Wojsko ma zapłacić 850 tys. zł ofierze postrzelenia
850 tys. zł zadośćuczynienia ma zapłacić
wojsko byłemu żołnierzowi, który po postrzeleniu przez kolegę
został całkowicie sparaliżowany. Sąd Apelacyjny w Lublinie
utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji
nakazujący wypłacenie takiej kwoty.
Sąd Apelacyjny odrzucił odwołanie pełnomocnika jednostki wojskowej, która uważała, że zadośćuczynienie zasądzone przez lubelski Sąd Okręgowy jest zbyt wysokie. Wypadek wyeliminował z życia młodego mężczyznę, który jeszcze niczego nie zdążył przeżyć. Ma on przy tym pełną świadomość i wie, że nigdy nie będzie mógł normalnie żyć - powiedziała uzasadniając wyrok sędzia Danuta Mietlicka.
Zadośćuczynienie nie jest wygórowane, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę ogrom krzywd i ciągle trwających cierpień, jakich doznał. Jesteśmy w Unii Europejskiej, zasądzona kwota jest niewielka w porównaniu do odszkodowań zasądzanych w krajach Europy Zachodniej - uznała sędzia Mietlicka.
Wypadek wydarzył się w lutym ubiegłego roku w 3. Brygadzie Zmechanizowanej w Lublinie podczas pełnienia służby wartowniczej. Jeden z żołnierzy w pomieszczeniu wartowni nieostrożnie obchodząc się z bronią postrzelił w głowę 25-letniego szeregowego służby nadterminowej Bogdana Dudka. Sprawca postrzelenia został skazany na trzy lata więzienia.
Postrzelony mężczyzna przeżył, ale został całkowicie sparaliżowany, stracił wzrok w jednym oku, nie może samodzielnie oddychać. Cały czas przebywa na oddziale intensywnej terapii szpitala w Lublinie, podłączony do respiratora i cewników. Wojsko przyznało mu odszkodowanie w wysokości 44,5 tys. zł, otrzymuje też 1,9 tys. zł renty.
Rodzina uznała, że to za mało i wystąpiła do sądu o zadośćuczynienie w wysokości 850 tys. zł. Po ogłoszeniu wyroku Sądu Apelacyjnego ojciec sparaliżowanego żołnierza, Zbigniew Dudek nie ukrywał zadowolenia.
Te pieniądze są nam potrzebne, żeby wziąć syna do domu. To jego jedyne marzenie. Musimy kupić respirator, zapewnić mu opiekę lekarską i rehabilitację - powiedział Dudek.
Zaraz po wypadku lekarze nie dawali synowi szans na przeżycie, ale on żyje. Od 19 miesięcy codziennie jeździmy do niego. Medycyna robi wielkie postępy. Wierzę, że stan mojego syna może się poprawić - dodał.
Pełnomocniczka jednostki wojskowej powiedziała PAP, że jeszcze nie wie, czy wojsko będzie składało kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego.