Współpracownik Litwinienki też dostał dawkę śmiertelną
Włoch Mario Scaramella,
współpracownik byłego rosyjskiego szpiega Aleksandra Litwinienki,
zmarłego 23 listopada w wyniku zatrucia radioaktywnego,
oświadczył, że również otrzymał potencjalnie śmiertelną dawkę
polonu 210, ale przeżył, bo była ona mniejsza niż zaaplikowana
Litwinience.
03.12.2006 | aktual.: 03.12.2006 13:49
Scaramella, który jest zarazem ekspertem od spraw tajnych służb, powiedział, że obaj byli celem radioaktywnego ataku, ze względu na tajemnice, jakimi dysponowali.
W opublikowanym w sobotę przez włoskie media oświadczeniu Scaramella stwierdził, że próby moczu wykazały, iż do jego organizmu przedostała się potencjalnie śmiertelna dawka rzadkiego izotopu polonu 210, tego samego, który zabił Litwinienkę. "Niebezpieczne stężenie" izotopu utrzymywać się będzie w moim organizmie jeszcze przez wiele miesięcy - napisał.
Mam powody, by sądzić, że zatrucie mojej osoby i Litwinienki może mieć związek z informacjami, jakie Litwinienko osobiście przekazywał mi od miesięcy - oświadczył.
Włoch nie oskarżył nikogo konkretnego o spowodowanie zatrucia ani nie sprecyzował, jakiego rodzaju tajne informacje przekazał mu Litwinienko.
Dawka polonu jaką otrzymał Scaramella była istotnie mniejsza od tej, jaką otrzymał Litwinienko, ale wystarczająco duża, by uznać ją - jak napisał - za potencjalnie śmiertelną i tym samym zdolną do uśmiercenia mojej osoby.
Tajemnicza śmierć Litwinienki po trzytygodniowej, ciężkiej chorobie wywołała zaniepokojenie opinii publicznej z powodu nieznanych zagrożeń i wprowadziła napięcia w stosunkach między Londynem, gdzie Litwinienko korzystał z azylu, a Moskwą.
Tuż przed śmiercią były rosyjski szpieg oskarżył rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, również byłego funkcjonariusza tajnych służb, o spowodowanie jego cierpień i zgonu. Kreml stanowczo odrzucił oskarżenia o jakiekolwiek związki ze śmiercią Litwinienki.