Wybory w Iraku w terminie
Przewodniczący irackiej
komisji wyborczej Abdel Husajn al-Hindawi oświadczył, że
nie jest władny spełnić żądań części partii politycznych, by
zapowiedziane na 30 stycznia wybory powszechne odłożyć do lata.
27.11.2004 | aktual.: 27.11.2004 13:27
Jeśli o nas chodzi, wybory odbędą się w terminie przewidzianym przez ustawę zasadniczą - powiedział Hindawi po posiedzeniu Irackiej Niezależnej Komisji Wyborczej. Tymczasowa konstytucja Iraku, przyjęta w marcu, przewiduje w artykule 2, że wybory powszechne nie mogą "w żadnym razie" odbyć się później niż 31 stycznia 2005 roku.
Teoretycznie wyborów nie można odłożyć, chyba że nastąpi katastrofa polityczna - dodał Hindawi. Zwrócił też uwagę, że komisja wyborcza jest ciałem technicznym, a nie ustawodawczym, wobec czego nie może sama decydować o terminie głosowania.
W piątek 17 irackich partii politycznych, głównie sunnickich, kurdyjskich i świeckich, zażądało odłożenia wyborów przynajmniej o sześć miesięcy, argumentując, że obecny stan bezpieczeństwa w kraju nie pozwala na przeprowadzenie kampanii wyborczej ani samego głosowania.Do apelu przyłączyła się także partia tymczasowego premiera Iraku Ijada Alawiego.
Apel w tej sprawie przedstawiono w petycji podpisanej na spotkaniu w domu 82-letniego byłego szefa dyplomacji irackiej, sunnickiego polityka Adnana Paczacziego. W spotkaniu uczestniczyło także trzech członków rządu.
Paczaczi powiedział, że jego zdaniem rząd również obawia się, iż nieustająca fala ataków partyzanckich i zamachów terrorystycznych nie pozwoli przeprowadzić wyborów w styczniu, ale czeka, aż z inicjatywą ich przełożenia wystąpią partie polityczne.
Muhsin Abd al-Hamid, przywódca sunnickiej Irackiej Partii Islamskiej, oświadczył, że tymczasowy premier Ijad Alawi obawia się, iż jeśli sam poprosi o przesunięcie wyborów, zostanie to błędnie odczytane jako dowód lęku przed werdyktem wyborców.
Alawi - dodał Hamid - wezwał partie polityczne, aby uzgodniły sprawę między sobą i zwróciły się o przesunięcie wyborów do ONZ, tak aby nikt nie mógł posądzić rządu o chęć pozostania dłużej u władzy.
Mandat do przeprowadzenia wyborów przed końcem stycznia otrzymał rząd Alawiego na mocy rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ z 8 czerwca tego roku.
Wybory mają wyłonić 275-miejscowe zgromadzenie narodowe, które powoła nowy rząd i uchwali stałą konstytucję państwa.
Kwestia terminu wyborów zaczyna dzielić władze i ugrupowania irackie. Szyici, którzy stanowią 60 procent ludności kraju, ale przez minione 80 lat byli dyskryminowani przez rządzącą mniejszość sunnicką, palą się do głosowania, aby wreszcie zdobyć należną im pozycję we władzach państwa.
Najbardziej chcą tego szyickie partie islamskie. Na plakatach i flagach w Bagdadzie można dostrzec sentencję "Głos jest wart więcej niż złoto", przypisywaną wielkiemu ajatollahowi Alemu Sistaniemu, głównemu autorytetowi duchowemu irackich szyitów. Sistani wzywał do rozpisania wyborów już latem zeszłego roku.
Jednak arabscy sunnici, którzy stanowią około 20 procent ludności i za Saddama Husajna zajmowali kierownicze stanowiska we władzach, armii i siłach bezpieczeństwa, obawiają się, że po wyborach zostaną całkowicie odsunięci od władzy.
Kurdowie, którzy zamieszkują północ Iraku i od 1991 roku korzystają z autonomii, byli dotychczas za szybkimi wyborami, ale teraz obawiają się, iż głosowanie w styczniu, gdy ich górzysty region jest pokryty śniegiem, zmniejszy tam frekwencję, wskutek czego zdobędą mniej mandatów.
Zgodnie z ordynacją, Irak jest jednym wielkim okręgiem wyborczym i partie polityczne mają otrzymać mandaty proporcjonalnie do liczby głosów, jakie zdobyły w całym kraju.
Kurdyjski wicepremier Iraku Barham Saleh powiedział w sobotę BBC, że oczekuje, iż wybory odbędą się w styczniu, ale dodał, iż gdyby zostały odłożone, "nie byłby to koniec świata".
Rząd Alawiego był dotychczas zdecydowany nie odkładać wyborów, bo widzi w nich klucz do uzyskania przez władze irackie niezbędnej prawomocności i uwolnienia się od piętna "amerykańskich marionetek".
Za nieprzesuwaniem wyborów są także Stany Zjednoczone. Prezydent George W. Bush wyraził w piątek nadzieję, że odbędą się w przewidzianym terminie. W sobotę ambasador USA w Iraku John Negroponte powiedział, że jego zdaniem uda się zapewnić "bezpieczeństwo wystarczające do przeprowadzenia wyborów 30 stycznia".