Wolność to dla więźniów wstrząs. "Boją się, że nie podołają"
Pierwszy krok na wolności. Wtedy czują euforię. Potem jednak dociera do nich, że rzeczywistość jest zupełnie inna, niż ją zapamiętali. – To dla więźniów emocjonalny wstrząs – mówi Agnieszka Szeliga-Żywioł, która pomaga osadzonym wrócić do normalnego życia.
19.03.2018 | aktual.: 19.03.2018 18:01
Tomasz Komenda gdy opuszczał zakład karny, płakał ze szczęścia. Opowiadał, że jest szczęśliwy, bo znów może być z rodziną. Parę dni później rodzina oświadczyła, że Tomek jest załamany. Nic dziwnego - powrót do normalności to dla więźnia wyzwanie.
Wchodzą do innej rzeczywistości
Pobyt w zakładzie karnym jest przerwą w życiorysie, ale czas nie przestaje płynąć. - Dni w celi wyglądają podobnie, ale świat za murami mknie do przodu. Wystarczy spojrzeć, jaki postęp technologiczny dokonał się przez ostatnie kilkanaście lat – zauważa Agnieszka Szeliga-Żywioł, wiceprezes Małopolskiego Stowarzyszenia "Probacja", które zajmuje się pomocą byłym osadzonym.
Kolejna kwestia: życie w więzieniu zwalnia. Osadzeni nie muszą wykonywać czynności, które na wolności są normą. - Człowiek wychodzi więc do świata, w którym czas pędzi jak szalony – mówi Szeliga-Żywioł. Oderwać się trzeba też od planu dnia, który w więzieniu jest z góry ustalony.
- Muszą przystosować się do zupełnie nowej rzeczywistości. Boją się, że jej nie podołają – tłumaczy nasza rozmówczyni.
Nie wiedział, gdzie kupić bilet
Po wyjściu mają problem z podstawowymi czynnościami. - Jeden chłopak wyszedł po siedmiu latach na ulice swojego miasta. Umówiliśmy się na spotkanie, ale on nie był w stanie trafić na miejsce komunikacją miejską. Nie wiedział, jak ona funkcjonuje – opowiada Agnieszka Szeliga-Żywioł. - Poza tym nie potrafił obsługiwać telefonu komórkowego, a Internetu używał po raz pierwszy.
Sam Tomasz Komenda opowiadał, jak zaskoczony był tym, że telefonem można zrobić zdjęcie.
- Moment wyjścia jest trudny nawet dla organizmu – zauważa Szeliga-Żywioł. Byli więźniowie najczęściej mają problemy ze snem: zrywają się w środku nocy albo wstają punktualnie na apel. Nie mają apetytu. Ich samopoczucia nie poprawiają windykatorzy i komornicy, który upominają się o długi z przeszłości.
Potrafią żyć tylko w więzieniu
Zagrożenie bezdomnością to jedna z najgorszych rzeczy, jaka osadzonego może spotkać. Często rodzina odcina się od byłego więźnia. Nie ma gdzie wrócić. - Tym, którzy nie mają gdzie się podziać, oferujemy noclegi przez pierwsze miesiące – mówi Szeliga-Żywioł.
To jednak rozwiązanie tymczasowe: chwila na znalezienie pracy i własnego mieszkania. I tutaj pojawiają się kolejne problemy. – Niewiele jest miejsc, które zatrudniają bez zaświadczenia o niekaralności – opowiada nasza rozmówczyni. Wyzwaniem jest też stos papierów, przez które były więzień musi przebrnąć w urzędzie pracy.
- Niektórzy mówią, że funkcjonowanie na wolności jest tak trudne, że chyba trafią znów do więzienia, bo tylko tam potrafią żyć.
Pracować trzeba od początku
Agnieszka Szeliga-Żywioł podkreśla: praca nad wyjściem powinna trwać od pierwszego dnia odsiadki. - Pracujemy z całymi rodzinami, kiedy skazany jest jeszcze za kratami.
Jednak i tak trudno przygotować osadzonego na wszystko, co spotka go na wolności. On się mierzy z rzeczywistością, której nie widział kilka lat. To zawsze jest wielkim wstrząsem emocjonalnym – mówi.
Czy ten aspekt polskiego więziennictwa kuleje? Nasza rozmówczyni lakonicznie odpowiada, że tego woli nie komentować. Ale podkreśla, że w interesie społeczeństwa powinno być to, aby ci ludzie funkcjonowali jak najlepiej. – Przecież potem oni stają się naszymi sąsiadami. Posyłają dzieci do tych samych szkół, co my. Żyją wśród nas.