Wojna z Zachodem? Tak Rosja może zniwelować jego przewagę technologiczną
Przewaga zachodnich armii nad rosyjską w zakresie najbardziej zaawansowanych technologii będzie rosła. Dlatego Rosja będzie musiała poszukać alternatywnych rozwiązań, by wybić potencjalnemu przeciwnikowi ten atut z ręki. Jakich? O tym pisze amerykański magazyn "The National Interest".
Nie jest tajemnicą, że rosyjska zbrojeniówka jest daleko w tyle jeżeli chodzi o takie dziedziny jak zaawansowana elektronika czy robotyka i automatyzacja. Przed konfliktem na Ukrainie Moskwa próbowała nadrobić te zaległości szeroko kooperując z przemysłami obronnymi Europy Zachodniej, ale sankcje położyły temu kres. Nic nie wskazuje na to, by w dającej się przewidzieć przyszłości, w obliczu pogłębiającego się kryzysu gospodarczego, Rosja miała własnymi siłami osiągnąć pożądane zdolności w tym zakresie.
Dlatego według "National Interest" rosyjska armia będzie szukała alternatywnych sposobów na zniwelowanie technologicznej przewagi Zachodu. Przede wszystkim może sięgnąć po systemy zakłócające komunikację przeciwnika i działanie dronów, w czym ma duże doświadczenie, sięgające jeszcze czasów sowieckich. Amerykański magazyn w tym kontekście przypomina pokazany niedawno przez Rosjan system zakłócania Ryczag-AW. Zdolny jest on do tłumienia wrogich ośrodków dowodzenia i kontroli czy pocisków rakietowych z radarowym systemem naprowadzania.
Kolejną rzeczą, na którą zwraca się uwagę, jest rozbudowa przez Rosję sieci radarów operujących w pasmie niskiej częstotliwości, które są skuteczniejsze w wykrywaniu samolotów zbudowanych w technologii stealth. Dokładnie takich samych, jak amerykańskie F-22, F-35, B-2 czy przyszłych konstrukcji. Oznacza to, że w przypadku potencjalnego konfliktu siły powietrzne USA musiałyby się liczyć z wyższymi stratami.
Należy też spodziewać się, że Kreml będzie dalej rozbudowywać potencjał do prowadzenia wojny w cyberprzestrzeni i działań hybrydowych. Doskonałym poligonem tych ostatnich był Krym i wschodnia Ukraina. Zdaniem "National Interest" panujący w Rosji system polityczny sprzyja wykorzystywaniu takiej taktyki, odwrotnie niż w państwach zachodnich, których rządy z reguły przestrzegają norm demokratycznych i prawa międzynarodowego.
Ale na tym nie koniec. W myśl zasady, że najlepszą obroną jest atak, Rosja zamierza wyposażyć swoje nawodne i podwodne okręty wojenne w pociski manewrujące o zasięgu 2500-3000 kilometrów, którymi będzie mogła szachować potencjalnych przeciwników. Każdy atak na rosyjskie terytorium będzie wiązał się z zabójczą odpowiedzią, która może dosięgnąć celów w głębi terytorium agresora.
Jednak najważniejszą kartą w rosyjskiej talii nadal pozostawać będzie arsenał nuklearny, podstawowe narzędzie polityki odstraszania Kremla. Już dziś doktryna wojenna Rosji zakłada możliwość użycia broni jądrowej nawet w przypadku konwencjonalnej wrogiej agresji. Moskwa cały czas inwestuje w ten potencjał i nic nie wskazuje na to, by miało to się zmienić.
Co ciekawe, historia zatoczyła koło. W czasie zimnej wojny, to kraje NATO przewidywały możliwość użycia broni nuklearnej, by zniwelować przewagę Układu Warszawskiego na polu zbrojeń konwencjonalnych. Dziś sytuacja jest odwrotna, z tą różnicą, że Sojusz Północnoatlantycki nie ma planów podboju Rosji.