Trwa ładowanie...
d3r1l0o
15-04-2004 11:00

Wrażliwość młodych lewicowców

Dla młodych lewicowość to wrażliwość na biedę, pomoc potrzebującym i rewolucyjne piosenki. Z SLD nie chcą mieć nic wspólnego, bo tej partii nie interesuje polityka prospołeczna.

d3r1l0o
d3r1l0o

Marzec 2004. W Warszawie ogłoszono najnowsze dane statystyczne świadczące o upadku Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który ma już tylko 7% poparcia.

W Poznaniu na moście Teatralnym Maciej Roszak (25 lat, syn mechanizatora rolnictwa) pod czerwoną flagą z napisem "Nowa Lewica" tłumaczy spokojnie staruszkowi w kapeluszu, że po pierwsze, nie ma nic przeciwko Żydom, a po drugie, ani on, ani Nowa Lewica nie mają nic wspólnego z SLD. Chcą tylko zebrać podpisy pod projektem ustawy, która zagwarantuje 500 złotych miesięcznie każdemu Polakowi. W Bełchatowie Marcin Rzepecki (23 lata, syn kierowcy)
bez żalu patrzy na legitymację SLD, której się zrzeknie na najbliższej radzie wojewódzkiej partii w Łodzi. Odtąd walkę z prawicowym zarządem Bełchatowa będzie toczyć w barwach partii Marka Borowskiego. Bez wsparcia machiny SLD, ale i bez obciążenia.

W Łodzi Emilian Błaszczyk (33 lata, syn mistrza ślusarskiego) znowu tłumaczy kolegom ze Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, że - cokolwiek by się działo z SLD - nie należy wyrzucać drugiego członu z nazwy organizacji, bo socjalizm to przecież nic złego.

W Poznaniu Kuba Rajewicz (23 lata, syn wykładowcy uniwersyteckiego) wspomina robione w ramach młodzieżówki Unii Pracy do spółki z anarchistami blokady eksmisji biedaków na bruk, słucha latynoskich piosenek o wodzu Che Guevarze ("Miłość do rewolucji prowadzi cię do nowych czynów") i pisze projekt do PHARE dotyczący nauki mediacji dzieci w szkołach. W projekcie wystrzega się słowa "lewica", bo ludziom kojarzy się ono z SLD. A z czym się kojarzy SLD, wiadomo. Bełchatów. W blaszanym bloku Monaru samotne matki z dziećmi w biednych ubraniach patrzą smutno w przestrzeń. Latem blaszak zamienia się w piekarnik, zimą w kościół (wszyscy się modlą, żeby nie wyłączyli prądu). Rachunków za elektryczność nikt nie płaci, długów nikt dokładnie nie liczy. - Byłam u władz miasta z prośbą, niech umorzą długi, ale oni powiedzieli, że najpierw sami musimy wykazać inicjatywę, zacząć płacić. Nie wiem tylko z czego - mówi Barbara Kościańska, kierowniczka.

d3r1l0o

MIKOŁAJ ZAWSZE CZERWONY

Długów narobił były szef. Nabrał kredytów, ale w Monarze nikt tych pieniędzy nigdy nie zobaczył. Szefa zwolnili (wyjechał z Bełchatowa), długi zostały. O tym, że dom opieki cierpi niesprawiedliwie przez jednego oszusta, zarząd miasta nie chciał słyszeć. O tym, że dzieci - choć bez ojców i w biednych ubraniach - chciałyby dostać prezenty na Gwiazdkę, też nie. Monar prosił o pomoc w finansowaniu Gwiazdki Kopalnię Węgla Brunatnego "Bełchatów" SA (odmówili, bo nie mają funduszy) oraz kościelną fundację Arka (nie wsparli, bo mają swoje dzieci i samotne matki). Pomógł dopiero Sojusz Młodej Lewicy (SML). Lewicowcy uzbierali pieniądze, kupili prezenty i słodycze. Dzieci miały Wigilię pod hasłem "Mikołaj zawsze czerwony".

Marcin Rzepecki, były szef SML, przyprowadził mnie tutaj, by dać żywy dowód, że w Bełchatowie jest wrażliwa młoda lewica. Przekonania lewicowe wyniósł z domu. Pierwsze rysy na wizerunku SLD dostrzegł, gdy chodził z ulotkami wyborczymi od domu do domu.

- Ulotki były ładne, kolorowe, laminowane. Kosztowały fortunę. Czułem się głupio, gdy wciskałem je nędzarzom żyjącym z 270 złotych renty. Pod dowództwem Marcina (i zdaniem Marcina) bełchatowski SML między innymi:

- obronił Ligę Polskich Kobiet oraz Związek Emerytów i Rencistów przed płaceniem czynszu, z którego zwolnił ich dawny lewicowy zarząd miasta, a który nałożył obecny, prawicowy;

d3r1l0o

- oprotestował wyposażenie gabinetu starosty Jacka Zatorskiego w klimatyzację i meble warte 168 zasiłków dla bezrobotnych. Pod wpływem happeningu (i wstydu - mówi Marcin) starosta zrezygnował z wyjątkowo drogich drzwi;

- obronił pracowników szpitala przed zwolnieniami grupowymi.

Za takie akcje Marcin cierpiał. Raz prawicowe oprychy z bojówek wtłukły mu na ulicy, gdy szedł z dziewczyną. Nieraz widział łzy w oczach matki, której ludzie powtarzali: - Wychowałaś komucha. Prezydent miasta ze Stowarzyszenia Rodzin Katolickich powiedział mu, że jest bezczelny, podając mu rękę, ale to wydaje się Marcinowi jedynie drobnym dyskomfortem.

d3r1l0o

Zarząd miasta Bełchatowa różni się w opiniach o Marcinie Rzepeckim. Prezydent Marek Chrzanowski go nie lubi ("Jego działania nastawione są na politykę, a nie na pomoc społeczną"), wiceprezydent Ewa Skorupa uważa go za pozoranta ("Nie zgłosił żadnego wniosku o dotacje na akcję społeczną"), a drugi wiceprezydent Dariusz Matyśkiewicz nienawidzi (gdy mówi o Rzepeckim, ze złości wykręca w spirale kapsle od napoju jabłkowego).

- Kiedy rządziła lewica, zasiadał w radach nadzorczych spółek - mówią w zarządzie.

- A zasiadałem - przyznaje Marcin Rzepecki. - Miałem okres słabości, zachłysnąłem się salonami. Ale już mi przeszło.

d3r1l0o

Przeszła mu też miłość do SLD. Na radzie wojewódzkiej oddał legitymację.

ROBOTNICY I STUDENCI

- Na Zachodzie wszystko jest proste: partie lewicowe mają swoje młodzieżówki. Młodzi ludzie, którzy chcą coś robić dla biednych, wstępują do nich i działają społecznie, ile dusza zapragnie. W Polsce młodzieżówki partii nazywających się lewicowymi hodują kadry partyjnych działaczy zachłannych na władzę - tłumaczy Kuba Rajewicz. Wrażliwych społecznie młodych ludzi zdaniem Kuby nie znajdę zbyt wielu ani w młodzieżówce SLD - Sojuszu Młodej Lewicy, ani w partii Piotra Ikonowicza - Nowej Lewicy, ani wśród członków warszawskich małych grupek radykalno-lewicowych, które kochają robić akcje antywojenne, ani nawet w bliskiej mu kiedyś Federacji Młodych Unii Pracy.

Takich ludzi radzi szukać gdzie indziej, wśród zielonych albo anarchistów. Tyle że zieloni i anarchiści nie nazwą siebie lewicą. Kuba za to tak. Na takie określenie zasłużył - twierdzi - choćby działalnością w Naukowym Kole Krytyki Społecznej, gdzie organizuje wykłady, na które przychodzą studenci i robotnicy.

d3r1l0o

Gdy miał 18 lat, zapisał się do Unii Pracy z podziwu dla Zbigniewa Bujaka. Zaraz potem wciągnął do partii ojca. Teraz mówi, że łatwiej działać samemu i stworzyć coś od podstaw. Eksmisji już nie blokuje, bo się zraził. Na ostatniej blokadzie (jakieś dwa lata temu) dał się wmanewrować w obronę kobiety, która ściągnęła z zakładu dla niepełnosprawnych staruszka, żeby udawał jej męża. Ale wciąż wyznaje kult filmu "Ziemia i wolność" Kena Loacha o wojnie domowej w Hiszpanii, słucha piosenek lewicowych takich jak "Avanti Popolo", a kiedy czyta wiersz Tuwima "Do prostego człowieka", ogarnia go silne wzruszenie.

Kuba Rajewicz: - W Polsce ruch rewolucyjny zaginął albo kojarzy się z komuchami, dlatego ludzie lewicy słuchają piosenek latynoskich i stają się fanami subcomendante Marcosa, meksykańskiego rewolucjonisty z bandanką na twarzy.

Kuba nie chce rozstrzygać, czym jest lewicowość: - Powiem, czym nie jest. Kompromis z Kościołem wyklucza lewicowość. Popieranie innej formy rządów niż demokracja także. Popieranie wojny w Iraku też, bo to popieranie amerykańskiego kapitału.

d3r1l0o

Dlatego kiedy włącza wiadomości i słyszy o rozpadzie lewicy, to wie, że słyszy wielką bzdurę. - SLD to nie jest żadna lewica, ta partia nie jest zainteresowana polityką prospołeczną - mówi. A odejście Borowskiego z SLD spływa po nim jak po kaczce.

MATKA BOSKA TROCKA

Półmrok. Nie widać dokładnie twarzy mówcy. Widać, jak metodycznie przemierza przestrzeń, gestykuluje, widać, że choć młody - łysieje. Za to wyraźnie słychać nazwy, którymi żongluje: anarchokapitaliści, minarchiści, pasywiści - tak, pasywiści, nie pacyfiści.

Widownia w kurtkach i czapkach słucha uważnie. Butelki piwa i wina produkcji krajowej stoją na stołach nietknięte, choć otwarte - pewnie z szacunku dla mówcy. Tak wczesną wiosną wyglądają wykłady na poznańskim squacie Rozbrat, dawniej opuszczonym zakładzie, dziś domu anarchistów.

Tutaj grywa zespół punkrockowy upośledzonych mentalnie Na Górze. Tutaj działało ,pogotowie pracownicze" wspierające strajkujących robotników zakładów Hipolita Cegielskiego. Tutaj anarchista i specjalista od terapii zajęciowej Matys organizuje grilla dla swoich podopiecznych.

- Usprawniam ich cieleśnie i mentalnie, bo nie chcę wykonywać idiotycznych prac - mówi.

Do idiotycznych prac Matys zalicza:

- grabienie liści, gdy wciąż spadają nowe,

- pracę na taśmie,

- robienie pieniędzy na giełdzie.

Za nic się takich nie podejmie.

Za to chętnie poprowadzi w Rozbracie metafizyczny wykład o roli śmiecia w społeczeństwie połączony z badaniami na wysypisku albo popracuje społecznie w bibliotece anarchistów. I jest w tym dobry, choć biblioteka niemała, książki w kilku językach. Każdy może korzystać, z wyjątkiem policjantów.

Wchodzi na przykład do biblioteki młody punk. Potrzebuje zdjęcia Trockiego, a dokładnie jego głowy, żeby wyciąć i wkleić do kolażu, jaki właśnie robi - Matka Boska Trocka ("Jest takie miasto na Litwie - Troki").

Matys skupia się przez sekundę i sięga do segregatora: - Trocki, proszę.

DZIECI PLEBSU W SILVER SCREENIE

Łódź to miasto dynamicznych zmian. Dawni robotnicy to dziś zbieracze złomu, dawni uczniowie - młodociani żebracy, dawne kamienice - rudery. W takich dekoracjach Emilian Błaszczyk rozwozi codziennie mydła, zmiękczacze i barwniki do farbiarni, które jeszcze nie padły. Prosto z pracy mógłby iść na casting do filmu o młodych działaczach partyjnych z czasów PRL. Ma wszystko, co trzeba - szarą marynarkę, skórzaną teczkę, w oczach idealizm. Po pracy Emilian Błaszczyk działa społecznie jako szef łódzkiego ZSMP.

- Interesuje mnie socjalizm, odpycha mnie komunizm, jestem wierzący - deklaruje gładko na jednym wydechu. Kapitalistą nie jest - firmę założył, bo nie miał wyjścia. W wieku 20 lat przyszło mu utrzymać żonę i dziecko. Najpierw robił to jako policjant. Wtedy napatrzył się na biedę. Wychodziło mu 800 interwencji rocznie, głównie rodzinnych, prawie wszędzie bieda i alkoholizm.

W roku 1996 Emilian odszedł z policji (choroba kręgosłupa), zajął się handlem.

- Z wierzchu może to wyglądać na kapitalizm - mówi - ale ja kontynuuję tylko to, co robiła mama, pracownica zakładu włókienniczego.

Za dwa lata Emilian przestanie być młodym lewicowcem, osiągnie 35 lat. Ale lewicowości nie zdradzi nigdy, choć przyznaje, że raz przyszło mu to do głowy.

Był rok 1987. Emilian wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego w Markowicach. Po roku wygnała go stamtąd sztywna hierarchia, tępienie niezależności i klasztorna fala. Po dwóch kolejnych latach wstąpił do ZSMP, teraz dowodzi w nim 250 ludźmi.

Mówi, że ZSMP jest organizacją czysto społeczną (,Nie mamy nic wspólnego z polityką") - i na dowód opowiada o Jarku Predlu, który zabiera dzieci bezrobotnych do Silver Screena, gdzie załatwił im poranne darmowe seanse, oraz wolontariuszce Monice Miller, która opiekuje się upośledzonymi dziećmi (nie ma nic wspólnego z premierem). O zbiórkach pieniędzy, obozach dla dzieci z darmowym angielskim, biegach przełajowych wspomina dopiero na końcu.

Na zebranie łódzkiego ZSMP przychodzi 20 osób. Dlaczego nie zmienili nazwy organizacji?

- Nazwa ZSMP przemawia do niektórych działaczy SLD, tych bardziej nostalgicznych. Chcą nam pomagać, dlaczego mamy nie skorzystać? - przyznaje Emilian Błaszczyk.

Jarek Predel: - Owszem, trzeba odpłacić udziałem w akcjach wyborczych SLD. Co mi się stanie, jak rozniosę parę ulotek, jeśli jakieś dziecko w zamian za to zje ciepłą zupę?

PRZEBUDOWA ŚWIADOMOŚCI SPOŁECZNEJ

Maciej Roszak, Marcin Rzepecki, Emilian Błaszczyk, Kuba Rajewicz to już weterani młodej lewicy. Za ich plecami świadomości politycznej i wrażliwości społecznej nabiera najmłodsze pokolenie.

W Bełchatowie Jakub Dobrzyński (19 lat) dziwi się, że nauczycielki miały do niego żal, gdy wtargnął ze sztandarami na sesję rady miasta, żeby bronić swojej szkoły przed zamknięciem.

W Łodzi Monika Miller idzie na dyżur w Domu Pobytu Dziennego. Najpierw była wolontariuszką w domu dzieci upośledzonych, dopiero potem zapisała się do ZSMP ("Poczułam, że moje serce bije po lewej stronie"). Teraz jest pewniejsza, że wytrwa wśród dzieci po porażeniu mózgowym.

W Poznaniu na moście Teatralnym Kornelia Piotrowska z Nowej Lewicy rozdaje ulotki z napisem: "Precz z programem nędzy rządu Millera-Hausnera". A na pytanie, dlaczego wzięła urlop, żeby to robić, ma gotową odpowiedź: - Konieczna jest przebudowa świadomości społecznej. W Lesznie 19-letni licealista Daniel Kryś tak pisze o sobie na stronie www.lewica.pl - "Poglądy: socjalistyczne (na lewo od współczesnej socjaldemokracji). Zainteresowania: polityka (to chyba oczywiste), historia (XIX i XX wiek), filozofia, literatura faktu, muzyka (rock i punk rock), film. Duchowi przewodnicy: Bertrand Russell, Wolter, Ernesto Che Guevara, José Saramago, John Lennon i... Jerzy Urban".

MARCIN FABJAŃSKI

d3r1l0o
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3r1l0o
Więcej tematów