Wojna i pokój

Kto przegrał wojnę? W to, że Irak można w to wątpić, patrząc w telewizji na radosne twarze bagdadczyków, witających marines, gdy wreszcie stało się jasne, że reżim Saddama upadł. Warto jednak pamiętać, że telewizja nie pokazała zapewne innych twarzy: tych, którzy muszą drżeć o własne życie, dotychczas chronionych przez reżim, i tych, którzy wolą rodzimą dyktaturę od jakichkolwiek obcych wyzwolicieli.

14.04.2003 | aktual.: 17.04.2003 16:08

Kogo jeszcze wpisać na listę pokonanych, lękających się przyszłości? Przegrała francusko-niemiecko-rosyjska antywojenna koalicja. Nie tylko nie udało się jej nie dopuścić do wojny, ale jeszcze okazało się, że Amerykanie - wbrew życzeniom jednej trzeciej Francuzów i trzech czwartych Rosjan - wojnę tę wygrali, i to bez ogromnych (choć większych, niż oczekiwał Waszyngton) strat irackich.

Nie spełniła się żadna z apokaliptycznych przepowiedni o setkach tysięcy ofiar, katastrofie ekologicznej czy użyciu broni atomowej. Nie ma sensu ciągnąć tej listy, choć może warto zajrzeć do gazet sprzed miesiąca czy dwóch, by sobie przypomnieć, jakie głupstwa wygadywali i wypisywali ludzie skądinąd rozsądni. Ci, którym udało się trafniej przewidzieć bieg wydarzeń, winni wszelako pamiętać, że to, iż czarne scenariusze się nie sprawdziły, nie oznacza, że sprawdzić się nie mogły. I że na wojnie zawsze rozsądnie jest spodziewać się najgorszego.

Nie o zdolności prognostyczne chodzi, lecz o praktyczną politykę - i tu klęska Europejczyków jest sromotna. Bojkotując i sabotując polityczne oraz wojskowe działania koalicji, oś Paryż-Berlin-Moskwa wykluczyła się nie tylko z zysków z powojennej odbudowy, ale i z szans wpływania, bezpośrednio czy poprzez ONZ, na jej kształt.

To pierwsze to dla Francji i Niemiec jedynie strata, lecz dla Rosji tragedia, zwłaszcza jeśli dodać nieściągalność długów Saddama wobec Łukoilu i nieuchronny spadek cen ropy, głównego rosyjskiego towaru eksportowego, po ponownym uruchomieniu irackich szybów.

Anglo-amerykański monopol na powojenną władzę w Iraku (z ewentualną poprawką w postaci polskiej administracji dwóch wiosek w nagrodę za Grom) to jednak nie tylko polityczna klęska osi, ale i potencjalny scenariusz katastrofy dla administrowanych i dla administratorów. Amerykański scenariusz afgański, czyli osadzenie dekoracyjnego rządu w stolicy i oddanie prowincji lojalnym watażkom, okazał się kosztowną pomyłką.

Alternatywny scenariusz bośniacko-kosowski, zasadzający się na cierpliwym hodowaniu nowych, bardziej demokratycznych elit i aktywnym ingerowaniu w proces polityczny w celu eliminacji nacjonalistów, odniósł sukces mniej niż połowiczny, ale pomyłką nie był. Tyle że do jego realizacji potrzebne jest zaangażowanie ogromnego sztabu ludzi dysponujących znacznymi środkami przez dłuższy czas i chronionych przez parasol międzynarodowej praworządności. Zamiast tego będzie w Iraku administracja wojskowa, sprawna, lecz dająca niewiele szans tym, którzy krytykują raz podjęte decyzje.

Tymczasem to właśnie wielości ośrodków decyzyjnych międzynarodowa administracja w Bośni i Kosowie zawdzięcza elastyczność i realistyczną zmienność swej polityki (choć także bałagan). Bez udziału Europejczyków tego się jednak zrobić nie da, to zaś oznacza, że w Iraku błędy będą powielane i będą narastać. Na dłuższą metę, o ile eksperyment ze zbrojną demokratyzacją w Iraku się powiedzie, przegrane mogą się okazać inne arabskie dyktatury, zwłaszcza antyamerykańskie.

Syryjski prezydent Baszir Asad już miał powiedzieć, że nie zamierza być następnym celem koalicji. Nie do końca wiadomo, co zamierza zrobić, by tego losu uniknąć. Okrutny arabski dowcip przypisuje mu bowiem inne stwierdzenie: _ "Proszę powiedzieć Bushowi, że jak chce zmienić reżim u mnie, to nie musi sobie zadawać takiego trudu. Wystarczy, że wyśle SMS"_. I w tym właśnie, w przeświadczeniu, że inne bliskowschodnie problemy też dadzą się rozwiązać siłą, może tkwić zagrożenie, które na listę przegranych wpisałoby dzisiejszego niekwestionowanego zwycięzcę - George'a W. Busha - jeśli rozochocony względnie łatwym triumfem zechce pójść za ciosem.
Dawid Warszawski

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)