Wpis młodego lekarza hitem sieci. "Radziwiłł. Bardzo rozsądny chłop. Był"
– To ja Wam teraz opowiem, jak to jest być młodym lekarzem w Polsce – tak zaczyna się wpis Jakuba Sieczki, lekarza-rezydenta, wspierającego głodujących kolegów. 50 punktów z prywatnego profilu na Facebooku w 11 godzin zainteresowało tysiące Polaków.
Sieczko zaczyna od przyjemnych rzeczy, które wiążą się z zawodem lekarza. "1. Kupujesz od kumpla seicento. Czujesz się królem życia.2. Robisz pierwszą gastroskopię/zakładasz cewnik do dializ/diagnozujesz dystrofię mięśniową/przerywasz napad migotania przedsionków. Czujesz się królem życia" – pisze. I to by było na tyle. Potem mamy do czynienia ze smutną rzeczywistością człowieka, który pracuje za dużo.
Sieczko walczy z chronicznym zmęczeniem, o tym, jak wpływa ono na postrzeganie zawodu i pacjentów, którym tak bardzo chciałby pomagać. – 3. Nie udaje ci się zrobić pierwszej gastroskopii/założyć cewnika do dializ/rozpoznać dystrofii mięśniowej/odróżnić migotania od trzepotania przedsionków. Uważasz, że nie nadajesz się do tego zawodu. 4. Nie umiesz niczego innego. 5. Pospałbyś. 6. Bardzo późnym wieczorem albo bardzo wczesnym rankiem ze zmęczenia odburkujesz albo pokrzykujesz na pacjentów. Nie lubisz się za to. Trzy lata temu obiecałeś sobie, że nigdy nie będziesz jednym z tych grubiańskich gnojków, którzy na izbach przyjęć drą się na Bogu ducha winnych chorych. 7. Do perfekcji opanowałeś sztukę mówienia do pacjenta i pisania jednocześnie – wylicza.
Później jest coraz smutniej. Wpis Sieczki kojarzy się z dobrym, filmowym dramatem, tu jednak scenariusz napisało życie. Lekarz pisze o śmierci pacjenta, w przejmujący sposób ukazując, jakie uczucia mu w takiej chwili towarzyszą i że nikogo poza jego żoną one nie obchodzą. "11. Może się dało, a może się nie dało. Nikt z tobą o tym nie gada (oprócz żony, która jednak jest klarnecistką albo politolożką i nie do końca umie wesprzeć cię merytorycznie)" – czytamy. Rezydent rzadko ma jak odreagować, pisze, że raz na pół roku on i koledzy z pracy idą na piwo. "Po trzecim zaczynacie opowiadać sobie historie o pacjentach, którzy wam umarli i nie wiecie, czy dało się zrobić coś inaczej. 13. Dwie i pół godziny później wciąż opowiadacie sobie historie o o pacjentach, którzy wam umarli i nie wiecie, czy dało się zrobić coś inaczej" – stwierdza.
Sieczce marzy się wiele rzeczy: mniej pracy, zdrowi ludzie wokół, powrót do przeszłości, kiedy jeszcze nie był lekarzem, chwila wytchnienia. Tymczasem mierzy się z przyziemnymi sprawami, jak odpadający tynk, grzyb na suficie czy przeciągająca się walka ze sprzętem. Z drugiej strony, ma jeszcze w sobie odrobinę entuzjazmu, gdy pacjenci mówią "dziękuję" albo kiedy widzi w aptece receptę, którą wydał. Później znów uderza rzeczywistość.
Ostatnie punkty Sieczka poświęca strajkowi głodowemu. Cytuje Krzysztofa Ziemca z "Wiadomości", że jemu i pozostałym "chodzi o to, żeby zarabiać ponad dziewięć tysięcy". W telewizji lekarz widzi kolegów, pisze o jednej, którą spytał "czy podjadają na lewo kanapki w kiblu". Wspomina też ministra zdrowia, stwierdzając, że pamięta go choćby z wykładów i że był "bardzo rozsądnym chłopem". Sieczka nie głoduje, bo jak mówią mu starsi stażem, "młody musi za…lać". "Za…lam. 50. Popierasz protest głodowy lekarzy". Internauci biją lekarzowi brawo. Strajk lekarzy w warszawskim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym trwa już 10 dni. Rozmowy z Radziwiłłem i premier Beatą Szydło skończyły się fiaskiem.