Pogrzeb bpa Janiaka we Wrocławiu. Brat hierarchy wymierzał ciosy
Podczas pogrzebu biskupa Edwarda Janiaka we Wrocławiu długo milczano na temat oskarżeń, jakie artykułowano przez ostatnie lata pod adresem duchownego. Aż w końcu zabrał głos jego brat. - Czy warto było poświęcić dar życia dla kapłaństwa? - pytał i nie ukrywał pretensji względem Watykanu czy prymasa Polski. Po mszy, już na cmentarzu, doszło do szamotaniny i ataku na dziennikarzy.
Kilkaset osób pojawiło się w środę w kościele pw. św. Wawrzyńca, aby pożegnać biskupa Edwarda Janiaka. Ostatni, którzy dotarli do świątyni, musieli obserwować ją z zewnątrz. Nie brakowało delegatów i przedstawicieli różnych instytucji, a w okolicy pojawiły się patrole policji. Na ul. Bujwida we Wrocławiu zabrakło przeciwników Kościoła, dla których biskup Janiak w ostatnich latach życia stał się łatwym celem.
Mocne słowa na pogrzebie biskupa Edwarda Janiaka. "Schorowany jest nasz Kościół"
Będąc na mszy żałobnej, długo można było odnieść wrażenie, jakby dokument braci Sekielskich o pedofilii w polskim Kościele, w którym biskup Janiak był jedną z głównych postaci, w ogóle nie powstał. Ksiądz na początku odczytał bowiem testament duchowy zmarłego, który powstał w roku 2013, a więc na długo przed filmem "Tylko nie mów nikomu".
"Za brak cierpliwości. Za ukrywanie tego, jak bardzo mi zależało, by nie zawieść. Nie czuję do nikogo żalu. Jeśli kogoś uraziłem, za moją porywczość. Za to wszystko przepraszam" - napisał biskup Janiak w swoim testamencie, choć niewątpliwie, gdyby powstał on kilka lat później, to zostałyby w nim zawarte inne słowa.
Kontrowersyjne zdjęcia pokazane podczas konferencji. "Bardziej mnie oburza seks polskiego księdza z dzieckiem"
Świadczyć mogą o tym późniejsze słowa młodszego brata - również księdza, Krzysztofa Janiaka. Dziękował on przybyłym z Ameryki i Kanady, którzy chcieli pożegnać byłego biskupa kaliskiego, jak i lekarzom z Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc, którzy pomagali jego bratu. Nie brakowało przy tym mocnych słów i pytań o przyszłość Kościoła.
- Czy Rzym jest warty życia jednego prawego męża? Kiedyś w to wierzyliśmy. Czy dzisiaj znów wierzymy? - pytał na koniec mszy brat zmarłego Edwarda Janiaka.
- Czy warto było przyjąć trud biskupiej posługi? Czy było to zaszczytnym wyborem? Czy może dziś trzeba byłoby to rozpatrywać w formie kary? Czy warto było poświęcić dar życia dla kapłaństwa? Jakie przesłanie płynie, jeśli po 40 latach życia miałoby się płacić kary za grzechy niepopełnione? - dodawał ks. Krzysztof Janiak.
Brat zmarłego Edwarda Janiaka uderza w Watykan
Biskup Edward Janiak zmarł w wieku 69 lat. Zdaniem jego brata, nic nie wskazywało na to, że odejdzie z tego świata tak wcześnie. Duchowny miał podupaść na zdrowiu po oskarżeniach o tuszowanie pedofilii w polskim kościele. - Ostatnie wydarzenia spowodowały ogromny stres, który był odczuwalny u brata. Można było odczuć żal. Powtarzał, że ból jest tym większy, że doświadcza go od ludzi Kościoła, którzy powinni strzec prawdy i jej dociekać. "Uważam, że tego zabrakło w postępowaniu nuncjusza" - to są słowa mojego brata. Zabrakło rozmowy między biskupem a biskupem - mówił ks. Krzysztof Janiak.
Brat zmarłego formułował też zastrzeżenia względem prymasa Polski, który "wolał dać pierwszeństwo mediom", zamiast wyjaśniać sprawę pedofilii w parafiach podległych biskupowi Janiakowi. - Co można było zrobić więcej w myśl prawa kanonicznego? Zabić winnych? Co zrobiłby nuncjusz? - zadawał kolejne pytania w swojej mowie ks. Janiak.
Był też atak na media. - Żałośni i złośliwi dziennikarze rozpisywali się o majątku mojego brata. Zamkach, willach, stadninach koni. Owszem są - jeden w Malczycach, drugi w Złotczewie. Oba prowadzone przez Caritas, wybudowane dzięki majątkowi prywatnemu. Tysiące nakarmionych głodnych. To są te wille, zamki - twierdził ks. Janiak.
- Brat był wyjątkowo wrażliwy na biedę człowieka. To była jego pięta achillesowa. Z przykrością stwierdzam, że w żadnym z tych "zamków" w ostatnich dniach nie znalazł się dla niego pokój, czy też nawet łóżko - dodawał brat zmarłego biskupa.
Ks. Krzysztof Janiak przedstawił też ostatnie dni życia brata. - Gdy znalazł się w Złotczewie, gdzie miał trzy dni oczekiwać na szczepienie przeciwko COVID-19, potraktowano to jako niepodporządkowanie się decyzji apostolskiej (nakazywała mu zamieszkania poza diecezją kaliską - dop. aut.). "Mam iść pod most?" - pytał. Usłyszał wtedy od nuncjusza, że ma brata, który jest dyrektorem hotelu, by mu pomógł. To nie była odpowiedź godna posłańca papieża - stwierdził brat zmarłego.
- Schorowany jest nasz Kościół. Jeśli mówimy o jego oczyszczeniu, bo on go potrzebuje, to nie może to być oczyszczenie dwóch standardów - podsumował w swojej mowie ks. Krzysztof Janiak, twierdząc, iż część hierarchów z Zachodu może liczyć na zupełnie inny osąd i postępowanie.
Po tych słowach w kościele i na zewnątrz rozległy się oklaski. To dowód na to, że zgromadzeni w środę we Wrocławiu podzielają zdanie ks. Janiaka.
Na cmentarzu przy ul. Bujwida, jak podaje "Super Express", doszło też do ataku na dziennikarzy i fotoreporterów. Osoby biorące udział w pochówku bpa Janiaka miały za złe, że robione są zdjęcia. - Zostaliśmy zaatakowani przez wiernych. Szarpano nas, próbowano wytrącić aparat - przekazał reporter "Super Expressu".