PolskaWszedł na siłę

Wszedł na siłę

Gorący dzień we Władysławowie. Do miejscowego portu wpłynął wczoraj o godz. 13.30 holenderski statek-klinika aborcyjna "Langenort". Kilkadziesiąt osób na brzegu witało go okrzykami: "Mordercy", "Go home", obrzuciło jajkami, oblało czerwoną farbą.

23.06.2003 10:12

- To zamierzona prowokacja - mówił ks. Stanisław Gładysz, proboszcz miejscowej parafii podczas tradycyjnego nabożeństwa w intencji ludzi morza. Oburzeni byli też władysławowscy rybacy. - W czasie mszy jest tu sporo wiernych - mówią. - O to właśnie feministkom chodzi. Przecież w świat pójdzie informacja, że port był pełen ludzi. To prawda, ale celem ich przybycia nie był ten przeklęty statek.

Przedstawicielki organizacji feministycznych uważają te zarzuty za nietrafione. - Przecież wejście statku planowano na piątek, ale wtedy nie było na to zezwolenia - tłumaczy Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Tego zezwolenia jednak nie było także wczoraj. - Próbowałem porozumieć się z załogą - mówi Kazimierz Undro, kapitan portu Władysławowo. - Jednak nikt nie odpowiadał na moje wezwania. Jednostka wpłynęła nielegalnie. Po południu na "Langenort" rozpoczęła się odprawa celno-paszportowa.

Od jej wyników prokuratura uzależnia podejmowanie ewentualnych działań. Jak nieoficjalnie dowiedziała się wieczorem PAP, kobiecie-kapitanowi statku oraz polskiej wolontariuszce, która na nim przebywa, zabrano paszporty. PAP dowiedziała się również od feministek, że przeszukujący statek prokurator konfiskuje środki medyczne.

Farbą na dzień dobry

Po dwóch dniach krążenia między Gdynią i Władysławowem holenderski statek "Langenort" wreszcie zacumował. Wczoraj o godz. 13.30 wpłynął do portu we Władysławowie. Bez wymaganych zezwoleń. Od soboty było wiadomo, że zostanie gorąco przywitany. Zarówno przez członkinie organizacji feministycznych, jak i przedstawicieli Ligi Polskich Rodzin. Ci drudzy czekali na statek-klinikę aborcyjną jeszcze na falochronie.

Gorące powitanie

Gdy tylko "Langenort" przybił do brzegu, w jego kierunku poleciały pojemniki z czerwoną farbą. Okrzykom "Gestapo", "Nie zabijać polskich dzieci", "Go home", towarzyszyły oklaski Polek witających holenderski statek. Doszło do szamotaniny, wyrywania transparentów, interweniowała policja. Feministki zostały obrzucone jajkami i czerwoną farbą. Zatrzymano mieszkańca Władysławowa, który usiłował przeciąć cumę pływającej kliniki aborcyjnej.

- "Langenort" taranem wdarł się do portu - mówi Kazimierz Undro, kapitan władysławowskiego portu. - Grożą mu za to kary administracyjne w wysokości ok. 60 tys. zł. Jednostka nie reagowała na moje wezwania. Kazimierz Undro wszedł na pokład "Langenorta". Sam statek od tłumów zebranych na nabrzeżu oddzielił kordon Straży Granicznej i policji. Po dwóch godzinach został skierowany na wschodnie, zamknięte nabrzeże portu. Tam celnicy i Straż Graniczna weszli na jego pokład. - Jeśli znajdziemy coś, co w Polsce jest zabronione, jednostka może zostać aresztowana - powiedział nam jeden z pograniczników. - Cały świat widzi, że nie dorośliśmy w Polsce do demokracji - krzyczały feministki.

Jak nas widzą

Tymczasem w chwilę po wpłynięciu statku w porcie rozpoczęła się, zaplanowana dużo wcześniej, msza święta, w intencji ludzi morza.

- Te panie używają fortelu, aby obejść prawo obowiązujące w Polsce - mówił o holenderskich feministkach ks. Stanisław Gładysz, proboszcz władysławowskiej parafii. - Kaszubi to ludzie szczególnie związani z Bogiem. Przypłynięcie kliniki aborcyjnej właśnie tutaj jest prowokacją.

Feministki tłumaczą, że port we Władysławowie wybrały z powodów technicznych. - Udzieliłam w porcie wielu wywiadów stacjom zagranicznym - mówi mecenas Anna Żochowska, pełnomocnik organizacji kobiecych. - Wszyscy zachodni dziennikarze pytali mnie, czy się nie boję. Jak więc my dzisiaj jesteśmy postrzegani w Europie?

Cel nieznany

Przedstawicielki fundacji Kobiety na Falach unikają szczegółowych odpowiedzi na pytania o zamiary. - Chcemy edukować, informować, prowadzić warsztaty na statku - mówiła Rebecca Gompert, szefowa holenderskiej organizacji Women on Waves. - Kilka razy wypłyniemy na wody eksterytorialne.

Po co? Na ten temat holenderskie i polskie feministki nie wypowiadają się. - Mówienie o tym mogłoby naruszyć polskie prawo - usłyszeli dziennikarze.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)