Koronawirus. Nie tylko wrocławianie. W szpitalu tymczasowym leczeni byli też obywatele Japonii, Włoch czy Wietnamu
Koronawirus w Polsce. Szpital tymczasowy we Wrocławiu działa od siedmiu tygodni. W tym czasie przyjął 571 pacjentów. Jak się okazuje, placówka pomogła nie tylko wrocławianom. Przy ul. Rakietowej hospitalizowani byli też m.in. obywatele Japonii, Włoch, Wietnamu czy Korei Płd.
28.04.2021 07:17
Koronawirus w Polsce. Szpital tymczasowy we Wrocławiu był gotowy już jesienią 2020 roku, ale pierwszych pacjentów przyjął dopiero 9 marca 2021 roku - wraz z trzecią falą COVID-19. Od tego momentu placówka mieszcząca się przy ul. Rakietowej przyjęła 571 pacjentów.
Zaskoczeniem może być to, że do wrocławskiego szpitala tymczasowego trafiali nie tylko mieszkańcy Dolnego Śląska, ale również obcokrajowcy.
Koronawirus. Nie tylko wrocławianie. W szpitalu tymczasowym leczeni byli też obywatele Japonii, Włoch czy Wietnamu
- Wśród pacjentów, którzy są u nas hospitalizowani dominują mieszkańcy Dolnego Śląska, choć mieliśmy też osoby z sąsiadujących województw lubuskiego i opolskiego oraz obcokrajowców, m.in. obywateli Japonii, Włoch, Wietnamu czy Korei. Wiek naszych podopiecznych jest bardzo zróżnicowany, od 18 do 100 lat, podobnie jak stan ich zdrowia. Niestety nie udało nam się pomóc 35 osobom - mówi dr Janusz Sokołowski, dyrektor szpitala tymczasowego.
Nagle wskazał Licheń. Sarkazm prof. Krzysztofa Simona był zauważalny
Za prowadzenie placówki odpowiedzialny jest Uniwersytecki Szpital Kliniczny. Wprawdzie ogłosił on rekrutację do tymczasowej lecznicy, ale odzew pozostawiał sporo do życzenia. Dlatego pacjentami chorymi na COVID-19 przy ul. Rakietowej zajmuje się jedynie personel medyczny delegowany z USK.
- Ogromną pomoc otrzymaliśmy od naszych studentów i absolwentów. Do zespołu szpitala dołączyło 50 studentów Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu oraz 30 stażystów, którzy zdecydowali się zdobywać praktyki w tak trudnych warunkach lub nieść pomoc i zdobywać doświadczenie w ramach wolontariatu. Wszyscy oni, naszym zdaniem, egzamin predyspozycji zawodowych zdali na piątkę z plusem - twierdzi prof. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
- Studenci wykonują drobne, lecz niezwykle ważne, odciążające pozostały personel, prace: pobierają krew do badań laboratoryjnych, wykonują pomiary saturacji, dbają o higienę pacjentów - dodaje prof. Ponikowski.
Fakt, że USK we Wrocławiu posiłkuje się w szpitalu tymczasowym jedynie swoim personelem, utrudniał organizację pracy na innych oddziałach. Dyrekcja placówki dostrzega jednak pewne pozytywy obecnej sytuacji.
- Prosimy o pomoc w leczeniu pacjentów z COVID-19 wszystkich naszych lekarzy, a więc nie tylko internistów, ale także kardiologów, angiologów, nefrologów, neurologów czy psychiatrów. Pozwala to na zapewnienie kompleksowej opieki chorym, którzy mają również inne schorzenia. Ostatecznie na dalszą, specjalistyczną hospitalizację do szpitala przy ul. Borowskiej, skierowaliśmy już prawie pięćdziesiąt osób - tłumaczy dr Piotr Pobrotyn, dyrektor USK.
- W szpitalu tymczasowym dyżurują także psychologowie oraz rehabilitanci. Ośmioosobowa załoga fizjoterapeutów codziennie pracuje z pacjentami, aktywizując ich nie tylko oddechowo, ale także ruchowo, dzięki czemu mogą szybciej wrócić do formy - dodaje dr Pobrotyn.