Wojskowe roboty, które zabijają
Postęp technologiczny sprawia, że już niedługo wizje z filmów sf w rodzaju "Terminatora" staną się rzeczywistością i role żołnierzy w wojsku przejma roboty. Chyba, że zablokują to środowiska antywojenne, które zwracają uwagę na problemy etyczne i prawne.
28.12.2013 | aktual.: 28.12.2013 03:05
Srzęt automatyczny, taki jak samoloty bezzałogowe (drony), pełnią już teraz coraz ważniejszą rolę w armii. Drony przechylają na korzyść USA wojnę z islamskim terroryzmem. Wykryto dzięki nim miejsce pobytu Osamy bin Ladena w Pakistanie w 2011 r. i to one zabiły większość przywódców Al-Kaidy w ostatnich latach. Pierwsze roboty w wojsku używane są już do takich zadań jak rozbrajanie bomb. W niedalekiej przyszłości będą wykorzystywane do zadań bojowych.
Agencja ds. Zaawansowanych Projektów Badawczych (ang. skrót: DARPA) ministerstwa obrony, zorganizowała przed świętami na Florydzie tzw. Robotics Challenge, "zawody" robotów wojskowych najnowszej generacji. Chodzi tu o maszyny - jak to określa Pentagon - "w pełni autonomiczne", które na wojnie nie będą wymagały zdalnego sterowania, ponieważ są zaprogramowane tak, aby samodzielnie, bez udziału człowieka, wykonywać zlecone im zadania.
Przewiduje się, że pierwsze supernowoczesne roboty będą używane w takich akcjach armii jak misje ratunkowe i działania na terenach skażonych przez broń biologiczną i chemiczną lub napromieniowanych po ataku nuklearnym. Pentagon podkreśla, że roboty będą "ratować życie", ale zdaniem niezależnych ekspertów, tylko kwestią czasu jest użycie "autonomicznych" robotów wyposażonych w broń do zabijania ludzi.
Np. humanoid nazwany Walkiria to żołnierz-robot do walki na lądzie. Przy konstrukcji takich robotów stosuje się elementy imitujące naturę, np. opancerzenie w formie rybiej łuski, co zapewnia większą elastyczność ruchów. W fazie prób znajduje się latający robot, oznaczony symbolem X47-B, zdolny do nadlatywania nad cel i rażenia bez potrzeby zdalnego sterowania. W armii izraelskiej testuje się uzbrojony pojazd robotyczny, który będzie stosowany do unieszkodliwiania zagrożeń terrorystycznych. W strefie zdemilitaryzowanej na granicy Korei Południowej z Koreą Północną ma zostać wkrótce zainstalowane robotyczne działo SGR-1, wyprodukowane przez koncern Samsung, którego czujniki będą wykrywały ludzki cel w odległości 3 km i który będzie sam odpalał pociski w jego kierunku.
Według ekspertów militarnych, za około 10 lat na każdego żołnierza w armii będzie przypadało 10 robotów. Na froncie żołnierzom będą towarzyszyły roboty, osłaniając ich na flankach, obserwując teren w poszukiwaniu nieprzyjaciela i wykrywając miny przeciwpiechotne.
Robotyzacja armii zmniejsza ryzyko ofiar wśród jej żołnierzy, ale zdaniem organizacji antywojennych rodzi kwestie natury etycznej i prawnej. W swym raporcie w ub. roku nowojorska Human Rights Watch i organizacja Human Rights Clinic na Uniwersytecie Harvarda orzekły, że użycie robotów okaże się niezgodne z normami konwencji haskich i genewskich, regulujących metody prowadzenia wojen.
Jak zwrócił uwagę w "Daily Beast" Christopher Dickey, w wypadku np. zabicia cywilów przez robota rozmywa się bowiem jeszcze bardziej niż dotychczas odpowiedzialność za ten czyn. "Jeśli coś złego się zdarzy, kogo winić: programistę? A może producenta maszyny?" - pisze autor. A ponieważ groźba strat własnych jest zminimalizowana, "może się też zrodzić pokusa, by napadać i eskalować konflikty zbrojne bardziej niefrasobliwie niż wtedy, gdy trzeba się tłumaczyć przed rodzicami i żonami poległych żołnierzy".
W swym raporcie obie wspomniane organizacje postulują zakaz "w pełni autonomicznej broni" i wzywają rządy, aby dążyły do jej wyeliminowania. W kwietniu br. specjalny sprawozdawca ONZ ds. łamania praw człowieka zaapelował o przerwanie prac nad robotami, aby rządy mogły przynajmniej zbadać prawdopodobne konsekwencje ich zastosowania. Poparł ten postulat sekretarz generalny ONZ, Ban Ki Mun. Ponad 40 państw wypowiedziało się za zawarciem międzynarodowego porozumienia, które regulowałoby rozwój śmiercionośnych robotów.
Dickey i inni publicyści uważają jednak, że propozycje zakazu robotów wojskowych są utopią. Prawdopodobnie nawet próby zahamowania prac nad nimi są skazane na porażkę. Ich zwolennicy zwracają uwagę, że roboty, choć nie odczuwają litości, są również odporne na negatywne ludzkie emocje, jak panika, gniew i żądza zemsty, które czasem prowadzą do zbrodni wojennych.
Obrońcy robotów używają też ogólnego argumentu, że postęp techniki wojskowej doprowadził - jeśli pominąć efekt użycia dwa razy broni atomowej - do ogromnego zmniejszenia strat cywilnych w ostatnim półwieczu. Precyzyjne bombardowania z powietrza w czasie wojny w Iraku przyniosły bez porównania mniej cywilnych ofiar niż bombardowania lotnicze w czasie II wojny światowej.