RegionalneWrocławLubin. Opowiedziała o kulisach śmierci 34-latka. Odchodzi z pracy

Lubin. Opowiedziała o kulisach śmierci 34‑latka. Odchodzi z pracy

Ratowniczka z legnickiego pogotowia, która zdradziła okoliczności śmierci 34-latka z Lubina, złożyła wypowiedzenie. Na jaw wychodzą też kolejne szokujące informacje ws. tego, co wydarzyło się 6 sierpnia w okolicach Komendy Powiatowej Policji w Lubinie.

Lubin. Opowiedziała o kulisach śmierci 34-latka. Odchodzi z pracy
Lubin. Opowiedziała o kulisach śmierci 34-latka. Odchodzi z pracy
Źródło zdjęć: © WP | Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera

18.08.2021 20:19

Pracownica legnickiego pogotowia opowiedziała dziennikarzom Polsatu o kulisach śmierci 34-latka z Lubina, do której doszło niemal trzy tygodnie temu (6 sierpnia). - On nie żył, on już zimny był, bo to i deszcz padał. Był blady, siny, poobcierany - przekazała ratowniczka w rozmowie z reporterem programu "Interwencje".

Kobieta podkreśliła też, że przybyli na miejsce ratownicy nie reanimowali Bartka S. Dlaczego? - Bo policja też nie podjęła reanimacji. My przejmujemy reanimację i ona jest kontynuowana. On leżał bez niczego, źrenice szerokie - dodała.

Lubin. Opowiedziała o kulisach śmierci 34-latka. Odchodzi z pracy

Jak informuje "Gazeta Wyborcza", pracownica pogotowia, która udzieliła wywiadu Polsatowi, złożyła wypowiedzenie z pracy. Równocześnie ratowniczka zdradziła, że zmarłego lubinianina zabrano do karetki i przewieziono na SOR tylko po to, by lekarz mógł stwierdzić zgon. Dlaczego? Jej zdaniem, czekanie na miejscu na medyka i prokuratora trwałoby zbyt długo, "a było zimno i deszcz padał".

Zamieszanie wokół Elżbiety Witek. Grzegorz Schetyna wprost: to była decyzja Kaczyńskiego

34-latek w ambulansie nie został podłączony do urządzeń monitorujących czynności życiowe, bo jego ciało było mokre. Z tego powodu odpadały z niego elektrody. Czy takie zachowanie jest prawidłowe? Dyrekcja Pogotowia Ratunkowego w Legnicy poinformowała "Wyborczą", że tak.

Producenci urządzeń elektrycznych mają wskazywać "na zachowanie ostrożności podczas użytkowania w warunkach zwiększonej wilgotności". Zastrzeżenia ma jednak jeden z ratowników pracujący we Wrocławiu. - To, że są rozszerzone źrenice, jeszcze nie świadczy o śmierci i nie zwalnia z obowiązku prowadzenia reanimacji - mówi.

Co ciekawe, mimo pewności medyków o śmierci 34-latka, w szpitalu wykonano mu badanie EKG. Stwierdziło ono, że serce mężczyzny nie pracuje. Po co je wykonano, skoro ciało lubinianina wieziono na SOR tylko po to, by stwierdzić zgon? Na to będą musieli odpowiedzieć śledczy z Prokuratury Okręgowej w Łodzi, którzy przejęli sprawę.

źródło: Gazeta Wyborcza, Polsat

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)