Wstrzymano dostawy ropy naftowej rurociągiem "Przyjaźń"
Wirtualna Polska otrzymała z Ministerstwa Gospodarki pełny tekst komunikatu w sprawie zakłóceń w dostawach ropy naftowej do Polski rurociągiem "Przyjaźń".
08.01.2007 09:41
"W nocy z 7 na 8 stycznia br. w punkcie odbiorczym Adamowo odnotowano wstrzymanie dostaw ropy naftowej rurociągiem „Przyjaźń” m.in. do Polski. Zakłócenia mają bezpośredni związek z konfliktem rosyjsko-białoruskim dotyczącym taryf celnych i transportowych ropy naftowej.
Ministerstwo Gospodarki poinformowało, że polskie rafinerie - PKN Orlen oraz Grupa Lotos - mają zapasy ropy, które wystarczą do czasu sprowadzenia surowca drogą morską poprzez terminal w Naftoportcie. Polska ma również zapasy interwencyjne ropy naftowej i paliw wystarczające na 80 dni, które w razie potrzeby zostaną uruchomione przez ministra gospodarki.
Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych „Przyjaźń” S.A. odpowiedzialny za transport ropy naftowej do polskich rafinerii wystąpił do białoruskiej spółki rurociągowej Gomel Transniet o podanie przyczyn wstrzymania dostaw i terminu ich wznowienia."
Były minister gospodarki Janusz Steinhoff powiedział, że rurociągiem "Przyjaźń" płynie praktycznie cała ropa, jaką sprowadza Polska. Dodał, że gdyby dostawy zostały wstrzymane na dłużej, Polska może uruchomić zakupy spotowe i sprowadzać ropę przez naftoport. Janusz Steinhoff zaznaczył, że takie rozwiązanie wiąże się z wyższymi kosztami. Powiedział także, że jest przekonany, iż umowa zawarta z dostawcą ropy przewiduje takie sytuacje i uwzględnia odpowiednie kary umowne.
Rzecznik PKN Orlen Dawid Piekarz powiedział, że płocka firma wykorzystuje obecnie w pełni swoje moce produkcyjne i ma zapasy. Dodał, że PKN Orlen ma zamiar wystąpić do resortu gospodarki z prośbą o to, by w razie kłopotów firma mogła skorzystać z obowiązkowych rezerw ropy naftowej.
Jak powiedział Marszałek Senatu, Bogdan Borusewicz powołując się na Prezesa Grupy LOTOS Pawła Olechnowicza, rafineria w Gdańsku ma zapasy ropy na 30 dni. W tym ropy rosyjskiej - na 20 dni, a na pozostałe 10 - z transportu z Kuwejtu.
Władze Lotosu na razie nie wypowiedziały się oficjalnie w tej sprawie. W południe zebrał się na nadzwyczajnym posiedzeniu Zarząd Grupy LOTOS. Dopiero po posiedzeniu można spodziewać się stanowiska spółki.
Również Niemcy zostały dotknięte wstrzymaniem dostaw ropy po zamknięciu rurociągu. Dostarczano nim jedną piątą ropy, która trafia do Niemiec.
Niemieckie ministerstwo gospodarki nie komentuje na razie zamknięcia rurociągu. Dostaw ropy pozbawiona została co najmniej jedna niemiecka rafineria - w miejscowości Leuna (czyt. lojna) w Saksonii-Anhalt. Poinformowało o tym kierownictwo zakładu. Rurociągiem "Przyjaźń" dostarczana jest też ropa do rafinerii w Schwedt, położonym 10 km od polskiej granicy. Jej przedstawiciele nie chcieli jednak komentować informacji mediów.
Obie niemieckie rafinerie przetwarzają rocznie 22 miliony ton ropy, którą otrzymują za pośrednictwem rurociągu "Przyjaźń". 18 milionów ton paliwa odbierają w różnych proporcjach PKN Orlen i Grupa Lotos. Reszta, czyli 10 milionów ton tego paliwa jest wysyłana tranzytem przez naftoport do innych krajów. Rocznie rurociągiem "Przyjaźń" płynie 50 milionów ton ropy naftowej.
O natychmiastowe wyjaśnienie przyczyn wstrzymania dostaw ropy naftowej zwróciła się do władz Rosji i Białorusi Komisja Europejska. Rzeczniczka komisarza do spraw energii Andris Piebalgs powiedziała jednak, że nie ma sytuacji alarmowej, ponieważ kraje ewentualnie dotknięte wstrzymaniem dostaw, czyli Polska i Niemcy, mają rezerwy ropy naftowej.
Rosyjskie ani białoruskie władze nie komentują na razie wstrzymania dostaw. Wiceprezes rosyjskiej kompanii Transnieft, Siemion Weinstock poinformował jedynie oficjalnie, że Białoruś rozpoczęła 6 stycznia bezprawny pobór nafty z rurociągu Przyjaźń. Informacje o przerwaniu dostaw ropy do Polski, Niemieci Ukrainy potwierdził przedstawiciel białoruskiej spółki naftowej. Nie wyjaśnił jednak, dlaczego doszło do zatrzymania tranzytu surowca. Nie wykluczył, że jeszcze dzisiaj dostawy mogą zostać wznowione. Jutro do Moskwy jedzie premier Białorusi, Siergiej Sidorski. Będzie on omawiać z rosyjskimi władzami kwestię opłat tranzytowych za rosyjską ropę. Białoruś wprowadziła opłatę tranzytową od 1 stycznia. Wynosi ona 45 dolarów za tonę. Rosja nie zgadza się na wprowadzenie opłat. Ekspert rynku paliw Andrzej Szczęśniak uważa, że konflikt białorusko-rosyjski nie nadszarpnie zbytnio wizerunku Rosji. Jego zdaniem, ani Polska, ani Unia Europejska nie będą udzielały wsparcia prezydentowi Białorusi. W ocenie eksperta, konflikt
naftowy z Rosja to dla Białorusi dużo większe straty, niż niedawna podwyżka cen rosyjskiego gazu. Na handlu rosyjską ropą Białoruś zarabiała dotąd około 3 miliardów dolarów rocznie. Szczęśniak szacuje, że Rosjanie tracą około 8 miliardów dolarów rocznie na dostawach ropy po preferencyjnych cenach do państw posowieckich i dlatego właśnie Moskwa zdecydowała się na proces wyrównywania cen do poziomu światowego.
Zdaniem Szczęśniaka Polska będzie uzależniona od kaprysów Rosji dopóki nie nastąpi dywersyfikacja kierunków dostaw ropy i gazu.
Były wicepremier i minister gospodarki Janusz Steinhoff nazwał całą sytuację bezprecedensową. Podkreślił, że długofalowym rozwiązaniem problemu byłby ropociąg Odessa - Brody - Gdańsk. To jest wyjście racjonalne z punktu widzenia ekonomii i bezpieczeństwa energetycznego - dodał były minister. Zaznaczył, że problem bezpieczeństwa tranzytu jest konieczny do regulacji w skali międzynarodowej.