Wszystkie wojny prezydenta Sudanu Omara el‑Baszira
Rebelie w trzech prowincjach, zatargi z Południem i kryzys ekonomiczny to nie jedyne zmartwienia panującego 23 lata prezydenta Sudanu Omara el-Baszira. Największym wrogiem może okazać się jego własna partia, islamscy radykałowie, relacje z Iranem - i zdrowie.
02.12.2012 | aktual.: 02.12.2012 11:28
Mimo że przeszło rok po podziale największego kraju Afryki armia nowego Sudanu, pomniejszonego po secesji Sudanu Południowego, nadal walczy z grupami rebelianckimi w prowincjach Darfur, Kordofan Południowy i Nil Błękitny, 68-letni prezydent Baszir wydaje się tym nie przejmować.
Do wojen zdążył się przyzwyczaić. Sam doszedł do władzy w wyniku przewrotu wojskowego w 1989 roku, gdy w kraju od lat trwał konflikt z Ludową Armią Wyzwolenia Sudanu (SPLA), która wywalczyła niepodległość Południa dopiero w lipcu 2011 roku.
Z pewnością o ból głowy przyprawia go jednak utrata trzech czwartych rezerw ropy naftowej, które po secesji należą teraz do Republiki Sudanu Południowego.
Chartum musi poradzić sobie ponadto z 45-procentową inflacją, która w ostatnich miesiącach dała się Sudańczykom we znaki. Przez kraj przetoczyła się fala demonstracji, jednak sudańskie przedwiośnie zostało stłumione przez wszechobecne służby bezpieczeństwa.
Rząd Baszira robi, co może, by zatkać dziurę w budżecie. Minister górnictwa ogłosił, że Sudan będzie eksportował 50 ton złota rocznie, dzięki czemu do kasy państwa od Zjednoczonych Emiratów Arabskich ma wpadać co roku 2,5 mld dolarów. W kraju znajdują się również zasoby miedzi, srebra i kilku innych cennych minerałów, którymi interesują się głównie inwestorzy z Chin i krajów arabskich.
Jednak nawet jeśli rząd poradzi sobie z zapaścią ekonomiczną spowodowaną separacją Południa, największym problemem pozostaną spory wewnętrzne kraju.
Podziały między cywilami a wojskowymi, radykałami a umiarkowanymi muzułmanami, istniały w życiu politycznym Sudanu od zawsze, jednak starzejącemu się prezydentowi coraz trudniej nad nimi zapanować.
Radykalni islamscy kaznodzieje zarzucają Baszirowi, że przestał działać w duchu przewrotu wojskowego z 1989 roku i poszedł na zbyt duże ustępstwa wobec Południa. Z kolei młodzi politycy są coraz bardziej sfrustrowani latami czekania w kolejce po władzę, podczas gdy na rządowych stołkach nadal zasiadają weterani rewolty.
Udaremniony zamach stanu, który miał miejsce w zeszłym tygodniu w Chartumie, zaskoczył nie tylko opinię publiczną. Aresztowanie Salaha Gosha - byłego szefa agencji wywiadu i bezpieczeństwa (NISS) - oraz kilkunastu innych cywilów i wojskowych z elit partii rządzącej zapewne zaskoczyło również samego prezydenta, który zamachów stanu oczekiwał raczej ze strony gnębionej od lat opozycji.
Nieudany pucz miał miejsce niedługo po doniesieniach o "niegroźnych zabiegach chirurgicznych", którym Baszir miał się poddać w ostatnich miesiącach. Mimo że oficjalnie zdrowiu prezydenta nic nie zagraża, w Chartumie aż huczy od plotek. Jedni twierdzą, że prezydent umiera na raka przełyku, inni - że został otruty. Faktem jest, że w ostatnich tygodniach szef państwa unika wystąpień publicznych.
Na początku listopada, w transmitowanym przez sudańską telewizję przemówieniu w Arabii Saudyjskiej, gdzie Baszir przebywał na leczeniu, przywódca zapewnił, że cieszy się "świetnym zdrowiem". Od razu przystąpił do słownego ataku na Izrael, twierdząc, że "kraj ten jest wrogiem numer jeden" Sudanu i że odwet za niedawne zbombardowanie sudańskiej fabryki broni będzie dla Izraela "bolesny".
Kilka dni wcześniej Sudan oskarżył Izrael o zbombardowanie fabryki broni w Yarmouck, która była oczkiem w głowie prezydenta Baszira.
Izrael nie skomentował tych oskarżeń, ale sam od dawna oskarża Sudan o przemyt broni z Iranu przez Egipt do Strefy Gazy.
Co do istnienia powiązań Iranu z Sudanem nie ma wątpliwości. W najbliższych dniach, po raz drugi od czasu zbombardowania fabryki broni, w akcie solidarności z Chartumem dwa statki irańskiej marynarki wojennej mają zacumować w Port Sudanie nad Morzem Czerwonym. Według rzecznika sudańskich sił zbrojnych (SAF) Al-Swarmiego Chalida będzie to rutynowa wizyta, podczas której irańskie jednostki mają jedynie zatankować paliwo i wykonać "czynności logistyczne".
Sudan i Iran od lat utrzymują bardzo dobre relacje dyplomatyczne, oba kraje znajdują się też na liście krajów obłożonych sankcjami gospodarczymi przez ONZ.
Prezydent Omar el-Baszir jest ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne popełnione za jego rządów w Darfurze.