Wrocław Nadodrze. Podwórko, które bombarduje sztuką
To podwórko zachwyca, choć wcześniej latami było prawdziwym wstydem i dyskomfortem. Oddolna inicjatywa ludzi zmieniła życie rodzin mieszkających przy ulicy Roosevelta na wrocławskim Nadodrzu.
Pełna paleta barw w bramach i na elewacji, murale, płaskorzeźby i rzeźby - oszałamiająca dawka sztuki skupiła się na jednym kwartale starej poniemieckiej zabudowy na wrocławskim Nadodrzu.
Wszystko stało się tylko dlatego, że ktoś przyszedł, rzucił impuls i zachęcił do działania kolejnych. Powstały portrety mieszkańców, opowieści o ich marzeniach, zajęciach i życiu. Na ścianach pojawiły się nawet wiersze ułożone przez jednego z mieszkańców. Znalazło się też miejsce dla ukochanej drużyny - są murale odnoszące się do Śląska Wrocław i do sportowych postaci znanych z animacji.
Kilka lat temu sztuka połączyła mieszkańców, zintegrowała, zjednoczyła i zmobilizowała do dbania o swoje miejsce życia. Lokatorzy twierdzą, że odkąd żyją w kolorowej przestrzeni, chętnie odwiedzanej przez wrocławian z innych dzielnic i przez turystów, zniknęło wiele sąsiedzkich konfliktów.
W podwórku działa także Ośrodek Kulturalnej Animacji Podwórkowej. Artyści, którzy współprowadzą projekt "Podwórko nasze atelier..." to Mariusz Mikołajek, Witold Liszkowski, Marianna Mądrawska, Irena Rożańska, Manfred Bator, Miłosz Flis oraz Jan Mikołajek, a Zenon Dębowski, mieszkaniec kamienicy, który odkrył w sobie talent rzeźbiarski, jest dziś kuratorem, dobrym duchem i kronikarzem podwórka. Każdy, kto tu trafi, proszony jest o wpisanie się do księgi pamiątkowej.
Podwórko robi na zwiedzających ogromne wrażenie, ponoć zachwyciło także znanego reżysera dokumentalistę - Wima Wendersa.