Lubin. Niepełnosprawny 18‑latek zatrzymany podczas zamieszek. Rodzina ma pretensje do policji
Nie milkną kontrowersje dotyczące sprawy zgonu 34-letniego mężczyzny podczas interwencji policji, która miała miejsce 6 sierpnia w Lubinie. Od tego czasu w dolnośląskim mieście doszło do zamieszek. Podczas niedzielnych starć obywateli z policją zatrzymany został niepełnosprawny 18-latek, o co pretensje ma rodzina chłopca.
11.08.2021 08:27
Polska żyje doniesieniami w sprawie zgonu 34-latka, który zmarł po piątkowej interwencji policji. W niedzielę w okolicy Komendy Powiatowej Policji przy ul. Traugutta doszło do zamieszek. Właśnie wtedy zatrzymano niepełnosprawnego 18-latka z Lubina.
Lubin. Niepełnosprawny 18-latek zatrzymany podczas zamieszek. Rodzina ma pretensje do policji
Matka chłopca twierdzi, że udał się pod komendę tylko po to, by się przyglądać. Policja miała jednak najwyraźniej inne zdanie. Problem w tym, że 18-latek ma częściowe dziecięce porażenie mózgowe.
Według rodziny, od razu widać, że chłopak boryka się z problemami. Nie powstrzymało to funkcjonariuszy przed jego zatrzymaniem. Co więcej, przez wiele godzin najbliżsi nie wiedzieli, co dzieje się z chorym 18-latkiem.
Donald Tusk o "lex TVN" autorstwa PiS: powrót do komunistycznych wzorców
Całe zdarzenie opisała matka chłopaka. - Mój syn ma 18-lat. Jest niepełnosprawny, bo ma porażenie mózgowe i chore serce. Stał w niedzielę ok. 20:40 nieopodal tych wydarzeń. Był ciekawski. Zaczął uciekać, bo grupka młodych ludzi obok niego też uciekała. Został zatrzymany i trafił na tzw. dołek w Lubinie - mówi w rozmowie z portalem e-legnickie.pl matka zatrzymanego 18-latka.
- Podobno o 2:00 w nocy przewieziony został do Wałbrzycha. Wiem to od kogoś, kogo wcześniej wypuszczono. Tam zaś podobno leżał skuty kajdankami 2 godziny twarzą do ziemi. To relacja, kogoś, kto leżał obok niego. Stamtąd został przewieziony do Jeleniej Góry. Wczoraj (poniedziałek - dop. aut.) o 8:00 rano na komendzie w Lubinie policjant dyżurny powiedział mi, że moje dziecko jest w Lubinie i że w ciągu 2 godzin zostanie przewieziony do Prokuratury Rejonowej w Lubinie i wyjdzie. Do godziny 22:00 nie miałam żadnego kontaktu - dodaje matka.
Przez cały ten okres nikt nie zadzwonił do matki chłopca. Nie potrafiła ona uzyskać pomocy również na komendzie. Pomógł jej dopiero poseł Koalicji Obywatelskiej Piotr Borys. Jego interwencja sprawiła, że kobieta weszła do budynku lubińskiej policji. - Okazało się, że syn jest w Jeleniej Górze. Na moje pytanie do policjanta "dlaczego mnie tak okłamał" usłyszałam odpowiedź, że nie muszą mówić mi prawdy - mówi lubinianka.
Kobieta jest oburzona zachowaniem policji. Jak sama mówi, syn ma przykurcz mięśni i ledwo chodzi. - Jego wystarczy dotknąć, a on leci. Ma wadę wymowy, może intelektualnie nie jest upośledzony, ale i tak inaczej myśli - opowiada. Zgadza się z tym, że niepotrzebnie w niedzielę znalazł się w okolicy ul. Traugutta, ale postawienie mu zarzutów za udział w zamieszkach wydaje się jej nietaktowne.
Chłopak wrócił do domu dopiero we wtorek ok. godziny 16.00. Co więcej, monitoring ma potwierdzać to, że niepełnosprawny 18-latek faktycznie jedynie stał i przyglądał się akcji policji.
źródło: e-legnickie.pl, WP Wrocław