Wszędzie syreny zawyją o 17:00, w Stalowej Woli o 11:55
1 sierpnia, o 17:00, w godzinę "W" w niemal całej Polsce zawyją syreny. "Niemal" - bo w Stalowej Woli syreny odezwą się o godzinie 11:55. Prezydent miasta twierdzi, że nie będzie czcił powstania, bo "nie buduje to w świecie obrazu Polski, jako kraju, w którym myśli się racjonalnie i działa skutecznie". Sprawa pewnie oprze się o premiera.
31.07.2009 | aktual.: 31.07.2009 18:03
Prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak zarzuca kłamstwo wojewodzie podkarpackiemu, wicewojewodzie i ich rzecznikowi. Szlęzak nie chciał by w rocznicę wybuchu powstania warszawskiego, o 17:00, podobnie jak w całej Polsce, włączyć syreny alarmowe. Wojewoda i jego rzecznik twierdzili, że dotąd prezydentowi to nie przeszkadzało. Szlęzak twierdzi, że w ubiegłych latach również nie zgadzał się na włączanie syren.
Oprócz uczczenia początku powstania będzie to równocześnie sprawdzenie działania systemów alarmowych w całej Polsce.
Wojewoda powiedział, ze prezydent Stalowej Woli w poprzednich latach nie miał do tego zastrzeżeń, a jego sprzeciw nazwał elementem kampanii wyborczej.
Tymczasem Andrzej Szlęzak podkreśla, że w ubiegłych latach również nie zgadzał się na włączenie syren 1 sierpnia. Dodaje, że do tej pory zwracano się o to w formie prośby, a nie - jak w tym roku - administracyjnego przymusu.
Prezydent Stalowej Woli chce poskarżyć się na przedstawicieli administracji rządowej do premiera. Podkreśla, że zarzucono mu instrumentalne traktowanie Powstanie Warszawskiego.
Ostatecznie ćwiczenia systemów alarmowych w Stalowej Woli mają się odbyć jutro o 11:55. Nie wiadomo jednak czy do nich dojdzie, gdyż nie działa cały system alarmowy w tym mieście.
O prezydencie Szlęzaku (wybranym z listy lokalnego komitetu wyborczego "Samorządność i Praworządność") głośno było ostatnio, gdy zapowiedział finansowanie drużyny koszykarzy pod warunkiem, że będą w niej grać tylko Polacy. Inną głośną decyzją prezydenta Stalowej Woli było złożenie wniosku o rozwiązanie straży miejskiej.
Andrzej Szlęzak wywodzi się ze środowisk narodowych. Ukończył KUL, niegdyś był korespondentem "Naszego Dziennika”. - Mam swoje poglądy polityczne - mówił w jednym z wywiadów - ale w żadnym razie nie jestem endeckim rasistą, jak nazwała mnie jedna z gazet.