PolskaWrocław się chwali: tego nie ma żadne miasto w Polsce

Wrocław się chwali: tego nie ma żadne miasto w Polsce

Budynek miejskiego centrum zarządzania kryzysowego przy ul. Strzegomskiej jest gotowy. W jednym pomieszczeniu zgłoszenia będą przyjmować dyżurni najważniejszych służb we Wrocławiu: policji, straży pożarnej, pogotowia ratunkowego i straży miejskiej. Będzie też dwóch tzw. dyżurnych prezydenta.

23.09.2010 | aktual.: 24.09.2010 09:50

Mają oni przyjmować zgłoszenia dotyczące np. odpadającego tynku w kamienicach. - Takiego centrum nie ma żadne inne miasto w Polsce - chwali się Stanisław Kosiarczyk, szef wydziału zarządzania kryzysowego w urzędzie miejskim.

Centrum zacznie działać w grudniu. Co się zmieni? Informacje o wypadkach czy pożarach będą trafiały w jedno miejsce. Dzięki temu, szybko ustali się, ile karetek czy wozów straży pożarnej trzeba wysłać do akcji.

Ustawiono już maszt. Dzięki niemu, funkcjonariusze czy lekarze, działający w terenie, będą mogli lepiej komunikować się z bazą, a także między sobą.

Łatwiej ma być przede wszystkim mieszkańcom. Teraz, aby skontaktować się z policją (na nr 112 lub 997), trzeba "wisieć na telefonie" nawet kilkanaście minut. Gdy centrum zacznie pracować, telefony ma odbierać więcej osób. Jeśli zadzwonimy na numer 112, słuchawkę podniesie właśnie ktoś z centrum. Pozostałe numery (999 - pogotowie, 998 straż pożarna i 997 - policja) będą nadal działać.

- Telefoniści będą sortowali wszystkie wiadomości. Bo teraz nawet połowa zgłoszeń na policję to albo pomyłka, albo żart. W każdym razie, nic związanego z potrzebą natychmiastowej interwencji - wyjaśnia Kosiarczyk.

Dyspozytorów będzie aż 26, w tym 10 policjantów, ośmiu pracowników pogotowia ratunkowego, trzech strażaków, trzech strażników miejskich i dwóch dyżurnych prezydenta. Na miejscu, w gotowości, czekają też dwie karetki pogotowia.

- Powoli wyposażamy obiekt - opowiada Stanisław Kosiarczyk. Gotowe są wszystkie pomieszczenia. Brakuje sprzętu. Ale działa serwerownia. - To serce budynku - cieszy się Kosiarczyk.

Właśnie tam trafią wszystkie dane, które będą spływać do centrum. Dlatego pomieszczenie jest pilnie strzeżone. Nikt nieupoważniony tam nie wejdzie. W środku aż roi się od kamer i czujników wykrywających pożar. Gdyby jednak wybuchł ogień, natychmiast rozpylony zostanie specjalny gaz przeciwpożarowy.

Centrum kosztowało ponad 20 milionów złotych.

Przeczytaj więcej w serwisie NaszeMiasto.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)