Trwa ładowanie...
dfdraq2
02-09-2008 10:48

Wszyscy ludzie łapówkarza

„Gazeta Polska” dotarła do rodzin chorych, które dawały pieniądze i prezenty za operacje w klinice kardiochirurgii w Białymstoku, nawet wówczas gdy doc. H. miał już postawione zarzuty korupcyjne.

dfdraq2
dfdraq2

9 września w Sądzie Rejonowym w Białymstoku rozpoczyna się proces białostockiego lekarza, dr. Wojciecha S. Według Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie fałszywie obwinił on swojego szefa doc. Tomasza H. o korupcję. H. został niedawno skazany przez sąd za łapówkarstwo, ale prokuratura krakowska wie lepiej niż sąd – uważa, że go wrobiono. Prokurator Grzegorz Pukal oskarżył o „skierowanie śledztwa na niewinną osobę” (czyli skazanego H.) doktora S., który ujawnił fakt korupcji. Zarzuty postawił także policjantom, którzy go ujęli.

H. skazano po udanej prowokacji policyjnej. W 2005 r. przyjął on od rodziny chorego kopertę z 5 tys. zł. Była specjalnie mała, by banknoty (50 po 100 zł) wystawały i lekarz wiedział, co bierze. Z nagranej wypowiedzi doc. Tomasza H.: „Jezu kochany, naprawdę nie trzeba. Nie potrafię zagwarantować, że wynik operacji będzie lepszy”. Po prowokacji policjanci czekali około 20 minut, aż wyjdzie rodzina kolejnego pacjenta. Myśleli, że może H. pobiegnie i odda kopertę albo zaniesie sekretarce, ale tak się nie stało. Schował ją do biurka.

Wszyscy za jednego

Zamiast poparcia dla lekarza, który odważył się walczyć z korupcją, środowisko medyczne stanęło murem za tym, który wziął łapówkę. Dyrekcja Szpitala Akademii Medycznej zwolniła mnie z pracy, a Okręgowa Izba Lekarska pozbawiła prawa wykonywania zawodu. Wcześniej, gdy udało mi się znaleźć pracę w pogotowiu ratunkowym w Mrągowie, 200 kilometrów od domu, zwolniono mnie po telefonach z izby lekarskiej. Zmarnowano mi życie i karierę zawodową dlatego, że odważyłem się stanąć po stronie pacjenta - mówi rozgoryczony dr S.

H. po postawieniu mu zarzutów nawet nie zawieszono w obowiązkach. Teraz, mimo że został już skazany, wciąż jest szefem kliniki kardiochirurgii, a izba lekarska nie widzi potrzeby zająć się jego sprawą.

dfdraq2

Tymczasem dr S. jest ciągany po prokuraturach, zabrano go nawet jak mafijnego bandytę od stołu rodzinnego podczas urodzin żony, przy malutkich dzieciach. Ma także zakaz wyjazdu za granicę (!), podczas gdy doc. H., będąc oskarżonym o korupcję, mógł podróżować po całym globie.

Za H. poręczyli rektor Akademii Medycznej w Białymstoku i dyrektor szpitala. W obronie jednego człowieka, który ewidentnie „wziął w łapę”, staje kierownictwo białostockiej AM i Okręgowej Izby Lekarskiej. Niszczy się też ludzi - lekarzy i średni personel, bo kilka osób, które opowiedziały się za dr. S., straciło pracę. "Superwizjer" nagrywa dwa reportaże, w których broni łapówkarza, a krytykuje „Dyzmę z Białegostoku”, jak nazywa walczącego z korupcją lekarza. Prokuratura krakowska ściga dr. S. i policjantów, którzy przeprowadzili prowokację.

Kim jest doc. H., że broni go „układ” o potężnych wpływach?

21 listopada 2006 r. - rok po wszczęciu śledztwa - policjanci, którzy organizowali prowokację przeciwko dr. S., zostali zatrzymani na polecenie prokuratora Pukala, mimo że nie było żadnych ku temu przesłanek. Przeszukano ich mieszkania, samochody, biurka. Jednego z funkcjonariuszy zatrzymano bezpośrednio po operacji kolana i do Krakowa wieziono 500 km karetką pogotowia. W Krakowie zamknięto ich na 48 godzin w areszcie.

Następnego dnia postawiono im zarzuty, że wprowadzili prokuraturę w błąd i skierowali śledztwo przeciwko niewinnemu doc. H. oraz uzgadniali zeznania ze świadkami. Prok. Pukal zawiesił ich w czynnościach służbowych. Odwołali się, lecz prokuratura tego nie uwzględniła. Wtedy napisali zażalenie do sądu krakowskiego, który uchylił postanowienie prokuratora, uznając je za bezzasadne. Wszystkie te szykany za to, że wykonali swoją pracę najlepiej jak umieli.

dfdraq2

Prokurator Pukal trzykrotnie odrzucał wnioski dowodowe policjantów (dotyczyły innych wątków sprawy), podobnie jak odrzucił ważne wnioski dowodowe obrony dr. S. Zainteresowanym policjantom nawet nie udzielił odpowiedzi. Natomiast poinformował o ich odrzuceniu doc. H.

Gdyby prok. Pukal przyjął wnioski dowodowe obrony dr. S. i policjantów, musiałby wziąć pod uwagę objęcie aktem oskarżenia tych, którzy uknuli prowokację wobec dr. S. To odwróciłoby bieg śledztwa i postawiło pod znakiem zapytania przyjętą przez prok. Pukala tezę.

„Goebbels” w loży TVN

Reportaż "Superwizjera" TVN o rzekomo cynicznym dr. S. „Kardiochirurg bez serca” i tekst w "Neswsweeku” „Zniszczyć dr H.” wstrząsnęły w grudniu 2005 r. opinią publiczną. Reportaż emitowano cztery razy. Jego autor zdobył prestiżowe nagrody dziennikarskie: Fundacji Batorego, Grand Prix Camera Obscura w Bydgoszczy, Grand Prix w kategorii dziennikarstwa śledczego, nagrodę dziennikarzy małopolskich. W mediach, środowisku lekarzy i opinii publicznej dr S. był potępiony.

dfdraq2

W reportażu red. Daniel Zieliński pyta go: „Dlaczego pan zniszczył życie niewinnego człowieka?”. Niewinny człowiek został 13 grudnia 2007 r. skazany przez sąd (wyrok czeka na uprawomocnienie), a zniszczone życie, m.in. dzięki reportażom TVN, ma dr S., ponieważ mimo że prawomocnym wyrokiem sądu pracy został przywrócony na stanowisko, dyrekcja szpitala tego nie uznała, sprawa więc wróciła do sądu pracy i... znów zapadł wyrok przywracający dr. S. do pracy.

Dziwne są okoliczności powstania reportażu TVN. Daniel Zieliński przyjechał do Białegostoku, by nakręcić dokument do programu „Stop korupcji”. Paradoksalnie, wziął w obronę łapówkarza. Gdy wszczęto śledztwo przeciwko dr. S., Zieliński zeznał w prokuraturze, że TVN zapłaciła choremu, który wcześniej uczestniczył w prowokacji policyjnej, 6 tys. zł za udział w reportażu. Za co konkretnie? Chory sprecyzował to w zeznaniach: moja rola była taka, żeby znaleźć informacje, które by obwiniały dr. S.

Według ustaleń „GP”, świadkom płacić miał też doc. H. i osoba związana z „Newsweekiem”. To oznaczałoby, że uknuto prowokację przeciwko dr. S. Odwrócono role kata i ofiary. W intrydze brał udział gangster warszawski o pseudonimie „Goebbels”, który miał kontaktować dziennikarzy TVN z bohaterami reportażu. Według naszych informatorów jest to jeden ze świadków prokuratury krakowskiej w słynnej aferze paliwowej. - Zieliński załatwił „Goebbelsowi” miejsce w loży festiwalu piosenki w Sopocie, sponsorowanym przez TVN - mówi nasz informator.

dfdraq2

– Zieliński udawał zainteresowanie problemami kardiochirurgii i ja w dobrej wierze z nim rozmawiałem, skontaktowałem go też z innymi lekarzami. A on potem odtworzył te nagrania dyrektorowi szpitala, nie chroniąc informatorów. Ludzie, którzy zaufali Zielińskiemu, mówili mu o problemach w szpitalu, spotkali się potem z szykanami ze strony dyrekcji – mówi dr S. Anestezjolodzy białostoccy opowiedzieli Zielińskiemu m.in., że w szpitalu mówi się od dawna o markowaniu śmierci mózgowej chorych na OIOM-ie thiopentalem, by uzyskać od nich narządy do przeszczepów. To posłużyło potem do oskarżenia dr. S., że to on obwinił o to lekarzy. Prokuratura radomska umorzyła śledztwo przeciwko S. w tej sprawie, uznając, że podejrzenia były bezzasadne.

Reportaże TVN i śledztwo krakowskie sprawiają wrażenie, jakby były prowadzone pod tezę – uratować skórę doc. H. Sam fakt, że Prokuratura Apelacyjna w Krakowie zajęła się dr. S., choć to nie jej rejon, i nie chciała jej przekazać do Białegostoku, też wydaje się zastanawiający.

Kasa albo czekanie w kolejce

Prok. Grzegorz Pukal uznał, że prowokacja policyjna wobec doc H. była nieuprawniona, bo „nie było symptomów, że H. brał łapówki”. Tymczasem w białostockim „Kurierze Porannym” przed prowokacją ukazał się artykuł o tym, jak doc. H. przyjmował prywatnych pacjentów w państwowej klinice. Dziennikarka telefonicznie umówiła się na taką wizytę i to opisała. „GP” w ciągu ostatnich dwóch tygodni dotarła do rodzin chorych, którzy „dawali w łapę” za przeprowadzenie operacji w miejscowej klinice od 2003 do 2007 r. Mamy nagrania z tych rozmów. Kilka rodzin nie chciało zgodzić się na opisanie ich sprawy, bo obawiali się, że wrócą do kliniki, gdy ich stan zdrowia się pogorszy.

dfdraq2

Córka jednego z chorych, operowanego w 2005 r. (nazwisko i imię do wiadomości redakcji), opowiada, jak ojciec po nieudanej operacji by-passów w białostockiej klinice, którą przeprowadzał doc. H. z innym lekarzem, wrócił na oddział i rodzina dała H. prezent przed drugą operacją. H. miał już wówczas postawione zarzuty korupcyjne.

Po pierwszej nieudanej operacji w Białymstoku tata trafił z powikłaniami do innego szpitala na oddział intensywnej terapii, gdzie leżał kilka dni nieprzytomny. Lekarz powiedział, że nie widzi szansy, by przeżył, kazał wołać księdza, wezwaliśmy go, dał ojcu ostatnie namaszczenie. Zdenerwowałam się, bo w wypisie z kliniki w Białymstoku napisano, że stan jest dobry – choć ojciec był tak słaby, że nie miał siły nawet siedzieć. Pojechałam zirytowana do kliniki w Białymstoku, wtedy zabrano go tam z powrotem. Doc. H. powiedział, że jest źle, że albo umrze, albo leki podziałają - opowiada córka chorego. Dodaje: - mama powiedziała wtedy, że „może potrzebne są jakieś środki, jeżeli to by coś dało, mogłabym ofiarować panu jakiś prezent”. Doc H. odpowiedział, że „pieniędzy nie może brać”, więc mama przed drugą operacją dała mu koniak i słodycze. Wziął reklamówkę i schował za szafkę. Zdenerwowałam się, bo lekarz, który zawalił operację, mało nie wysłał ojca na drugi świat, powiedział, że nie może wziąć pieniędzy nie
dlatego, że operacja, którą prowadził, nie powiodła się, tylko że nie może. Wówczas miał już postawione zarzuty korupcyjne. Zoperowali tatę drugi raz. Jest lepiej, ale do dziś ma komplikacje.

Także dr S. ma nagranie z rozmowy z chorym, który po zawale serca trafił do kliniki w 2007 r. na operację by-passów. Z nagrania: „[…] Tam oni biorą dobry pieniądz […] nie mają skrupułów […] ja dałem dwa razy, kazałem żonie, jeden raz zaniosła pięćset, potem jeszcze pięćset za jakieś parę dni. Widziałem, że się starali”. A jego żona dodała: „Tego samego dnia, gdy byłeś operowany [do męża – przyp. red.] on mnie poprosił do gabinetu i mówił, co tam z tobą zrobił. […] Powiedział: no to dowód wdzięczności. Wtedy dałam”. Operował go lekarz podległy doc. H. Ten chory na pytanie: czy lepiej załatwić z lekarzem przed czy po operacji opowiada o ciekawym przypadku, którego był świadkiem w szpitalu. Przyjechał facet na operację i już miał być operowany, raptem jego syn z Warszawy załatwił z tym H. Przeciągnęli tydzień czasu. To dopiero był stres! […] Był przygotowany do operacji. Wstrzymali to. Ogolony już miał iść na operację i tydzień czasu czekał prawie (doc. H. był na urlopie), to dopiero się denerwował!

dfdraq2

„GP” rozmawiała z chorą, która była operowana w klinice w 2003 roku. Nie miała gotówki na dowód wdzięczności, bo to biedna rodzina, więc kilka tygodni zbierali grzyby w lesie i sprzedawali, by uzbierać na łapówkę dla lekarza. Nie chce, by to ujawniać, ponieważ grozi jej powrót do kliniki na kolejny zabieg.

W 2007 r. zmarł 57-letni Jerzy Kaczyński z Białegostoku. Od kilku lat był chory na serce. - Na początku 2003 r. tata trafił do szpitala po zawale, drugi miał już w szpitalu. Zrobiono badania i okazało się, że żyły są pozatykane, że trzeba zrobić operację by-passów. Mój brat poszedł do lekarki. Powiedziała, że „aby wszystko było dobrze”, trzeba zapłacić. Wówczas operacja byłaby zrobiona od ręki. Nie mieliśmy pieniędzy, musielibyśmy sprzedać dom - opowiada „GP” Anna Wysocka.

Tata wyszedł ze szpitala. Później jeździł do tej lekarki przez dwa lata, co pół roku, na kontrolę. Gdy wreszcie przyszła jego kolej na operację, powiedziała do niego, że jest zdziwiona, że jeszcze żyje. Tata miał żal, że tak go potraktowano, bo on pomagał wielu osobom, bez pieniędzy. Przeszedł operację, udała się, nie płaciliśmy za nią. Prowadził go już inny lekarz. Po zrobieniu koronorografii od razu zabrano go na stół operacyjny, bo lekarz powiedział, że kwestia tygodnia i by zmarł. Rok po operacji zrobiono mu USG i okazało się, że miał nowotwór z przerzutami na wątrobę i trzustkę. Zmarł 6 lutego 2007 r. - dodaje córka.

Dlaczego prokurator Pukal z krakowskiej apelacji w czasie 2,5-letniego śledztwa nie znalazł takich przypadków? Nie znalazł ich też Daniel Zieliński z TVN.

Ziobro i korporacyjny układ

W tej historii jest wszystko – makro- i mikropolityka, gangster w zmowie z „białymi kołnierzykami”, ignorancja prokuratorów, obłuda i cynizm układu lekarzy, zmowa dziennikarskiego salonu. Na drugiej szali tragedia niszczonego lekarza walczącego z korupcją i znieczulicą korporacji oraz oszukani widzowie i czytelnicy.

Sprawa dr. S. ma o wiele większe znaczenie, niż dotychczas opisano. Gdyby minister Ziobro nie słuchał tych, którzy przedstawiali dr. S. w ten sam sposób co TVN i przeniósł to śledztwo z Krakowa do innej prokuratury, dziś na procesie byłego ministra z dr. G. lekarze kardiochirurdzy złożyliby zeznania, które zakończyłyby szybko sprawę, a sława dr. G., reklamowana przez salonowe media, mocno by przygasła. Uczciwi kardiochirurdzy (jest to nieduże środowisko) widząc, że można w świetle reflektorów i w obliczu prawa zniszczyć kolegę, który odważył się stanąć przeciwko korporacji, już nie ujawnią tego, co wiedzą i co widzieli na salach operacyjnych. W tym sensie „układ”, rodowodem z III RP, wygrał i z ministrem Ziobro, i ze skołowanym społeczeństwem. (jks)

Leszek Misiak

dfdraq2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dfdraq2
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj