Trwa ładowanie...
06-10-2015 09:13

"Wprost": jak miss została szpiegiem

Trafiłam do teherańskiego więzienia Evin. Ludzie umierają tam w czasie przesłuchań, przepadają bez wieści. O moim losie też przez wiele dni nikt nie wiedział - mówi w rozmowie z "Wprost" Roxana Saberi, miss Dakoty Północnej, która pracowała w Iranie jako dziennikarka. Jej książka o tym, jak przyznała się do szpiegostwa na rzecz USA, wychodzi w Polsce.

"Wprost": jak miss została szpiegiemŹródło: PAP/EPA, fot: Lutz Müller-Bohlen
d1gldft
d1gldft

Jakub Mielnik: Jesteś amerykańskim szpiegiem?

Roxana Saberi: - Nie, skądże!

W Iranie mają inne zdanie na ten temat.

- Oskarżenie o szpiegostwo to popularny zarzut wobec ludzi niewygodnych dla reżimu, np. dziennikarzy lub aktywistów politycznych, których w ten sposób można uciszyć, jednocześnie zastraszając potencjalnych naśladowców.

Jadąc do Iranu jako amerykańska dziennikarka z irańskim paszportem, wiedziałaś, co cię może spotkać. Dlaczego mimo wszystko zdecydowałaś się na wyjazd?

- To były czasy prezydenta Chatamiego i klimat wokół zagranicznych dziennikarzy był trochę lepszy niż później, gdy władzę przejął Ahmadineżad. Jadąc tam, chciałam przede wszystkim dowiedzieć się czegoś o kraju, z którego pochodzi mój ojciec. Iran to także kraj bardzo ważny politycznie, który cały czas znajduje się w centrum uwagi światowych mediów. Ten wyjazd był dla mnie zawodową szansą, bo jako Amerykanka irańskiego pochodzenia mogłam wejść tam, gdzie nie wpuszcza się dziennikarzy ze Stanów. Jako osoba z podwójnym obywatelstwem mogłam mieszkać w Iranie na stałe i poruszać się bez ograniczeń.

d1gldft

A jednak po kilku latach cofnięto ci akredytację dziennikarską. Nie odebrałaś tego jako ostrzeżenia?

- Chciałam skupić się na pisaniu książki, a na to nie trzeba oficjalnego pozwolenia, chyba że zamierzałabym ją opublikować w Iranie. Ale to miał być reportaż dla amerykańskiego odbiorcy, więc akredytacja nie była mi potrzebna. Miałam irański paszport, mogłam pracować i podróżować bez przeszkód. Znałam też zagranicznych dziennikarzy, którym cofnięto akredytacje, a mimo to zdecydowali się zostać i nic im się nie stało.

I pewnego dnia obudziłaś się w osławionym teherańskim więzieniu Evin, gdzie zamęczono wielu irańskich opozycjonistów.

- Nie mogłam uwierzyć, że to mi się przytrafiło! Wiele słyszałam o tym, jak traktowani są tam więźniowie polityczni. Wielu z nich umiera w czasie przesłuchań, przepadają bez wieści. O moim losie też przez wiele dni nikt nie wiedział. Bałam się, że stamtąd nie wyjdę.

I jak amerykańska dziewczyna z Fargo, filmowego miasta wylansowanego przez braci Coen, miss Północnej Dakoty, poradziła sobie za kratami?

- Przesłuchaniami w Evin zajmują się prawdziwi zawodowcy, którzy złamali już wielu działaczy opozycyjnych. Ja nie jestem herosem gotowym zapłacić za swoje przekonania życiem. Chciałam się po prostu jak najszybciej stamtąd wydostać i gotowa byłam zrobić wszystko, czego ode mnie chcieli.

Torturowano cię?

- Fizycznie nie, choć tortury są tam normalną techniką śledczą. Znęcali się nade mną psychicznie. Muszę przyznać, że byli świetni w zastraszaniu i upokarzaniu. W filmach bohaterowie w takiej sytuacji zwykle zaprzeczają wszystkiemu. Oni w ogóle nie słuchali tego, co mówię: że naprawdę zbieram materiały do książki i że to nie jest żadna przykrywka dla działalności szpiegowskiej. Twierdzili, że kłamię i że dostanę minimum dziesięć lat więzienia, a może nawet karę śmierci. No chyba, że się przyznam i wtedy mnie wypuszczą. Widziałam wcześniej w telewizji więźniów politycznych, którzy przyznawali się do najbardziej absurdalnych zarzutów. Nikt w to nie wierzył. Wiedziałam, że ze mną będzie tak samo, i postanowiłam się przyznać.

d1gldft

Dlaczego później zmieniłaś zdanie?

- Bo źle się z tym czułam. Mogłam zostać uwolniona, ale moje sumienie na zawsze pozostałoby w tym więzieniu. Powiedziałam ojcu, że złożyłam fałszywe zeznania, jak tylko udało mi się do niego dodzwonić.

Jaka była, twoim zdaniem, motywacja irańskich władz?

- Myślę, że powody propagandowe. Chcieli zrobić ze mnie przykład odstraszający innych zagranicznych dziennikarzy. Wielu więźniów politycznych zmuszanych jest do współpracy, muszą donosić na przyjaciół.

d1gldft

Miałaś napisać reportaż o nieznanym Iranie, a tymczasem wyszła ci książka potwierdzająca obiegową opinię, że to kraj totalitarny, gdzie łamie się ludziom charaktery.

- Napisałam nie tylko o tym, czego doświadczyłam w więzieniu, ale też o tym, co kocham w Iranie. Tam żyje mnóstwo wspaniałych, wielkodusznych ludzi. Kobiety, z którymi siedziałam w celi, nie czuły nienawiści do przesłuchujących je śledczych. One im współczuły.

To jaki jest ten inny Iran, o którym nic nie wiemy na Zachodzie?

- Irańczycy są bardzo przywiązani do rodziny. Co prawda, gdy tam mieszkałam, ciągle słyszałam o upadku tradycyjnych więzi, ale i tak ludzie są bardzo blisko ze swoimi krewnymi, znacznie bliżej niż my. W Iranie ludzie potrafi ą ciężko pracować, ale wiedzą też, jak się bawić. I sądzę, że godzą te dwie rzeczy o wiele lepiej niż my w USA czy Europie. Uwielbiają tańczyć. Mimo że oficjalnie niespokrewnionym mężczyznom i kobietom nie wolno tego robić, wielu ignoruje te zakazy. Wbrew pozorom kobiety są silne, odważne i bardzo zaangażowane w życie społeczne. Irańczycy są świetnie wykształceni i łatwo radzą sobie z obchodzeniem zakazów w internecie. Dzięki temu świetnie orientują się, co dzieje się w świecie, znają się na historii i sprawach międzynarodowych. Są głodni wiedzy, brakuje im tylko możliwości rozwijania swoich talentów. Obserwatorzy przewidują, że to początek końca wieloletniej izolacji, bo Iran dogaduje się z Zachodem w sprawie zamrożenia swojego programu atomowego w zamian za zniesienie sankcji.

Sądzisz, że to się uda?

- Moi przyjaciele w Iranie mówią, że rzeczywiście pod rządami prezydenta Rouhaniego poluzowano restrykcje na uniwersytetach. Ale jednocześnie Strażnicy Rewolucji ciągle trzymają wszystko żelazną ręką. Więzienia nadal są pełne dziennikarzy, studentówi prawników. Abdolfattah Sultani, słynny opozycyjny adwokat, znów wrócił za kraty i siedzi już kilka lat. W więzieniu przebywają też zagraniczni dziennikarze, tacy jak Jason Rezaian z „Washington Post”. Lider opozycji MehdiKarroubi i jego żona przebywają w areszcie domowym, a sądy skazują coraz więcej ludzi na karę śmierci. Bardzo bym chciała, żeby negocjacje nuklearne doprowadziły do zniesienia sankcji, bo jak świat zabierze się za interesy z Iranem, będzie więcej okazji do wywierania presji na władze tego kraju. Obawiam się jednak, że to będzie długotrwały proces.

d1gldft

Niektórzy twierdzą, że republika w Iranie to jedyny udany przypadek demokracji w islamie. Zgodzisz się z tą opinią?

- Rzeczywiście w Iranie, zwłaszcza w porównaniu z sąsiednimi krajami, są pewne elementy demokracji. Przeprowadzane są wybory, ale kobiety nie zawsze mogą w nich kandydować, a Strażnicy Rewolucji mogą zawetować każdego kandydata. Jest też ajatollah Chamenei, który ma ostatnie słowo w każdej kwestii. Oczywiście przedstawiciele reżimu twierdzą, że on jest także wybierany, ale trudno nazwać to demokratycznym procesem. Jest też cała lista zakazanych tematów, wydawcom grożą za to sankcje, a dziennikarzom aresztowania. Jest lepiej niż w Arabii Saudyjskiej, ale trudno się zgodzić z tym, że mieszanie religii do polityki da się pogodzić z demokracją.

ROXANA SABERI pochodzi z irańsko-japońskiej rodziny. Dorastała w Fargo w Dakocie Północnej, skończyła Cambridge. W Iranie pracowała jako korespondentka stacji radiowych w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Watykanie, Australii i USA. W 2009 r. została aresztowana. Podczas przesłuchania przyznała się do szpiegostwa, przed sądem powiedziała jednak, że jej zeznania zostały wymuszone i odwołała je. Mimo to skazano ją na osiem lat więzienia. Ostatecznie pod międzynarodową presją karę złagodzono do dwóch lat w zawieszeniu i wydalono ją z Iranu. Obecnie Saberi pracuje w USA dla telewizji Al Jazeera.

d1gldft
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1gldft
Więcej tematów