Wojna polsko-niemiecka
Czy czeka nas wojna o niemieckojęzyczne tablice, które już wiszą na urzędach Śląska i Opolszczyzny? Na to wygląda. Uchwalona w czwartek ustawa o mniejszościach narodowych wprowadza przywileje, z których mniejszość nie będzie mogła skorzystać. Stwarza też możliwość odebrania przywilejów już istniejących.
08.11.2004 11:20
Tak miało być... Projekt ustawy wprowadzał dwie istotne nowości. W gminach, gdzie dana mniejszość stanowi 8 procent ludności, jej język ojczysty miał się stać pomocniczym językiem urzędowym. Członkowie mniejszości mieli też zyskać prawo do używania dwujęzycznych nazw miejscowości, ulic i instytucji użyteczności publicznej.
Tak będzie Sejm nie zgodził się jednak na wprowadzenie języka mniejszości do urzędów, a w przypadku nazw podniósł poprzeczkę z 8 do 50 procent. A to oznacza, że mniejszość niemiecka żyjąca w województwie śląskim i opolskim nie zawiesi ani jednej tablicy z niemiecką nazwą rodzinnej miejscowości!
Możliwe jest za to, że mniejszość będzie musiała zdjąć tablice z niemieckimi nazwami urzędów, na które zezwala rozporządzenie MSWiA z marca 2002 roku.
Boją się polskiej prawicy - To rozporządzenie trzeba zmienić, bo jest sprzeczne z ustawą o mniejszościach, z której Sejm wykreślił prawo do takich tablic. Będę się domagał ich usunięcia - mówi poseł Jerzy Czerwiński z Ruchu Katolicko-Narodowego, który najostrzej walczył w Sejmie o ograniczenie przywilejów mniejszości.
- Nie pozwolimy na to, niech się pan Czerwiński nie ośmiesza - ripostuje poseł Henryk Kroll z mniejszości niemieckiej. - Ustawa w tym kształcie została uchwalona na złość żyjącym w Polsce Niemcom. Zaczynamy się bać polskiej prawicy.
- Jestem zawiedziony! - powiedział wczoraj Józef Gonschior, emerytowany działacz Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców z Raciborza zapytany o ocenę zapisów ustawy o mniejszościach narodowych. - Niestety, większość nie zdobyła się na gest wobec mniejszości. Bardzo nas to boli. Jego zdaniem prawo mówiące, że dwujęzyczne nazwy ulic i miejscowości mogą istnieć jedynie tam gdzie mniejszość stanowi przynajmniej połowę mieszkańców jest fikcją. - Takich gmin jest niewiele. Może gdzieś na Opolszczyźnie. Po za tym nie ma oficjalnych danych na ten temat - mówi.
Zdaniem Gonschiora, posłowie postąpili nie po europejsku. - Gdyby przyjęto próg 20-procentowy, tak jak to miało miejsce w przypadku Węgrów mieszkających na Słowenii, zgodziłbym się z tym - dodaje działacz.
Mniejszość niemiecka jest szczególnie liczna w podraciborskich miejscowościach. Dominik Konieczny, wójt gminy Rudnik, sam nie potrafi określić czy to jeszcze mniejszość czy już większość.
- W czasie spisu powszechnego sprzed dwóch lat spora liczba mieszkańców określiła bowiem swą narodowość jako niemiecką. Organizują się i działają w licznych kołach. Język niemiecki jest nauczany w szkołach jako ojczysty. Jedna z niedzielnych mszy od lat odprawiana jest w tym języku. Nie widzę problemu z dwujęzycznymi nazwami ulic czy miejscowości. Trzeba byłoby jedynie znaleźć na to pieniądze - mówi Dominik Konieczny.
Henryk Kroll poseł mniejszości niemieckiej: - Krok do tyłu? Tego bym nie powiedział, bo jednak doczekaliśmy się w końcu ustawy o mniejszościach. Zawsze łatwiej jest nowelizować istniejącą ustawę niż przygotować nową. I na pewno podejmiemy próby poprawienia tej ustawy w Senacie. Liczymy tu na pomoc lewicy, bo polska prawica pokazała swoje prawdziwe, nacjonalistyczne oblicze. Jestem szczególnie rozczarowany postawą Platformy Obywatelskiej.
Jerzy Czerwiński poseł Ruchu Katolicko-Narodowego: - Dobrze, że udało nam się wykreślić z projektu ustawy te zapisy, które mogły doprowadzić do eskalacji żądań mniejszości i wywołać konflikty na tle etnicznym. Ale i tak uważam, że ta ustawa jest niepotrzebna, bo i bez niej prawa mniejszości są w Polsce bardzo dobrze chronione. Lepiej niż w wielu krajach Unii. Dowód? Na 55 tysięcy skarg trafiających do rzecznika praw obywatelskich tylko kilka dotyczyło przypadków dyskryminacji mniejszości i prawie wszystkie złożyli polscy Romowie.
Kogo to dotyczy? Gdyby Sejm zgodził się na dodatkowe przywileje tam, gdzie co najmniej 8 procent mieszkańców zadeklarowało w narodowym spisie powszechnym przynależność do danej nacji, regulacja dotyczyłaby 48 gmin w kraju. Gdyby przeszedł wariant 20 proc. - w grę wchodziłoby 28 gmin. Sejm przyjął jednak zaporowy wariant 50 procent. Oznacza to, że dwujęzyczne tablice i "język serca" jako pomocniczy język urzędowy pojawią się w 5 gminach: czterech zamieszkanych przez Białorusinów i jednej zamieszkanej przez Litwinów.
Polscy Niemcy w żadnej gminie w kraju nie stanowią połowy mieszkańców. Tu ciekawostka: w Zębowicach i Strzeleczkach (obie gminy leżą na Opolszczyźnie) ponad połowa ludności zadeklarowała narodowość niepolską. Większość wybrała narodowość niemiecką, ale część - śląską. Głosy się rozłożyły i w efekcie tamtejsi Niemcy nie skorzystają z dobrodziejstw nowej ustawy.
Marek Świercz