PolskaWybory na prezydenta miasta Warszawy sfałszowane?

Wybory na prezydenta miasta Warszawy sfałszowane?

Prokuratura sprawdza, czy w Warszawie doszło do fałszowania wyborów na prezydenta miasta. Wypełnione karty do głosowania znaleziono w samochodzie oskarżonego o morderstwo nadkomisarza Mariusza W., który w ostatnich wyborach samorządowych kandydował z listy stowarzyszenia blisko związanego z Platformą Obywatelską. Jego nominację na stanowisko komendanta komisariatu na Białołęce opiniowała prezydent Warszawy. Do serii oszustw doszło też w Wałbrzychu, w Oświęcimiu rządzi kandydat, który... przegrał wybory. Witamy w państwie bezprawia.

Wybory na prezydenta miasta Warszawy sfałszowane?
Źródło zdjęć: © PAP

Historia, jaką opisujemy, dzieje się w dużym kraju. Jest w niej krewki glina, który w bagażniku oprócz poćwiartowanych zwłok ukrywa wypełnione karty do głosowania na prezydenta stolicy. Jest partia rządząca, która by utrzymać władzę w jednym mieście, zmienia prawo. To nie opis sytuacji w republice bananowej. Ta historia dzieje się tu i teraz, w rządzonej przez Platformę Obywatelską Polsce.

Warszawa: karty do głosowania w bagażniku

O tej zbrodni było w Polsce głośno. W marcu okazało się, że zaginiony w połowie lutego biznesmen Dariusz S. nie żyje. Zabójca zastrzelił swoją ofiarę, następnie ją spalił i poćwiartował. Po kilku dniach okazało się, że sprawcą makabrycznej zbrodni mógł być Mariusz W., komendant policji na Białołęce. Motywem działania miały być sprawy finansowe – żona policjanta była winna przedsiębiorcy pieniądze.

W miniony piątek (15 lipca) wyszło na jaw, że W. może być też zamieszany w aferę wyborczą w Warszawie. W samochodzie oskarżonego o zabójstwo policjanta znaleziono wypełnione karty do głosowania na prezydenta stolicy. Dołączony do nich był protokół komisji wyborczej. Sprawę bada prokuratura Warszawa Praga. Jej rzecznik Renata Mazur potwierdziła, że znaleziono kilkaset kart, odmówiła jednak odpowiedzi na pytanie, głosy którego z kandydatów na nich się znajdowały.

Oszczędni w słowach są też przedstawiciele Państwowej Komisji Wyborczej. – Z tego co wiem, na razie prowadzone jest wstępne postępowanie w tej sprawie – mówi w rozmowie z „Gazetą Polską” Anna Lubaczewska, dyrektor warszawskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. Dodaje, że Państwowa Komisja Wyborcza nie może unieważnić wyborów. – Ustawa przewiduje jedynie protest wyborczy w określonym czasie po głosowaniu. W przypadku warszawskim sprawę bada najpierw prokuratura, jeśli uzna, że doszło do przestępstwa, skieruje ją do sądu. Po drodze może zasięgnąć opinii PKW, ale tylko sąd, w razie przestępstwa przeciwko wyborom, może je unieważnić – tłumaczy.

Powtórne głosowanie czeka warszawiaków jedynie w przypadku udowodnienia, że działanie Mariusza W. pomogło wygrać prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz. – Nie będziemy komentować pogłosek o ewentualnym fałszerstwie – mówi Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika prezydenta Warszawy. – Nie wiemy i nie możemy wiedzieć, głosy na którego z kandydatów znajdowały się na kartach znalezionych w samochodzie Mariusza W. – dodaje.

My również na podstawie posiadanych informacji nie możemy ostatecznie stwierdzić, komu chciał się przysłużyć Mariusz W., próbując sfałszować wybory. Jednak jak ustaliliśmy, w wyborach samorządowych W. kandydował do Rady Miasta Legionowo z organizacji blisko współpracującej z PO. Historia krewkiego gliny jest bardzo interesująca.

Watażka z Legionowa

Mariusz W. w latach 2006–2009 był zastępcą komendanta policji w Legionowie. Odpowiadał za prewencję. Słynął ze świetnych kontaktów z lokalnymi politykami, już w 2006 r. kandydował na radnego. Innym znakiem rozpoznawczym komendanta była porywczość i nadpobudliwość. Na lokalnym portalu legionowskim To i Owo natrafiliśmy na interesujący opis jego zachowania w budynku legionowskiego pogotowia:

„Policja przywiozła dwóch chłopaków, prosto z bójki. Siedzieli na ostrym dyżurze i czekali na szycie. Przyszedł pan w wieku ok. 35 lat, średniego wzrostu, z ciemnymi włosami. Był z żoną i dzieckiem. Kiedy usłyszał, że jeden z chłopaków powiedział o policji »psy«, rzucił się i uderzył go w twarz. Zaczęliśmy go bronić i (...) zaczął szarpać się z nami. Ja mam siniaki do dzisiaj” (źródło: www.toiowo.eu). W rozmowie z portalem Mariusz W. przeprosił za nadpobudliwe zachowanie, spowodowane chorobą dziecka.

Nerwowość komendanta nie przeszkodziła mu w policyjnej karierze. W ubiegłym roku został powołany na stanowisko komendanta komisariatu policji na warszawskiej Białołęce. Jak poinformował „GP” nadkomisarz Piotr Bieniak z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji, komendanta komisariatu powołuje i odwołuje komendant rejonowy po zasięgnięciu opinii prezydenta miasta stołecznego Warszawy. Próbowaliśmy dowiedzieć się, czym się kierowała Hanna Gronkiewicz-Waltz, wystawiając pozytywną opinię komendantowi. Zastępca rzecznika prezydenta Agnieszka Kłąb obiecała oddzwonić z odpowiedzią. Jednak do chwili oddania tego numeru do drukarni nie skontaktowała się z nami.

Ciekawym aspektem w karierze byłego komendanta jest jego zaangażowanie polityczne. Aby przedstawić tło jego działalności, cofnijmy się do roku 2001.

POlicjant w polityce

W 2001 r. w Legionowie zawiązały się struktury nowego ruchu politycznego – Platformy Obywatelskiej. Między działaczami doszło jednak do ostrego konfliktu, buntownicy powołali własne stowarzyszenie – Platformę Samorządową. Liderem formacji był Roman Smogorzewski, który w 2002 r. został prezydentem Legionowa. PO była wobec władz miasta ugrupowaniem opozycyjnym, w organizacji prezydenta i jej otoczeniu znaleźli się radni, osoby znane w legionowskim środowisku. Między innymi Mariusz W. W 2006 r. policjant po raz pierwszy i bez powodzenia kandydował do Rady Miejskiej.

W kolejnej kadencji stosunki między dwiema Platformami zaczęły się wyraźnie ocieplać. Związany ze Smogorzewskim radny Zenon Durka został wybrany do Sejmu. W kampanii wspierał go ówczesny wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

W 2010 r. Platforma Samorządowa przestała istnieć, spora grupa działaczy z prezydentem Legionowa na czele wstąpiła do PO. Pozostali założyli Porozumienie Samorządowe. Obie formacje poparły Smogorzewskiego. Po raz drugi o mandat w Radzie Miejskiej z listy PS ubiegał się Mariusz W., jednak nie został wybrany.

– Nie chcę komentować wątku politycznego – mówi Anna Szwarczyńska, rzecznik prasowy prezydenta Legionowa. – Mogę jedynie zapewnić, że gdy w samochodzie pana Mariusza znaleziono karty do głosowania, sprawdziliśmy, czy przypadków takich działań nie mogło być u nas. Na szczęście w Legionowie na pewno taki przypadek nie mógł zaistnieć – dodaje.

Prezydent Smogorzewski i poseł Zenon Durka pozostawali dla nas nieuchwytni.

Wałbrzych: seria oszustw

Związki Mariusza W. z Platformą Obywatelską są dosyć czytelne, jednak na obecnym etapie nie możemy z całą pewnością stwierdzić, by fałszowane głosy miały służyć kandydatowi tej partii. Z oszustwem ze strony polityków PO mieliśmy za to do czynienia w Wałbrzychu. W grudniu 2010 r. został ujawniony stenogram rozmowy odbytej między senatorem PO Romanem Ludwiczukiem i radnym powiatu wałbrzyskiego Longinem Rosiakiem z komitetu niezależnego kandydata Mirosława Lubińskiego. Ze stenogramów wynika m.in., że Ludwiczuk skłaniał Rosiaka do poparcia kandydata PO, w zamian obiecywał m.in. wakacje na Dominikanie. Kiedy sąd w Świdnicy orzekł, że doszło do nieprawidłowości (wpłynęły protesty dwóch kandydatów), Piotr Kruczkowski zrezygnował ze stanowiska prezydenta, wprowadzono zarząd komisaryczny. Na 7 sierpnia 2011 r. zaplanowano przedterminowe wybory. Jednym z kandydatów jest obecny komisarz – Roman Szełemej (niezależny, popierany przez PO). Tymczasem wiele wskazuje na to, że dojść mogło do ponownego oszustwa. Mirosław
Lubiński złożył do prokuratury donos, oskarżając komitet wyborczy obecnego komisarza o fałszowanie podpisów wyborców. Sprawa dotyczyć ma widniejących na kartach z wykazem wyborców 52 nieistniejących numerów PESEL, wypisanych jednakowym charakterem pisma.

Przegrał wybory, mimo to rządzi

Do skandalicznej sytuacji doszło też w Oświęcimiu. W 2010 r. prezydentem został bezpartyjny kandydat Jacek Grosser, który w drugiej turze pokonał kandydata PO Janusza Chwieruta. Jeszcze przed zaprzysiężeniem przeszedł zawał serca i do dnia dzisiejszego nie jest zdolny do pełnienia swoich obowiązków. Na stanowisku przez dłuższy czas pozostawał więc poprzedni prezydent miasta.

W czerwcu weszła w życie nowa ustawa o samorządzie gminnym, autorstwa PO. Przewiduje ona, że jeśli przed ślubowaniem prezydenta lub burmistrza zaistnieje przeszkoda w pełnieniu obowiązków, stanowisko obsadza premier. Ustawa daje też prawo wyboru komisarza nawet w sytuacji, gdy osoba wybrana nie mogła pełnić obowiązków przed wejściem jej w życie. 11 lipca w Oświęcimiu został zaprzysiężony komisarz mający pełnić funkcję prezydenta. Jest nim… wspomniany Janusz Chwierut. Jeśli Jacek Grosser nie wyzdrowieje, komisarz pomimo przegranych wyborów będzie sprawował władzę do końca kadencji.

(...)

Przemysław Harczuk, Magdalena Michalska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)