Wszystkie asy w ręku rządu ws. prywatyzacji banków
"Nasz Dziennik" uważa, że Komisja Europejska
nie ma podstaw, by domagać się od Polski zgody na fuzję banków lub
oskarżać nas o naruszenie prawa europejskiego.
23.03.2006 | aktual.: 23.03.2006 12:00
Dlaczego? Strona polska dysponuje umową prywatyzacyjną z 1999 r. przewidującą zakaz fuzji. Próba ingerencji KE skończy się wnioskiem Skarbu Państwa o stwierdzenie przez sąd bezwzględnej nieważności umowy prywatyzacyjnej z Włochami, czego skutkiem może być powrót Pekao SA do Skarbu Państwa.
Drugi wariant - pisze dziennik - przewiduje zmodyfikowanie umowy, polegające na wyższej wycenie banku w zamian za usunięciu klauzuli o zakazie konkurencji, czego domaga się KE.
Komisja Europejska nie ma prawa żądać od władz Rzeczypospolitej zgody na fuzję banków Pekao SA i BPH bez uwzględnienia klauzuli o zakazie konkurencji zawartej w umowie prywatyzacyjnej z 1999 r. - wynika z cytowanej przez gazetę ekspertyzy prawnej, przygotowanej na zlecenie Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu przez specjalistę w zakresie prawa europejskiego i międzynarodowego dr. Waldemara Gontarskiego. Dokument trafił też na biurko premiera.
Z ekspertyzy wynika, że wszczęcie przez Komisję Europejską postępowania przeciwko Polsce z tytułu złamania zasady swobody przepływu kapitału może mieć dla UniCredito Italiano negatywne konsekwencje. Polska, dysponując umową z 1999 r., może doprowadzić do uznania umowy prywatyzacyjnej Pekao za bezwzględnie nieważną albo ją zmodyfikować w taki sposób, by uwzględniała utratę mocy przez klauzulę zakazującą konkurencji (wiąże się to z podniesieniem ceny za Pekao SA).
Jeśli Polska zdecyduje się na to pierwsze rozwiązanie, sąd, stwierdzając bezwzględną nieważność umowy prywatyzacyjnej z mocy prawa (art. 58 k. c.), orzeknie de facto o cofnięciu prywatyzacji Pekao.
To nie to samo, co nacjonalizacja. Wydanie takiego orzeczenia przez sąd jest dopuszczalne, a o jego skutkach przesądza automatyzm prawny - mówi "Naszemu Dziennikowi" dr Gontarski. (PAP)