Wszyscy wstali, tylko nie ona. Pawłowicz tłumaczy, dlaczego
"Barbarzyńcy" - tak Krystyna Pawłowicz nazwała pomysłodawców uczczenia minutą ciszy śmierci Piotra S. Mężczyzna zmarł po podpaleniu się przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Posłanka Prawa i Sprawiedliwości jako jedyna nie podniosła się z krzesła i tego nie żałuje. Zrobiła to celowo.
Obok zachowania Pawłowicz nie przeszli obojętnie internauci. Posłanka postanowiła odpowiedzieć na ich komentarze. W poście na Facebooku minutę ciszy nazwała "pułapką". Jak dodała, jej zorganizowanie było zaskoczeniem. Na tym nie poprzestała.
Jej zdaniem "wykorzystano ofiarę również po jej śmierci". Zarzuciła politykom, że nie przeprosili mężczyzny. Zwróciła się też bezpośrednio do posła Nowoczesnej Marka Sowy, który był inicjatorem uczczenia pamięci Piotra S.
Przypomnijmy, co mówił poseł z mównicy. - Zdaję sobie sprawę, że możemy się różnić w ocenie tego zdarzenia, ale mam głębokie przekonanie, że ten wyjątkowy akt desperacji człowieka był motywowany miłością do ojczyzny i troską o jej los - powiedział.
- Czy poseł Sowa był na pogrzebie? Czy poprzestał na sejmowo-medialnym pokazie hipokryzji? - zapytała.
Swój wpis podsumowała słowami: - Fałszywa "chwila ciszy" zainicjowana przez barbarzyńców.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Samopodpalenie Piotra S.
Przypomnijmy, że 19 października na placu Defilad przed PKiN podpalił się 54-latek. - Nikogo nie zagadywał. Miał ze sobą torbę i dwa nieduże baniaki. W pewnym momencie wstał, rozrzucił kartki. Oblał się płynem z baniaków i podpalił. Pracownicy obsługi parkingu ugasili go w kilkanaście sekund - mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" pracownik Pałacu, który oglądał nagranie z monitoringu.
Piotr S. zostawił też list. Zawarł w nim swój manifest przeciwko obecnej władzy. "PiS ma moją krew na swoich rękach" - napisał.
Źródło: Facebook/WP