Wojna na pomidory
Ok. 40 tys. Hiszpanów obrzucało
się pomidorami w Buniol niedaleko Walencji, zamieniając
miasteczko niemal w jeden wielki kocioł pomidorowego przecieru -
podała hiszpańska telewizja.
31.08.2005 | aktual.: 31.08.2005 17:10
Najpierw ciężarówkami do Buniol zwieziono 120 ton pomidorowej "amunicji", wysypując ją na ulice, żeby uczestnicy jednogodzinnej bitwy mieli czym walczyć.
Aby jednak grad pomidorów nie powodował obrażeń, zalecono wszystkim uczestnikom "tomatiny" miażdżenie w ręku owoców przed ciskaniem nimi w przeciwników. Wielu uczestników bitwy na wszelki wypadek uzbroiło się w maski lub gogle.
Po godzinie ulice były pełne pomidorowej papki, w której po kostki brodzili umazani nią "wojownicy". Po rozgrywce na scenę wkroczyły specjalne służby, aby drewnianymi łopatami uprzątnąć ślady bitwy i zmyć fasady umazane pomidorową papką. Wcześniej domy stojące wokół teatru pomidorowej wojny na wszelki wypadek zabezpieczono plastikowymi płachtami.
Uważa się, że pierwsza "La Tomatina" - jak po hiszpańsku nazywa się pomidorowa potyczka - rozegrała się w 1944 r., kiedy miedzy dwoma grupami młodzieży doszło do szarpaniny, podczas której wywrócono uliczne stoiska z owocami. Ta pierwsza walka trwała ponoć do późnego wieczora.
Od 15 lat miejscowe władze próbują - bez skutku - zabronić urządzania "pomidorowej wojny". Jej popularność jednak rośnie coraz bardziej i obecnie przyciąga zagranicznych gości, nawet z tak odległych krajów jak Stany Zjednoczone i Japonia.