"Współczuję moim kolegom i koleżankom w PiS"
- Przestałem już być PiS-owcem na wygnaniu, z tej mąki chleba nie będzie. Współczuję moim kolegom i koleżankom w PiS. Większych nadziei na wyjście z mniejszościowego getta przed moją byłą partią nie widzę - mówił w "Kontrwywiadzie" Ludwik Dorn. Były poseł PiS dodał tajemniczo: Ta jesień jest swego rodzaju okresem założycielskim, jeśli chodzi o zmiany systemu polityczno-partyjnego.
RMF FM: Nic się nie działo. No to dobrze. A jak się podoba panu PiS - bo to jest realne - prowadzący negocjacje medialne z bohaterami afery Rywina?
Ludwik Dorn: Ja powiem tak, tutaj tak się stało i to jest problem do głębszej refleksji, bo jeżeli chodzi o ustrój medialny i - co tu dużo mówić - panowanie nad telewizją i radiem, które mniej wszystkich obchodzi (radiem publicznym), a najbardziej cierpi - to świętych aniołków tutaj nie ma, moim zdaniem. Pomijając Sojusz Lewicy Demokratycznej, wszyscy są mniej więcej równo ubrudzeni. Mi się to nie podoba. Ale w nikogo kamieniem tutaj nie rzucę, ani w PiS, ani w PO.
Ale to jest chichot historii czy dowód na to, że kroi się jakieś porozumienie. Aleksander Kwaśniewski zaczyna przebąkiwać o zasypywaniu rowów między PiS a SLD.
- Nie, nie.
Bzdura, nieprawda?
- To jest jednak były prezydent. A ja tam, że prezydent, nawet były, mówi bzdury, to nie powiem. To jest moim zdaniem opinia niemądra i nieprawdziwa.
A może PiS jest tak zdeterminowany w walce o odwrócenie sondaży, że już wszystkiego się jest w stanie imać. Bo sondaże w tej chwili jak były fatalne, tak są. Kryzys w sondaże Platformy tak nie uderza.
- Ja jestem krytyczny wobec mojej byłej partii, ale ten krytycyzm jest oparty o rzeczywistość, a nie rzucanie jakichś podejrzeń. Nie, trwa tutaj bezpardonowa, nieznająca żadnych ograniczeń walka o panowanie nad telewizją publiczną. I obie strony tej walki chwytają się podobnych zabiegów. Teraz minister Grad jak gdyby podtrzymuje znowu prezesa Farfała. Platforma krzyczy, że to wina PiS-u itd., itd.
Bardzo dziwne, ale już wypływając na szersze wody: widzi pan jakąś iskierkę nadziei przed Prawem i Sprawiedliwością na odwrócenie trendu?
- Nie bardzo. Przy obecnej linii, przy obecnym kierownictwie nie bardzo, w związku z tym przestałem już być PiS-owcem na wygnaniu, bo uważam, że z tej mąki chleba nie będzie. Bardzo współczuję moim kolegom i koleżankom, bardzo wielu cennym ludziom w PiS-ie, ale większych nadziei na odwrócenie tych trendów, na wyjście z dwudziestu, dwudziestu paru procent, z pewnego dość dużego, ale jednak swego rodzaju mniejszościowego getta, ja przed moją byłą partią nie widzę.
To skoro nie jest pan PiS-owcem na wygnaniu, to kim jest teraz Ludwik Dorn?
- Boże drogi. Jeżeli się przestaje być wygnańcem liczącym na to, że się wróci, no to albo popada się w kwietyzm i bezczynność, albo chwyta się miecz w rękę i szuka się drużyny, żeby wyrąbać sobie królestwo.
Szuka pan teraz drużyny.
- Ta jesień jest swego rodzaju okresem założycielskim, jeżeli chodzi o zmiany dotyczące systemu polityczno-partyjnego.
Ale żebyśmy porzucili ten pytyjski nieco język. Zakłada pan własną partię? Szuka pan miejsca w jakiejś istniejącej?
- Nie, nie szukam miejsca w istniejącej. I ponieważ ostatnio zauważyłem, że mój cytat, którym często się posługuję, Demostenesa „słowo jest cieniem czynu”, uzyskał pewną popularność, więc powtórzę: „słowo jest cieniem czynu”. I pozostanę przy określeniach pytyjskich.
Ale jakieś czyny, rozumiem, postępują?
- Tak, tak. Postępują przygotowania do czynów.
A będzie pan wyprowadzał z Pis-u jakichś kolegów?
- To nie jest... Ja nie udaję się na żadne łowisko i nie rzucam zenęty „płyńcie rybki, płyńcie, a tutaj jest haczyk”. W ten sposób poważnej i ambitnej polityki się nie robi. Sądzę, że są w PiS-ie, Platformie, niekoniecznie w parlamencie, ludzie, którzy są głęboko zaniepokojeni kształtem polskiego życia publicznego. Będą podejmować zapewne różne decyzje, nastawiać się na jakieś szanse, że ich partie da się zreformować. Ja nie mam takiej nadziei, ale każdy podejmuje własne wybory. Bądź zastanawiać się na możliwością stworzenia jakiejś innej siły.