Grębocice. Niszczenie lasów pojazdami mechanicznymi to norma. Problem jest bardzo złożony
W Polsce obowiązuje zakaz wjeżdżania do lasów pojazdami mechanicznymi, do których zaliczają się m.in. quady, motocykle crossowe oraz samochody terenowe. Wiele osób łamie jednak przepisy, ponieważ zwyczajnie nie ma gdzie trenować. Cierpią na tym lasy oraz rowerzyści, których trasy są regularnie niszczone.
Do "Radia Elka" zgłosił się czytelnik, który zwrócił uwagę na zniszczone przez quady ścieżki rowerowe na terenie MTB Bike Parku w Obiszowie. "Jeżdżę tam rowerem raz w tygodniu, więc stan ścieżek jest mi znany, ale po niedzielnym objeździe byłem przerażony. Niemal pół trasy zostało 'zaorane' przez ciężkie quady. Ścieżki niemal nie nadają się już do jazdy" - pisze czytelnik.
Grębocice. Niszczenie lasów pojazdami mechanicznymi to norma. Problem jest bardzo złożony
Innego zdania są użytkownicy pojazdów mechanicznych, którzy narzekają na kompletny brak miejsc do treningów.
- Obowiązuje zakaz poruszania się po lesie, tymczasem nie ma kompletnie alternatywy dla tego typu miejsc. Wyjeżdżając z lasów trafiamy na okolice w pobliżu zabudowań, gdzie mieszkańcom przeszkadza hałas. Torów jest jak na lekarstwo, trudno mówić o tym, że w ogóle istnieją, chyba, że ktoś wybudował sobie własny pod domem - twierdzi jeden z użytkowników motocykla crossowego chcący pozostać anonimowym.
Sprawa ścieżek rowerowych na terenie MTB Bike Parku w Obiszowie została zgłoszona w Urzędzie Gminy w Grębocicach. - Przypomnę, że obowiązuje zakaz wjazdu do lasu wszelkimi pojazdami, które posiadają silnik spalinowy. To m.in. quady, motory crossowe, pojazdy typu SUV i inne. Poruszając się quadem po lesie wyrywamy bezpośrednio ziemię spod kół i to widać zwłaszcza na ostrych zakrętach - mówi mówi Nadleśniczy Adam Grzelczak z Nadleśnictwa Głogów.
- To proceder, z którym nie do końca jesteśmy w stanie sobie poradzić. Współpracujemy w tym celu z policją. Próbujemy te działania ukrócać, ale nie jesteśmy w stanie monitorować lasu przez cały dzień i noc - dodaje Grzelczak.
Obie strony mają swoje rację. Zwiększenie liczby obiektów dla fanów motosportu z pewnością zmniejszyłoby skalę problemu. Jednocześnie nie dziwi irytacja służb leśnych oraz rowerzystów, którzy muszą zmagać się ze zniszczeniami.