Wścieklizna. Alert RCB. Ekspert mówi o szczepieniach

Rządowy alert, który pojawił się we wtorek, a dotyczył nowych przypadków wścieklizny wśród zwierząt na Mazowszu, stał się w mediach społecznościowych obiektem drwin. - To bardzo poważna sprawa, wymagająca nadzoru medycznego i weterynaryjnego. Człowiek, który zakaża się wścieklizną i nie dostaje pomocy - umiera – mówi Wirtualnej Polsce specjalistka ds. chorób zakaźnych Grażyna Cholewińska-Szymańska.

Ostrzeżenie przed wścieklizną  w Warszawie
Ostrzeżenie przed wścieklizną w Warszawie
Źródło zdjęć: © East News | Pawel Wodzynski
Sylwester Ruszkiewicz

Do mieszkańców ośmiu powiatów, a także Warszawy i Radomia rozesłano we wtorek po południu SMS z ostrzeżeniem od Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Alert RCB został uruchomiony w związku z wykryciem kolejnych przypadków wścieklizny.

"Uwaga! Nowe przypadki wścieklizny. Proszę o utrzymywanie zwierząt domowych i gospodarskich w zamknięciu oraz o szczepienie psów i kotów przeciwko wściekliźnie" - brzmiała treść rozesłanego SMS-a. Wiadomość została skierowana do mieszkańców Warszawy, Radomia a także powiatów: otwockiego, garwolińskiego, kozienickiego, radomskiego, zwoleńskiego, wołomińskiego, mińskiego i warszawskiego zachodniego.

- Każdy przypadek podejrzenia wścieklizny u człowieka musi od razu być zneutralizowany przez szczepionkę przeciw wściekliźnie. Człowiek, który zakaża się wścieklizną i nie dostaje pomocy – umiera. To bardzo rozległe i szybko galopujące wirusowe zapalenie mózgu, które w zdecydowanej większości kończy się śmiercią – mówi WP zastępca Dyrektora Szpitala ds. Medycznych Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska.

Wścieklizna jest dla zwierząt śmiertelna. W przypadku ludzi wiele zależy od czasu, jaki upłynie od zakażenia wirusem do udzielenia pomocy. Kiedy u człowieka wystąpią pierwsze objawy wścieklizny, na skuteczny ratunek jest już praktycznie za późno. Umiera niemal 100 proc. zakażonych ludzi.

- Dlatego tak ważne jest, by identyfikować przypadki wścieklizny u zwierząt. Również u zwierząt, które padły – bada się je wówczas w warunkach laboratoryjnych. Służby weterynaryjne mają obowiązek profilaktyki u zwierząt. Jej pracownicy rozsypują szczepionkę w formie proszku albo w formie tzw. lizaków, które zwierzęta mogą zjeść lub polizać – mówi nam dr n. med. Cholewińska-Szymańska.

Jak ujawnił Główny Lekarz Weterynarii, wściekliznę potwierdzono u lisów: odstrzelonego w miejscowości Halinów i znalezionego w miejscowości Kiczki Pierwsze oraz u psa w Kozienicach. Dwa kolejne przypadki zarażonych lisów potwierdzono na terenie Warszawy - w dzielnicach Wawer i Rembertów.

- To, co się dzieje obecnie na Mazowszu, jest o tyle niepokojące, że dotyczy nie tylko dzikich zwierząt, ale również zwierząt domowych. Zazwyczaj ta choroba dotyczy lisów bądź zwierząt "skontaktowanych" z lisem. Obecnie mamy przypadki domowych, zadbanych kotów, które wskutek choroby nagle padły. Wystarczy, że wyszły do lasu, skontaktowały się z zakażonym zwierzęciem i nieszczęście gotowe. Wścieklizna może dotknąć każde zwierzę – ocenia w rozmowie z nami specjalistka ds. chorób zakaźnych.

Od ubiegłego roku w województwie mazowieckim potwierdzono 110 przypadków wścieklizny wśród zwierząt innych niż nietoperze. Najwięcej w powiecie otwockim - 50 przypadków, z czego 46 dotyczyło lisów. Na terenie Warszawy wykryto 18 przypadków, z czego jeden u kota.

- Jeżeli zwierzę podejrzane o wściekliznę uciekło, a wcześniej ugryzło człowieka i nie mamy możliwości zbadania zwierzęcia, to i tak obowiązuje nas profilaktyka w postaci szczepień. Musimy przyjąć założenie, że zwierzę było chore i wymagana jest natychmiastowa wizyta u lekarza. Pamiętajmy, że dzikie zwierzę nie podejdzie do człowieka. Ale jeżeli lis leży i daje się pogłaskać, to musi wzbudzić nasze podejrzenia. To nie jest naturalne i wyraźny sygnał ostrzegawczy dla nas. Jeżeli widzimy, że zwierzę nie ucieka, podchodzi do ludzi – to absolutnie nie należy go dotykać. Wirus wścieklizny jest w ślinie. Kiedy bierzemy za pysk zwierzęcia, głaskamy po futerku, to zawsze mamy możliwość kontaktu ze śliną i możemy przenieść wściekliznę do siebie. Wirus wścieklizny transmituje się po włóknach nerwowych, a nie przez krew, by później wejść do mózgu – ujawnia zastępca Dyrektora Szpitala ds. Medycznych Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie.

Przypomnijmy, że względu na zwiększającą się liczbę przypadków wścieklizny wśród kotów domowych wojewoda mazowiecki podjął decyzję o obowiązkowym szczepieniu tych zwierząt na obszarach zagrożonych występowaniem choroby. Właściciel kota ma obowiązek zaszczepienia go przeciwko wściekliźnie w ciągu miesiąca od momentu, gdy ten osiągnie trzeci miesiąc życia. Następnie takie szczepienie powinno być powtarzane co roku. W Polsce jest również obowiązek szczepienia psów przeciwko wściekliźnie. Za brak szczepienia właściciel może otrzymać mandat w wysokości 500 zł.

Wojewoda przypomniał, że nie należy dotykać dzikich zwierząt, nawet takich, które potrzebują pomocy np. po wypadku. - Należy dzwonić wtedy na służby ratownicze. Nie udzielać jej samemu - powiedział Konstanty Radziwiłł.

- Jeśli ugryzło nas dzikie zwierzę, bądź mamy podejrzenia, że mogło być zarażone, zgłośmy się od razu do SOR-u, Izby Przyjęć lub do Szpitala Zakaźnego. Tam są szczepionki, które trzeba podać jak najszybciej – apeluje dr n. med. Cholewińska-Szymańska. 

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (52)