Polska"Wolna Europa była przekaźnikiem wiadomości wolnych od propagandy"

"Wolna Europa była przekaźnikiem wiadomości wolnych od propagandy"

Radio [Wolna Europa] miało dla Polaków funkcje przekaźnika wiadomości, wiadomości sprawdzonych, wiadomości nie przesiąkniętych propagandą, ideologią komunistyczną, wiadomości szerokich - powiedział w rocznicę powstania Radia Wolna Europa w audycji "Sygnały Dnia" Zdzisław Najder, były dyrektor Sekcji Polskiej RWE.

04.05.2007 | aktual.: 04.05.2007 12:12

Tomasz Sakiewicz: 3 maja 1952 roku ze swojej siedziby w Monachium nadała swoją pierwszą audycję Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa. O godzinie 11 popłynęły w eter pierwsze takty Majowego Mazurka, a potem słowa: „Mówi Radio Wolna Europa, głos wolnej Polski. Uwaga! Uwaga! Mówią Polacy do Polaków”. Pan pewnie tego nie pamięta, pan przyszedł do Radia trzydzieści prawie lat później, dwadzieścia kilka lat później, ale trudno znaleźć dzisiaj lepszego znawcę Radia Wolna Europa, niż Zdzisław Najder.

Zdzisław Najder: Spędziłem tam pięć lat. Witam państwa.

Pięć lat w Radiu Wolna Europa w takim najtrudniejszym okresie, bo okres stanu wojennego.

- To był okres bardzo podniecający i rzeczywiście bardzo ważny nie tylko ze względu na to, że w Polsce był stan wojenny, ale także dlatego, że wkrótce zaczęli do radia, a przedtem na nasze fale przychodzić ludzie Solidarności i radio mogło stać się bezpośrednim przekaźnikiem ich doświadczeń, ich wspomnień, ich głosu. I staraliśmy się być takim zastępczym Radiem Solidarność. Oczywiście, Radio Solidarność powstało w Polsce i ja z Romaszewskim utrzymywałem potem kontakt, ale myśmy potem mieli nieporównanie szerszy zasięg. I dla mnie była to bardzo ważna osobiście chwila, dlatego że radio dla Polaków, to radio, którego ja słuchałem w Polsce, miało dwie funkcje – przekaźnika wiadomości, wiadomości sprawdzonych, wiadomości nie przesiąkniętych propagandą, ideologią komunistyczną, wiadomości szerokich...

Inny język nawet był, zupełnie inny język.

- Staraliśmy się o inny język także, ale poza tym to była jedyna instytucja dostępna każdemu Polakowi, który miał radio, która nie mówiła o tym zawsze i wprost, ale sygnalizowała, że ta Polska, w której my żyjemy – PRL – to nie jest prawdziwa Polska, że chodzi nam o inną Polskę.

A czy nie miał pan takiego wrażenia, że jest jednak bardzo trudno sprawdzać informacje, no bo radio to radio, radio ma swoje wymagania, dziennikarz musi potwierdzać informacje? Jak można w warunkach stanu wojennego, kiedy informatorom grozi więzienie, a nawet śmierć, jak można potwierdzać informacje?

- Więc myśmy informacji takich bieżących, lokalnych, drobnych właściwie nie nadawali, bo nie można ich było sprawdzić, i niejednokrotnie były próby podrzucania nam wiadomości niesprawdzalnych, niesprawdzonych i to było ryzykowne.

Podrzucania, czyli przez Służbę Bezpieczeństwa.

- Kto to robił, to nie wiem, dlatego że zdarzali się naiwni... Ludzie dowiedzieli się o czymś i w podnieceniu chcieli tę wiadomość przekazać, uważali ją za prawdziwą, uważali ją za prawdopodobną, a nie wolno było tego robić, żeby się nie kompromitować, że nadajemy jakąś wiadomość, na przykład kogoś pobito czy zabito, tylko dlatego, że ona pasuje do naszej wizji świata. Ja postanowiłem ostatecznie przyjąć propozycje ponawiane przez parę lat, żebym został dyrektorem Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, w połowie grudnia 1981 roku będąc przekonany, że Tadeusz Mazowiecki został zastrzelony, dlatego że taka wiadomość poszła w świat. Nie przez Radio Wolna Europa, ale taką wiadomość podały agencje i ta wiadomość dotarła do mnie w Londynie. To był jeden z motywów zresztą mojej decyzji. Ale to był przykład informacji, które były albo celowo fabrykowane, albo niechcący.

Emocje czasem rodziły takie informacje.

- Tak, po prostu. Ale myśmy mieli zasadę taką, że w Dzienniku informacje można podać tylko wtedy, kiedy potwierdziły ją dwa niezależne źródła. I dlatego korespondenci, którzy jeszcze zostali w Polsce i potrafili znaleźć jakieś kanały dyplomatyczne czy prywatne, muszą przekazywać informacje (...), bo w zasadzie opieraliśmy się na agencjach w Dzienniku, a dopiero w innych audycjach można było powiedzieć, że podobno coś się wydarzyło tu i tu, ale nie możemy tego sprawdzić. I z tym trzeba było też bardzo uważać, dlatego że radio to jest takie medium, że jak ktoś się usłyszy, to już się wszystko traktuje na tej samej płaszczyźnie.

Zostaje niezależnie od tego, czy informację podaje się jako potwierdzoną, czy niepotwierdzoną.

- Właśnie, i czy to jest informacja nasza, czy cudza, czy to jest sąd nasz, czy opinia zasłyszana. To wszystko było przypisywane radiu.

Kto miał największy wpływ na redagowanie informacji? Bo według propagandy komunistycznej za tym stał rząd Stanów Zjednoczonych. Rzeczywiście trudno ukryć, że rząd Stanów Zjednoczonych wspierał Rozgłośnię Radia Wolna Europa. Natomiast kto faktycznie redagował informacje w Radiu Wolna Europa?

- Redakcja Dziennika miała do dyspozycji wszystkie możliwe serwisy informacyjne wielkich agencji międzynarodowych i na ich podstawie robiła Dziennik. Z tym, że była centralna redakcja Dziennika i ona rozprowadzała po redakcjach polskiej, węgierskiej, czeskiej, słowackiej swój zestaw w języku angielskim, a myśmy robili swój zestaw sami także. I z tych dwu źródeł rodził się dopiero Dziennik. Ale trzeba być precyzyjnym. Przez wiele lat to była rozgłośnia finansowana przez amerykański wywiad, co było ukrywane. Potem to się wydało, trzeba się było do tego przyznać i wówczas finansowanie radia w latach siedemdziesiątych przejął Kongres Stanów Zjednoczonych. Nie rząd, tylko Kongres. To było dosyć istotne, bo zapewniało radiu większą niezależność.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)