ŚwiatWojna o Bumar

Wojna o Bumar

Trwa polsko-iracka wojna o kontrakty dla Bumaru na ponad 400 milionów dolarów. Giną w niej ludzie, pieniądze i dokumenty.

Wojna o Bumar
Źródło zdjęć: © AFP

27.10.2005 | aktual.: 27.10.2005 09:04

Te kontrakty to już temat nie tylko dla dziennikarzy po obu stronach Atlantyku i na Bliskim Wschodzie. To przedmiot polsko-irackiej dyplomatycznej wojny na noty, listy, démarche. Odchodzący polski rząd chciał ją wygrać. Nie udało mu się nawet doprowadzić do rozejmu.

Od jesieni 2004 roku do wiosny tego roku Bumar podpisał 35 umów na dostarczenie irackiemu MON między innymi karabinów maszynowych, amunicji i helikopterów. Kulisy tego tajemniczego kontraktu odsłoniliśmy w sierpniu ("Przekrój" numer 35/2005). Po wyborach w Iraku w styczniu 2005 roku umowy te nie spodobały się nowemu rządowi w Bagdadzie. Zarzucił on Bumarowi, że dostarcza sprzęt niepotrzebny i przestarzały. Ze stanowiska zwolniono Ziada Cattana, irackiego wiceministra obrony, który podpisał kontrakty. Nowy rząd zarzucił poprzednikom defraudację setek milionów dolarów i wydał nakazy aresztowania: Cattana (w lipcu) oraz jego byłego przełożonego, poprzedniego ministra obrony Hazima Katrana Shalana (w październiku).

Persona grata?

28 września premier Marek Belka wysłał list do premiera Iraku Ibrahima Al-Dżaafariego, w którym postulował odbudowę stosunków dwustronnych. Zaznaczył jednak, że z dokumentów oraz analizy niezależnych ekspertów wynika, iż zarzuty wobec Bumaru są bezpodstawne.

Jednocześnie Polska rozjuszyła Bagdad. 29 września w warszawskim hotelu Marriott odbyła się konferencja prasowa byłego ministra obrony Shalana. A jego bezpieczeństwa pilnowało... Biuro Ochrony Rządu, tak jakby był w oficjalnej delegacji zagranicznej.

11 października Ali Al-Lami z Irackiej Komisji Praworządności stwierdził w wywiadzie dla BBC, że irackich urzędników odpowiedzialnych za podpisywanie kontraktów na dostawę broni, między innymi z Polską, powinien zatrzymać Interpol.

Jednocześnie ambasada Iraku w Warszawie poprosiła Bumar o udostępnienie dokumentacji kontraktów. Polski MSZ, informując o tym, zapewnił Bagdad o "potwierdzeniu zadeklarowanej przez premiera Marka Belkę gotowości władz polskich do udzielenia władzom irackim niezbędnej pomocy w tym zakresie". Co na to Bumar? - Nic o tym nie wiem - mówi Aleksander Jodko, zastępca dyrektora biura Bumaru, który przygotowywał irackie kontrakty. I rozwiewa wątpliwości: - Na pewno Bumar nie ujawni ambasadzie irackiej jakichkolwiek parametrów tych kontraktów, bo są objęte tajemnicą handlową.

Okazuje się jednak, że część dokumentacji w Iraku zaginęła, co potwierdza Roma Sarzyńska, rzeczniczka Bumaru. Ale dyrektor Jodko jest niewzruszony: - Nic na to nie mogę poradzić. Irakijczycy powinni się udać do firm pośredniczących, z którymi bezpośrednio podpisywali te kontrakty.

Obrona i uniki Bumaru

W swoim komunikacie MSZ broni Bumaru: "Ambasadorowi przypomniano wcześniejsze wystąpienia władz RP do rządu irackiego o położenie kresu kampanii oskarżeń pod adresem Bumaru prowadzonej przez poszczególne osoby, instytucje i media w sprawie rzekomego niewywiązywania się z określonych w kontraktach warunków ilościowych, jakościowych i terminów dostaw".

W podobnym tonie wypowiadał się niedawno wiceminister obrony Janusz Zemke, który uczestniczył w podpisywaniu kontraktów: - Myśmy analizowali kontrakty i jeśli chodzi o polską stronę, to nie budzą one żadnych wątpliwości.

Polski rząd mówi o wyjaśnianiu sprawy, ale zagadek przybywa. Na przykład ilu było pośredników. Do tej pory Bumar informował o dwóch firmach - Alain Aljaria z siedzibą w Bagdadzie i Arwad w Ammanie. Teraz dyrektor Jodko mówi, że firm było kilka, ale nie podaje dokładnej liczby.

Wymienia dodatkowo iracką firmę Safin, ale pospiesznie chowa dokumenty z adresami i telefonami pośredników. Nie ujawni też nazwisk właścicieli firm. Czy zasiadają w nich ci sami ludzie? - Mnie jest trudno mówić o powiązaniach kapitałowych tych firm. Wiem, że ci ludzie się znają - mówi. Czy są wśród nich krewni Cattana bądź Shalana? Wzrusza ramionami: - Podpisywaliśmy umowy z firmami, które były autoryzowane przez ministerstwo obrony Iraku. Widziałam dokumenty upoważniające. Pod nazwami i adresami firm widnieje podpis, ale Ziada Cattana - ściganego dziś przez rząd iracki.

Gdzie są pieniądze i bohaterowie

Na konferencjach towarzyszących podpisywaniu kontraktów Bumar zapewniał, że dostaje na sprzęt stuprocentowe przedpłaty. Teraz okazuje się, że nie cała suma jest zaksięgowana na jego kontach. A jaka jest? - Znacząca, ale nie padną żadne liczby. Zapewniam jednak, że wszystkie nasze kontrakty mają wystarczające gwarancje płatności - mówi dyrektor Jodko.

Tłumaczy, że wypłata części pieniędzy jest w postaci akredytyw zagwarantowana na papierze przez banki, w których swoje konta mają pośrednicy transakcji. Czyli część pieniędzy jest wciąż na kontach tych pośredników. Prawdopodobnie mogą nimi obracać bądź czerpać zyski z odsetek.

Kolejny rebus: gdzie są Cattan i Shalan? Pierwszy obecnie posługuje się komórką na brytyjskich numerach. W rozmowie ze mną zapewnia, że wraz z Shalanem są w Londynie. - Pozwę przedstawicieli władz irackich, bo zszargali moje dobre imię - mówi Cattan. Do Iraku nie zamierza wracać. - Tam zabijają ludzi. Zginęło już sześć osób - mówi. Wysyła mi mailem listę zabitych w Iraku swoich współpracowników w MON, którzy przygotowywali kontrakty bądź jeździli do Polski na inspekcje sprzętu.

Do Polski chce wrócić, ale kiedy - nie powie. A ma dokąd wracać. Pod Tarczynem, we wsi Kopana, 36 kilometrów od Warszawy, rośnie jak na drożdżach jego dwupoziomowa willa. Prace nadzoruje małżonka Grażyna. Nabrały rozmachu wiosną, tuż przed zwolnieniem Cattana z resortu obrony. Willę pokryto już zielonym dachem, kładzione są tynki, wybudowano kolisty dziedziniec przed domem, na którym - podobnie jak w dwóch garażach koło domu - mogą parkować samochody. Układany jest podjazd z kostki brukowej, a wokół liczącej około czterech tysięcy metrów działki rośnie wysoki mur.

- Tu sobie państwo Cattanowie szykują gniazdko, ale jeszcze nie mieszkają - mówi Andrzej Ozimek, sołtys wsi Kopana. Ziada dawno nie widział, a o oskarżeniach wobec niego nawet nie słyszał. W Polsce Cattan może spać spokojnie, bo konstytucja zabrania ekstradycji polskich obywateli. A Cattan ma oprócz irackiego i niemieckiego także polski paszport. Mógłby u nas mieć kłopoty tylko wtedy, gdyby prokurator generalny złożył do władz irackich (lub otrzymał od nich) wniosek o przekazanie ścigania do Polski. Ale wtedy być może trzeba by się też przyjrzeć Bumarowi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)