"Wrócił Jaruzelski, który odpędził ZSRR"
"Wrócił Jaruzelski, generał, który odpędził ZSRR" - tak o udziale generała w niedawnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego pisze magazyn włoskiego dziennika "La Repubblica". W artykule podkreśla się, że doszło do jego "faktycznej rehabilitacji".
10.12.2010 10:25
Wysłannik rzymskiej gazety Andrea Tarquini w obszernej relacji z Warszawy pisze, że Wojciech Jaruzelski, któremu "w klimacie nietolerancji ery władzy" braci Kaczyńskich wytoczono proces za bezprawne wprowadzenie stanu wojennego, wydawał się być skazany na "bezlitosny koniec". "Ale nie zawsze rzeczywistość jest bez serca" - dodaje.
"Teraz prezydent Bronisław Komorowski i premier Donald Tusk, dynamiczni proeuropejscy liberalni konserwatyści, którzy rządzą w Warszawie, którzy przywrócili w pełni wartości i zasady demokracji i doprowadzili do ożywienia kraju, tak jak po przełomie w 1989 roku, jako gospodarczego "tygrysa" środkowo-wschodniej Europy, znaleźli także rolę dla niego" - zauważa autor.
Publicysta włoskiej gazety przypomina, że Wojciech Jaruzelski został zaproszony przez prezydenta na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego przed wizytą Dmitrija Miedwiediewa w Polsce. "To trudna misja dla starego generała, byłego wroga, a potem partnera demokratycznych przemian" - ocenia.
"Prezydent i rząd nie mogą zatrzymać procesu Jaruzelskiego, którego chcieli Kaczyńscy, bo w przeciwieństwie do nich szanują zasadę niezawisłości władzy sądowej" - stwierdza Tarquini. I wyraża opinię: "Ale, niezależnie od procesu, ta prośba o radę i pomoc skierowana do generała wydaje się niemal faktyczną rehabilitacją". "Nie tylko dlatego, że liberalni konserwatyści pamiętają, że w dwuleciu Kaczyńskich także oni, również Wałęsa, Geremek czy Michnik, ojcowie rewolucji 1989 roku, byli szkalowani, straszeni i oskarżani o "kompromisy z tyranami" - pisze włoski publicysta, od kilku dekad relacjonujący wydarzenia w Polsce.
"Wezwanie go teraz do Wielkiej Gry odwilży z Kremlem, projektu nadania nowej Polsce kluczowej roli państwa-mostu między Berlinem, NATO i Moskwą, to decyzja pełna znaczeń i symboli" - podsumowuje Tarquini.
"To kolejny sygnał tego, jak po zamknięciu srogiej ery Kaczyńskich, nowoczesna Warszawa chce patrzeć w przyszłość otrząsając się z koszmarów przeszłości. Teraz wraz z władzą gospodarczą, siłami zbrojnymi i społeczeństwem za sobą chce też pełnego przełomu z Moskwą" - pisze.
Autor tekstu, opublikowanego na łamach magazynu "Venerdi", wydawanego wraz z dziennikiem "La Repubblica", przypomina również okoliczności wprowadzenia stanu wojennego w 1981 roku i wyraża opinię, że była to "skrajna decyzja, by uniknąć gorszego". "Represje wśród Polaków, mniejsze zło niż wojna" - zaznacza Tarquini pisząc, że generał pokazał mu plany "blitzkrieg" przeciwko Polsce. "Opracowała je nie Moskwa, ale Berlin wschodni" - podkreśla autor.
Z Rzymu Sylwia Wysocka