"Wujek Sasza" - "samuraj" z Japonii, który został traktorzystą w dalekiej Kałmucji
Sąsiedzi nazywają go "wujek Sasza". Ma 94 lata i mieszka w zapomnianej wsi w Kałmucji, na południowym krańcu Rosji. Przez większość dorosłego życia był skromnym traktorzystą w Związku Radzieckim. Jego historia nie wyróżniałaby się niczym szczególnym, gdyby nie fakt, że w czasie II wojny światowej był asem japońskiego lotnictwa i spadkobiercą samurajskiej tradycji, należącym do klasy Shizoku, która zastąpiła wojowników z okresu feudalnej Japonii.
17.06.2014 | aktual.: 18.06.2014 13:43
W młodości Esiteru Nakagawa należał do elity. W czasach Cesarstwa Wielkiej Japonii służył w lotnictwie. W 1941 roku walczył na Filipinach ze Stanami Zjednoczonymi. Zestrzelił 18 wrogich samolotów. Za wojenne zasługi został odznaczony Orderem Złotego Sokoła, wówczas piątym odznaczeniem w państwowej hierarchii.
W 1945 roku próbował bronić Sachalinu, zajętego przez Japonię, przed radzieckim natarciem. W sierpniu został pojmany przez Armię Czerwoną. Nie miał szans na powrót do ojczyzny, ale nie zamierzał również składać broni przed sowietami. Postanowił rozstać się ze światem na wzór samurajski. Jednak próba rytualnego samobójstwa (seppuku) nie powiodła się. Brzuch pilota został zszyty przez radzieckiego lekarza wojskowego.
Z kabiny pilota za kółko traktora
Po dojściu do siebie, już jako jeniec wojenny, spędził osiem lat w syberyjskich łagrach, gdzie pracował przy wyrębie lasu. Po ogłoszeniu amnestii nie wrócił do ojczyzny. Został w radzieckiej Rosji, gdzie zarejestrował się jako obywatel osady, którą sam pomógł wznosić. Został traktorzystą, ożenił się i założył rodzinę.
Wraz z upływem czasu zapomniał języka japońskiego. Pamiętał jednak, jak nazywali się jego rodzice i sześcioro rodzeństwa. Po latach zapragnął odnaleźć bliskich, ale traf chciał, że sam został odnaleziony przez siostrę. Wizytę w ojczyźnie "wujek Sasza" wspomina jako uciążliwą.
Serie pytań ze strony rosyjskiej i japońskiej przypomniały mu o wojskowych przesłuchaniach. Z czeluści pamięci musiał wydobyć kulisy uchylania się od deportacji i starania się o radzieckie obywatelstwo. Za wszelką cenę chciał uniknąć powrotu do ojczyzny, bo już zapuścił korzenie w nowej. Na początku lat 50. miał w ZSRR żonę i syna. W 1956 roku urodziła mu się córka.
Gdy dopięto wszelkich formalności, były pilot odwiedził Tokio, ale był rozczarowany i po miesiącu wrócił na kałmucką wieś, do swojej partnerki, z którą związał się po śmierci pierwszej żony. - Nie pamiętam już języka, mojej Japonii już też nie ma, wszystko się zmieniło. A tu mam żonę, traktor, prezydent Kałmucji podarował mi domek. Poza tym w Japonii jest hałaśliwie i ciasno, a w Kałmucji - wielka przestrzeń, jest czym oddychać - tłumaczył.
Źródła: "Forum", TVCenter, detective-agency.info