Wybory 2019. Język polski pisowski - jaka jest Polska tłumaczona na "dobrą zmianę"
Co łączy kastę, elitę, suwerena i Polskę w ruinie? To słowa specyficznego języka. Na pierwszy rzut polskiego, ale tak naprawdę tego "dobrej zmiany”.
11.10.2019 | aktual.: 19.01.2022 09:46
Mimo że jednorożca nikt nigdy nie widział w rzeczywistości, to istnieje. Wszystko dlatego, że został kiedyś przez kogoś nazwany, a to już wystarczy, by zmaterializował się w zbiorowej wyobraźni. A ta wyobraźnia ma większy wpływ na rzeczywistość niż niejeden twardy fakt.
Do księgarni wchodzi właśnie książka "Wstając z kolan. Reportaże o „dobrej zmianie””. Autorzy w swoich tekstach pokazują, jakiej transformacji uległy maniery, zwyczaje, mentalność a także język w ostatnich czterech latach. O tym, jak rządzić duszami za pomocą słów, nie będąc Adamem Mickiewiczem, ale politykiem, pisze w zbiorze reportaży Cezarego Łazarewicza reporter Marek Górlikowski, który opowiada mi o swoich spostrzeżeniach.
Agata Komosa: Są dwie teorie: że język tworzy rzeczywistość albo rzeczywistość tworzy język. Która jest Ci bliższa?
Marek Górlikowski: W dzisiejszej Polsce mam wrażenie, że to jednak język tworzy rzeczywistość. Jest to realizacja planu, jaki PiS sobie założył, że za pomocą języka stworzy taką rzeczywistość, jaka jest potrzebna, żeby utrzymać władzę.
Jak wygląda ta rzeczywistość?
To rzeczywistość emocji, a nie racjonalnego/krytycznego myślenia. Na tym ringu grają uczucia, a te najłatwiej wywołać właśnie językiem. Tego nie wymyślił PiS, to już starożytni kapłani za pomocą języka tworzyli emocje i wiarę. I trzeba powiedzieć, że pod tym względem zachowujemy się jak ludy pierwotne.
Czemu to służy?
Manipulacji. Tam gdzie jest język wiary czy mitu, jaki tworzy obecna władza – czyli mitu smoleńskiego, żołnierzy wyklętych, mitu wstawania z kolan przed Europą, tam nie ma miejsca na dyskusje, na debatę na rozum.
A co zmienia?
Proszę zobaczyć chociażby tę ostatnią wypowiedź Wałęsy o Kornelu Morawieckim albo jakim językiem operuje Andrzej Gwiazda wobec Aleksandry Dulkiewicz. Dziesięć, piętnaście lat temu zapewne ugryźliby się w język. Dziś takie wypowiedzi przechodzą do porządku dziennego. To pokazuje, że jako naród jesteśmy chorym człowiekiem z nienawiści, mamy jakieś ciężkie zaburzenie.
Prawo i Sprawiedliwość bardzo umiejętnie gra słowami. Przeinacza ich znaczenia. Tak się stało z chociażby z elitą, ale też kastą czy feminizmem.
Przeinaczają znaczenia przez nadużywanie pewnych pojęć w swojej opowieści. Tak jest np. ze słowem „historyczny”. Dzisiaj wszystko jest historyczne, epokowe. Proszę zauważyć, co stało się z wyrazem „suweren”. Kiedyś kojarzyło się z suwerennością. Dziś w narracji antypisowskiej jest określeniem pogardliwym, z kolei w rządowej to popierający tylko ich prawy obywatel.
Moją uwagę zwróciła słynna już "aborcja eugeniczna", która nie jest określeniem medycznym, ale brzmi jak takie, a jednocześnie kojarzy się jednoznacznie z obozami zagłady. Czy też kasta – która dzisiaj nie określa klasy w systemie kastowym, ale Polakom jednoznacznie kojarzy się z sędziami.
Podstawą dobrej, skutecznej propagandy są proste komunikaty. Ideolodzy religijni i polityczni nie mają wątpliwości, a ludzie o usposobieniu demokratycznym dyskutują, mają wątpliwości. Ktoś mądry powiedział niedawno, że w tej kampanii wyborczej PiS maszeruje, a KO spaceruje. Marsz PiSu polega na tym, że przekazy muszą być proste, a odbiorca nie powinien mieć czasu na myślenie. Tak jak w przypadku aborcji eugenicznej, nie powinien mieć też wątpliwości co do oceny tego zjawiska. Bo już w samej nazwie ta ocena jest zawarta.
W Twoim reportażu raport Rady Języka Polskiego podkreśla, jak ważną rolę w narracji PiS grają uogólnienia.
Są kluczowe. Bo stawianie siebie w opozycji "ja versus masa” daje podstawy do tego, żeby myśleć, że to może masa ma rację. Natomiast kiedy masę sprowadzisz do wspólnego mianownika – nadasz im cechę wspólną – to stworzysz jednego wroga – wobec którego łatwiej wytoczyć działa. Przykładów jest na pęczki. Wspomniana już przez Ciebie kasta, ale też totalna opozycja – ktokolwiek w Sejmie stanąłby w kontrze do PiS już się łapie do tego worka. Elita, czy suweren.
Co sprawia, że te nowe określenia znajdują taki poklask w społeczeństwie?
Ja uważam, że ludzie to łykają, bo krytyczne myślenie jest niewygodne, wymagające i trzeba znać choćby historię by wiedzieć, że podobne manipulacje, kłamstwa, uogólnienia jakie stosuje PiS już były wielokrotnie używane przez systemy totalitarne. PiS daje pieniądze, daje język. PiS jest jak cwaniak, który fauluje przeciwnika i jest z tego dumny. A ludzie czasem lubią, tak jak na boisku sportowym, przyglądać się i komuś kibicować. A już najczęściej komuś, kto jest bardziej cwany i sprytny.
To raz, dwa - mają po swojej stronie Kościół, a w tym kraju jeszcze nie było takiego, który by z Kościołem wygrał.
A po trzecie, mają telewizję publiczną. A to jest potężne narzędzie. To jedyna telewizja, która dociera do tak szerokiego grona odbiorców.
Na ile TVP przyczynia się do sukcesu partii rządzącej?
Uważam, że to ok. 80 proc. Dlatego też telewizja dostaje tak ogromne dotacje. Bez tego byłoby nieporównanie trudniej. Nie tylko Rada Języka Polskiego, ale nawet Rada Etyki Mediów stwierdziła, że w dzienniku telewizyjnym trudno jest oddzielić komentarz od informacji. Często paski TVP mówią zupełnie co innego niż materiał, przy którym są wyświetlane. Bez takiego narzędzia ten język, o którym mówimy, nie miałby siły rażenia.
Ale Prawo i Sprawiedliwość to nie jedyna partia w Polsce. Dlaczego inne nie potrafią stworzyć swojego języka, takiego, który uwiódłby polską duszę?
Ten język nie uwodzi duszy tylko portfele. Nie wiem, czy chciałbym, żeby każda partia tworzyła taki język i miała swoje TVP Info. Bo ten język potrafi zainspirować do okrutnych czynów. Rada Języka Polskiego po obejrzeniu iluś wydań Wiadomości napisała: "Stosowanie agresji językowej może być bowiem odbierane jako przyzwolenie na stosowanie agresji fizycznej i często ją poprzedza”.
Powiem Ci jedno: przed 2015 rokiem prezydent mojego miasta Paweł Adamowicz żył i poruszał się po Gdańsku jak każdy mieszkaniec, spotykałem go. Dzisiaj go nie ma , a nowa prezydentka Aleksandra Dulkiewicz chodzi z czwórką ochroniarzy, dostała już więcej gróźb śmierci niż Adamowicz, a Andrzej Gwiazda te groźby usprawiedliwia. Ale uważam, że jest nam potrzebna nowa opowieść o Polsce, która by ludzi przekonała. Nie potrafię powiedzieć, co może nią być. Na razie widzę, że trzeba się bronić.
I dziś mogę stwierdzić, że to jednak nie był dobry pomysł, by PO bojkotowało TVP. Bo po wtorkowej debacie w TVP, kiedy w studiu na Woronicza pojawili się politycy partii opozycyjnych, przeciętny widz mógł doznać szoku. W końcu usłyszał o Polsce, o której od czterech lat nie miał pojęcia. I do tego w zupełnie innym języku. Ale nie ma co narzekać, bo może już taka opowieść się dzieje. Antypisowska autorka Olga Tokarczuk dostała właśnie literackiego Nobla. Przecież lepiej być po tej stronie, gdzie jest Olga Tokarczuk niż gdzie minister Gliński. Lepiej być po jasnej stronie, nawet gdy na chwile ta ciemna wydaje się silniejsza. Jestem optymistą.