Wojsko USA zostawiło żołnierzy-ofiary gwałtów z piętnem w papierach? Ostry raport HRW
• HRW: ofiary przemocy seksualnej w wojsku USA były piętnowane w zwolnieniach ze służby
• Zgwałceni żołnierze i żołnierki nie tylko muszą się często pożegnać z karierą w armii
• W ich dokumentach zwolnienia znajdują się "stygmatyzujące" adnotacje
• Przez te zapisy trudno im znaleźć pracę czy korzystać z przywilejów dla weteranów
20.05.2016 | aktual.: 20.05.2016 18:41
Amy Quinn wstąpiła do marynarki USA tuż po zakończeniu szkoły średniej. 19-latka uważała, że to jej obowiązek po atakach terrorystycznych 11 września 2001 r., do których doszło ledwie rok wcześniej. Wydawało się, że wybrała właściwą ścieżkę, aż do czasu, gdy odrzuciła awanse wyższego stopniem wojskowego. Jakiś czas później Quinn został zgwałcona przez pracującego dla marynarki technika. Ze strachu nie złożyła doniesienia, bo - jak uważała - miała wystarczające problemy przez to, że nie uległa przełożonemu. To jednak nie był koniec koszmaru młodej dziewczyny. Gdy przysnęła podczas jednego ze spotkań (jak twierdzi, przez leki, które lekarz przepisał jej po śmierci brata), "koledzy" spryskali ją środkiem używanym do czyszczenia samolotów i podpalili. Quinn udało się uniknąć poważnych obrażeń tylko dzięki ognioochronnemu kombinezonowi. Jej napastnicy dostali jedynie reprymendę, a żołnierka usłyszała, że przesadza w swoich oskarżeniach. Później zaczęły się kolejne molestowania i groźby. A skargi pozostawały
głuche. W końcu, po trzech latach w marynarce, Quinn została zwolniona ze służby, a w jej dokumentach znalazła się adnotacja o "zaburzeniach osobowych". Te dwa słowa sprawiły, że dobrze zapowiadająca się żołnierka długo nie mogła znaleźć pracy. I nie ona jedyna.
Heath Phillips miał ledwie 17 lat, gdy pod koniec lat 80. ub. w. zaciągnął się do marynarki. Piekło zaczęło się dla niego wraz z pierwszym przydziałem na okręt. Młody mężczyzna był napastowany przez trzech innych marynarzy. I choć składał kolejne skargi, ataki na niego powtarzały się raz za razem. Im głośniej mówił o tym, co go spotkało, z tym bardziej go gnębiono. Mimo widocznych ran po atakach i próby samobójczej, dowództwo uznawało go za kłamcę. Gdy jego okręt miał wypłynąć na morze, Phillips uciekł, bojąc się, że nic go już nie uchroni przed napastnikami. W konsekwencji stanął przed wyborem: sąd wojenny lub zwolnienie z marynarki z adnotacją o służbie "innej niż honorowa". Wybrał to drugie, nie wiedząc jeszcze, jak zmieni to jego życie. Zmagał się później nie tylko z traumą, przez którą wpadł w alkoholizm. Wypis ze służby stał się "łatą" na lata.
Historie Amy Quinn i Heatha Phillipsa opisało w swoim najnowszym raporcie Human Rights Watch, która razem z organizacją Protect Our Defenders (Obronić naszych obrońców) przeprowadziła ponad dwuletnie śledztwo ws. przemocy seksualnej w amerykańskim wojsku i rozmawiała ze 163 jej ofiarami. Według obrońców praw człowieka takie osoby nie tylko straciły szanse na karierę w siłach zbrojnych po zgłoszeniu ataków, ale przez "stygmatyzujące zwolnienia ze służby" mają trudności ze znalezieniem pracy i często są odcięci od przywilejów przysługujących wojskowym i weteranom, np. systemu opieki zdrowotnej. Według aktywistów może chodzić nawet o tysiące osób, które służyły w różnych rodzajach sił zbrojnych.
Jak opisuje HRW, wiele żołnierzy i żołnierek-ofiar gwałtów, które przeżyły urazy psychiczne, ma w dokumentach adnotacje o "zaburzeniach osobowych" lub innych mentalnych problemach. Pojawiają się też uwagi o zwolnieniu "innym niż honorowe".
Tymczasem przyszli pracodawcy, zwłaszcza jeśli byli żołnierze chcą pracować w służbach mundurowych, odrzucają przez to ich podania. I choć, jak czytamy w raporcie, "pod naciskiem opinii publicznej i Kongresu, wojsko USA w ostatnich latach wdrożyło pewne reguły ochrony dla jej członków, którzy zgłaszają przypadki przemocy seksualnej, nie zrobiono nic, by naprawić szkody, jakie doznały osoby niesprawiedliwie zwolnione".
"Wróg nosił ten sam mundur"
- Już wystarczająco złe jest to, że trzeba przechodzić traumę po ataku seksualnym w wojsku, ale bycie zdyskredytowanym i zaszufladkowanym jest trudne do przejścia i powoduje wiele szkód. PD (personality disorder, zaburzenia osobowości)
to kolejny poziom zdrady, bo jest to tak stygmatyzujące... Ludzie myślą, że coś jest ze mną nie tak i nie zdają sobie sprawy, że to łatka, która przywiera do człowieka - wyznała w rozmowie z aktywistami Eva Washington, która została wielokrotnie zgwałcona, gdy szkoliła się na członka wywiadu wojskowego w 2000 roku. - Mój wróg nosił ten sam mundur, co ja - dodawała była żołnierka. Według Washington to właśnie wpis w dokumencie zwolnienia sprawia, że nie może ona dostać żadnej rządowej posady i przy rozmowach o prace musi tłumaczyć, że padła ofiarą gwałtu.
Jak podaje serwis internetowy amerykańskiego Narodowego Radia Publicznego, w ubiegłym roku żołnierze zgłosili 6 tys. przypadków przemocy seksualnej. NPR uważa jednak, że te liczby mogą być zaniżone, bo nie wszystkie ofiary mówią o swoich atakach.
Pentagon odpowiada
Część osób, która - jak uważa - dostała niesłusznie inne niż "honorowe" zwolnienie ze służby , próbują dociekać swoich racji przed specjalnymi wojskowymi komisjami rewizyjnymi. Według HRW korekt w aktach nie dokonuje się jednak często i komisje niezwykle rzadko się na nie godzą, same będąc przytłoczone ilością spraw.
Udało się to jednak jednej z rozmówczyń HRW, Stacey Thompson, która została odurzona i zgwałcona przez innego żołnierza w 1999 roku, gdy sama miała 19 lat. Wpis w zwolnieniu ze służby Thompson został zmienione dopiero w ubiegłym roku, a była żołnierka opisuje cały proces jako "straszny". Wyznała też obrońcom praw człowieka, że najgorszym dniem jej życia nie był ten, gdy została zgwałcona, ale dopiero to, co spotkało ją później. 19-latka miała bowiem krótko po ataku sama zostać oskarżona o posiadanie niedozwolonych substancji. Jak twierdzi, chodziło o leki przeciwbólowe z kodeiną, które przepisano jej z powodu obrażeń po gwałcie. - Rozważałam samobójstwo nie przez gwałt, ale z powodu odwetu - powiedziała.
Na mocny raport HRW zareagował Pentagon, który bronił się przed zarzutami obrońców praw człowieka. Dziennik "The Daily Mail" cytuje rzecznika departamentu obrony USA majora Bena Sakrissona, który twierdził, że "nic nie wskazuje na to, by (obrońcy praw człowieka - red.) faktycznie przejrzeli akta i standardy służby czy zapisy zwalniana, aby obiektywnie ocenić, czy zwolnienie było właściwe czy nie". - To jak kwestionowanie diagnozy w oparciu o wersję pacjenta, jak wyglądała wizyta lekarza, bez sprawdzania wyników testów laboratoryjnych, zdjęć rentgenowskich, panujących standardów opieki czy przebadania pacjenta w tamtym czasie - bronił amerykańskich sił rzecznik Pentagonu.
Tymczasem Ann Quinn wyznała, że dekadę zajęło jej pozbieranie się po koszmarze, który przeżyła na okręcie podczas służby. - Rzucam każdemu z was wyzwanie: jak nie doznać psychicznych konsekwencji, gdy było się zgwałconym i wielokrotnie prześladowanym, nawet podpalonym, podczas gdy przełożeni odwracali wzrok i po prostu się śmiali - powiedziała była żołnierka przed sądowym zespołem zajmującym się przemocą seksualną w wojsku, w czasie panelu w 2015 r.