkań komunalnych (według wcześniejszych informacji takich lokali w budynku było pięć) mają przydzielone mieszkania do umeblowania - po kilka do wyboru, osoby te otrzymały też jednorazową pomoc w wysokości 5 tys. zł.
- Przede wszystkim mają zabezpieczony pobyt w Caritas, mają kilka dni na dostosowanie, przygotowanie wybranych przez nich mieszkań. Później te osoby będą te mieszkania zajmowały - wskazał Uszok. Jak dodał, miasto obejmie również pomocą właścicieli pozostałych, wykupionych mieszkań. Takich lokali było jedenaście.
Uszok potwierdził też, że jedno z mieszkań w kamienicy zajmowała osoba, która prawdopodobnie w piątek miała być z niego eksmitowana. Wskazał, że z dokumentów wynika, że zakład gazowniczy odciął tam już instalację gazową. Nie potwierdził, że to w tym mieszkaniu doszło do wybuchu. - Trzeba tu poczekać na szczegółowe ustalenia prokuratury - zaznaczył prezydent Katowic.
Świadkowie: na pewno było tąpnięcie
W nocy doszło do tąpnięcia i podziemnego wstrząsu, który z kolei mógł doprowadzić do rozszczelnienia instalacji gazowej, a w konsekwencji do wybuchu w kamienicy. Tak twierdzi część świadków.
- Tąpnięcie było na pewno, to ono nas obudziło, meble zaczęły się ruszać - stwierdził w TVN24 właściciel jednej z kamienic w centrum Katowic. Jak dodał, w Katowicach "co chwila dochodzi do jakichś wstrząsów". Dlatego już kilka lat temu zdecydował się odłączyć swoją kamienicę od gazu.
- Na dole mnóstwo ludzi, kamienica się sypie, nam szyby wypadły z futryn - powiedziała mieszkanka sąsiedniej kamienicy.
WUG: był wstrząs, ale niewielki
Wyższy Urząd Górniczy początkowo informował, że żadnego wstrząsu nie było, jednak Obserwatorium Geofizyczne w Raciborzu zarejestrowało w nocy trzy wstrząsy. - W nocy zarejestrowaliśmy trzy wstrząsy o godzinach: 3.09, 3.49 i 4.04 - powiedział w rozmowie z TVN24 kierownik ośrodka Wojciech Wojtak. WUG potwierdził w końcu, że doszło do wstrząsu w kopalni, ale ponad cztery kilometry od kamienicy.
- Ponad godzinę przed wybuchem gazu w katowickiej kamienicy w pobliskiej kopalni miał miejsce wstrząs, o sile odpowiadającej ok. 2 stopniom w skali Richtera - podał WUG. Epicentrum było zlokalizowane ponad 4 km od budynku.
Prokuratura wyjaśni, czy wstrząs mógł doprowadzić do rozszczelnienia instalacji gazowej, co w konsekwencji skutkowało eksplozją. Rzeczniczka WUG Jolanta Talarczyk przekazała, że w związku pożarem i zawaleniem katowickiej kamienicy nadzór górniczy przeprowadził natychmiastowe rozpoznanie w kopalniach węgla kamiennego dotyczące wstrząsów górotworu związanych z eksploatacją górniczą.
Okazało się, że o godz. 3.49 doszło do wstrząsu w kopalni Murcki-Staszic. - Gdybyśmy go porównali do trzęsienia ziemi, to byłoby to około 2 w skali Richtera. Epicentrum tego wstrząsu było zlokalizowane 4,3 km od kamienicy, w której miało miejsce tragiczne zdarzenie - wskazała Talarczyk. Według informacji uzyskanych z kopalni, nie było zgłoszeń mieszkańców o odczuciu wstrząsu - dodała rzeczniczka WUG.
Wstrząs o godz. 3.49 odnotowały także instrumenty przekazujące dane do Górnośląskiej Regionalnej Sieci Sejsmologicznej Głównego Instytutu Górnictwa. Według danych zawartych na stronie internetowej Sieci wstrząs miał miejsce ok. kilometra pod ziemią, na południe od centrum Katowic - między dzielnicami Brynów i Giszowiec. Według pomiaru, zmierzona magnituda odpowiadałaby ok. 3 stopniom w skali Richtera.
Według specjalistów z Głównego Instytutu Górnictwa, zanotowany w kopalni wstrząs nie powinien był doprowadzić do uszkodzeń w infrastrukturze. - Nie był to bardzo silny wstrząs, nie miał charakteru niszczącego. Pomiar wykazał przyspieszenia drgań na poziomie pięciu milimetrów na sekundę. W przypadku wstrząsu niszczącego ta wartość wynosi ok. 150 mm na sekundę - powiedziała rzeczniczka GIG Sylwia Jarosławska-Sobór.
Wątek wstrząsów będzie badany w ramach wszczętego w czwartek śledztwa - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek. - Będziemy wyjaśniali, czy mogło się to przyczynić do rozszczelnienia instalacji gazowej, a w następstwie - do wybuchu gazu. W postępowaniu zostanie też zbadane, czy faktycznie w kamienicy był niedawno przeprowadzony remont i czy te prace były prowadzone prawidłowo - powiedziała prokurator.