Wybory w Kosowie bojkotowane przez Serbów
Zgodnie z wcześniejszymi
zapowiedziami, mieszkający w Kosowie Serbowie bojkotują wybory do lokalnego parlamentu. Wybory te uznawane są za
najważniejsze od czasu wojny w Kosowie 1998-99.
23.10.2004 | aktual.: 23.10.2004 20:27
Od godziny 7.00, gdy rozpoczęły się wybory (lokale wyborcze zostaną zamknięte o godzinie 20.00), w Kosovskiej Mitrovicy, mieście podzielonym pomiędzy Albańczyków i Serbów, żaden Serb nie poszedł głosować. W innych kosowskich miejscowościach, gdzie mieszkają Serbowie, było podobnie.
Serbowie odpowiadają w ten sposób na apel premiera Serbii Vojislava Kosztunicy, by bojkotując wybory, zaprotestować przeciwko brakowi gwarancji bezpieczeństwa. Podobnego zdania są popularni wśród kosowskich Serbów nacjonaliści i wpływowa Cerkiew prawosławna. Z kolei o udział w głosowaniu zwrócił się prezydent Serbii Boris Tadić, mający opinię prozachodniego reformatora. Jego opinie popiera lider lokalnych Serbów Oliver Ivanović.
Głosowanie jest prawem wszystkich Serbów. Musi być ktoś, kto mówi w ich imieniu - powiedział Ivanović, który startuje w wyborach parlamentarnych.
W dwumilionowej prowincji do głosowania uprawnionych jest 1,3 mln osób. W wyborach proporcjonalnych wyłonią 120-osobowy parlament, w którym 10 mandatów jest z góry zarezerwowanych dla Serbów, a drugie 10 - dla innych mniejszości narodowych.
Formalnie wciąż należące do Serbii Kosowo jest zarządzane przez misję ONZ (UNMIK) od zakończenia wojny i wycofania się sił jugosłowiańskich w czerwcu 1999 roku. Jego bezpieczeństwa strzeże 18 tys. żołnierzy sił międzynarodowych KFOR.
Stanowiący ponad 90% mieszkańców Albańczycy dążą do pełnej niepodległości Kosowa. Serbowie, których jest w prowincji ok. 80 tys., sprzeciwiają się tym planom, opowiadając się za pozostaniem w składzie Serbii. Rozmowy w sprawie statusu Kosowa mają rozpocząć się w przyszłym roku