"Wybory do PE przyciągają polityczny margines"
Jak Europa długa i szeroka, kampania wyborcza
do Parlamentu Europejskiego (PE) przyciąga partie politycznego
marginesu, które zbijają kapitał na rozczarowaniu wyborców do
partii głównego politycznego nurtu i niezadowoleniu ze złej
kondycji gospodarki - pisze "Independent".
W wyborach startują m.in. holenderscy antyislamiści, węgierscy nacjonaliści, włoscy i flamandzcy separatyści, irlandzcy przeciwnicy Traktatu Lizbońskiego, niedoszła włoska miss piękności, gwiazdy telewizyjnych oper mydlanych i była francuska minister sprawiedliwości Rachida Dati, która nie ujawnia tożsamości ojca swego dziecka - podsumowuje gazeta.
"Grupowe zwolnienia pracowników i najczarniejsze od lat prognozy gospodarcze stworzyły idealne warunki dla kandydatów forsujących jedną tylko kwestię, bez względu na jej kontekst i konsekwencje, oraz dla grup politycznego marginesu wrogo nastawionych do UE" - pisze "Independent".
- Jest to niebezpieczny trend. Ekstremiści są sprawni w mobilizowaniu swoich wyborców, podsycając ich lęki, wychwalając protekcjonizm i zamknięte granice - powiedziała brytyjskiej gazecie polska europosłanka Urszula Gacek.
- Nie dość, że już teraz obrady zakłócają deputowani z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa perorujący przeciw UE, to zanosi się na to, iż tacy ludzie (eurofobi i ekstremiści) mogą tym razem zdobyć rzeczywistą władzę - obawia się cytowany anonimowo portugalski deputowany do PE.
W Strasburgu już teraz spekuluje się na temat możliwego nowego układu sił w PE po czerwcowych wyborach. Niewykluczone jest powstanie nowej eurosceptycznej frakcji, skupionej wokół brytyjskich konserwatystów, którzy zapowiedzieli wystąpienie z klubu partii ludowych i chadeckich.
Innych niepokoi perspektywa wyłonienia się klubu skrajnej nacjonalistycznej prawicy, w którego skład mogą wejść brytyjscy narodowcy (British National Party).
- To paradoksalne, że grupy agitujące przeciwko UE kandydują w europejskich wyborach - uważa działaczka Partii Zielonych Monica Frassoni.
Pewnego pocieszenia dopatruje się Frassoni w tym, że mało prawdopodobne jest utworzenie wiarygodnej frakcji w PE przez różne ugrupowania ekstremalne, głęboko zakorzenione w polityce wewnętrznej w swoich krajach. Nie spodziewa się np., by rumuńscy, czy węgierscy nacjonaliści prowadzący kampanię przeciw romskiej mniejszości zdołali porozumieć się z flandryjskimi separatystami.
Niezależni posłowie bez względu na to, jakiej politycznej maści, są w PE na marginesie - zauważa "Independent". Według gazety istnieje jednak niebezpieczeństwo, że ze względu na dużą liczbę kandydatów "politycznie egzotycznych", wybory do PE będą postrzegane jako okazja do wyprofilowania się "politycznych dziwolągów i trzeciego politycznego garnituru".