Legnica. "Miasto nie dba o dobrostan dzikich zwierząt". Kary za karmę i poidełka
Troska o ptaki, dzikie koty, jeże i lisy, które za naturalne środowisko życia obrały sobie cmentarny teren, może skończyć się grzywną w wysokości 500 złotych. Legnicki magistrat straszy karami starsze panie, wystawiające plastikowe poidełka z wodą i karmą.
Opiekunki zwierząt - pani Maria i pani Krystyna - otrzymały pisemne zapowiedzi mandatów, informujące, że to, co robią, jest wykroczeniem. O cmentarnej aferze doniosło Radio Wrocław, którego reporterzy w rozmowie z "winowajczyniami" ustalili, że problemem zarządców cmentarza są plastikowe pojemniki z wodą i suchą karmą.
- Mamy dużo interwencji od osób odwiedzających cmentarz, że są zanieczyszczane nagrobki, że latają koty dzikie, lisy. To jest nekropolia, to jest miejsce kultu pamięci, czci osób zmarłych, to nie jest miejsce do rozstawiania pojemników - powiedziała radiu kierownik Cmentarza Komunalnego w Legnicy, Magdalena Neumann.
Karmicielki skarżą się, że poidełka nie powinny naruszać niczyjego poczucia estetyki, są czyste, kolorowe, dyskretnie ukryte pod drzewami. Nigdy nie stoją na nagrobkach.
Legnica. 500 złotych za troskę. Czy wolno dbać o dzikie zwierzęta? Nie na cmentarzu
W obronie pani Marii i pani Krystyny murem stanęła legnicka radna Aleksandra Krzeszewska. Zaniepokojona zapowiedzią restrykcji wobec osób dbających o jeże i dzikie koty domaga się wskazania na cmentarzu miejsc, w których postawienie pojemników nie będzie zagrożone 500-złotowym mandatem.
"Miasto nie dba o dobrostan zwierząt" - z tym miażdżącym wnioskiem radna wystąpiła do prezydenta Legnicy Tadeusza Krzakowskiego. Do takiej oceny, jak wyjaśniła, uprawnia nie tylko zamiar ukarania wolontariuszy, którzy z własnej inicjatywy i za własne pieniądze dbają o dostęp do czystej wody i pożywienia dla dzikich gatunków fauny żyjących na rozległym terenie cmentarza, ale również wydany przez miejskie władze zakaz wpuszczania wolontariuszy do schroniska dla bezdomnych zwierząt.