Wrocław. Policjanci musieli oddać strzały, by ujarzmić agresora. Jest areszt dla 28‑latka
Policjanci z wrocławskiej Leśnicy musieli dwukrotnie sięgnąć po broń, by ujarzmić agresywnego mężczyznę podczas wtorkowej interwencji. Sąd zadecydował już, że 28-latek najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Przypomnijmy, że sceny niczym z filmów sensacyjnych rozegrały się we wrocławskiej Leśnicy w ubiegły wtorek. Policja otrzymała zgłoszenie z jednego z hoteli pracowniczych, gdzie miało dojść do ataku nożem na jednego z lokatorów. Został on ranny w głowę i wymagał pomocy medycznej.
Funkcjonariusze przybyli na miejsce zostali zaatakowani przez tego samego napastnika, który wcześniej ranił nożem innego mężczyznę. Jako że trzymał on w ręku nóż i nie reagował na prośby o uspokojenie się, mundurowi sięgnęli po broń. Agresywny nożownik został trafiony w rękę i nogę, a następnie opatrzony przez pogotowie ratunkowe.
Wrocław. Policjanci musieli oddać strzały, by ujarzmić agresora. Jest areszt dla mężczyzny
Mężczyzna w związku z ranami postrzałowymi trafił do szpitala, ale nie oznacza to, że uniknie odpowiedzialności za swoje zachowanie podczas wtorkowej nocy. Zastrzeżeń nie ma za to do zachowania funkcjonariuszy. - Według wstępnych ustaleń obecnych na miejscu funkcjonariuszy wydziału kontroli oraz prokuratura, użycie broni palnej było zasadne - informuje sierż. szt. Krzysztof Marcjan z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Michał Woś o sytuacji w USA. "Poradzą sobie"
Jako że stan zdrowia napastnika poprawił się, to prokurator przedstawił mu zarzuty. Materiały zgromadzone przez śledczych i policjantów pozwoliły na oskarżenie 28-letniego Ukraińca o czynną napaść na funkcjonariuszy oraz uszkodzenie ciała innego z lokatorów hostelu.
- Mężczyzna po czynnościach w szpitalu został doprowadzony do policyjnego pomieszczenia dla osób zatrzymanych, a następnie do aresztu śledczego, gdzie spędzi najbliższe trzy miesiące - dodaje asp. szt. Krzysztof Marcjan.
Zgodnie z art. 223 Kodeksu karnego oraz art. 157 Kodeksu karnego, mężczyźnie grozi kara nawet 10 lat pozbawienia wolności. O jej wysokości decydować będzie sąd.