"Wojna domowa" w GROM-ie: działania zaczepno-obronne
Będzie kontrola w jednostce specjalnej GROM. Minister obrony narodowej Bogdan Klich zdecydował o przeprowadzeniu kontroli. Przyczyną są rozbieżności w przedstawionych dokumentach. O "wojnie domowej" w GROM-ie pisze "Rzeczpospolita".
24.02.2010 | aktual.: 24.02.2010 17:12
Jak powiedział rzecznik ministerstwa Janusz Sejmej, pojawiły się poparte dokumentami zarzuty pod adresem dowódcy GROM-u, przedstawione na piśmie przez jednego z podpułkowników tej jednostki. Bardzo obszerne wyjaśnienia i dokumenty przedstawił też sam dowódca. Jedne dokumenty zaprzeczają drugim, dlatego sprawa wymaga dogłębnego zbadania - wyjaśnił rzecznik MON.
Dziennik "Rzeczpospolita" ujawnił, że jeden z oficerów GROM złożył doniesienie do prokuratury na szefa tej jednostki pułkownika Dariusza Zawadkę. Jak pisze gazeta - zawiadomienie to efekt zmian personalnych w jednostce. W ostatnich miesiącach pułkownik Zawadka zwolnił kilku oficerów, którzy zdobyli doświadczenie na misjach w Iraku i Afganistanie.
Wniosek, do którego dotarła gazeta, dotyczy m.in. "nieprawidłowości w polityce kadrowej, podejrzenia o nepotyzm oraz naruszania mojej godności i poniżania mnie przez płk. Dariusza Zawadkę w oczach moich przełożonych”. Oficer przytacza też nieprawidłowości w stosunku do kilku innych dowódców w jednostce.
Sprawą zajęła się Wojskowa Prokuratura. Postępowanie sprawdzające ma na celu ustalenie czy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Kontrolę w GROM zapowiedział minister obrony Bogdan Klich.
Dowódca się broni
Dowódca GROM-u pułkownik Dariusz Zawadka zapewnia, że doniesienia medialne o trudnej sytuacji w jednostce mijają się z prawdą.
Pułkownik Dariusz Zawadka - na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej - wszystkiemu zaprzeczył. Zapowiedział, ze złoży do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez swojego podwładnego. Pułkownik Zadawka chce też dochodzić swoich praw w sądzie cywilnym, ponieważ naruszono jego dobre imię.
Przy okazji konferencji pułkownik Zawadka był pytany o decyzje personalne w jednostce. Od momentu objęcia stanowiska dowódcy GORM-u Zawadka zwolnił kilkunastu żołnierzy - wśród nich są doświadczeni na misjach w Iraku i Afganistanie oficerowie. Trzech to dowódcy zespołów bojowych.
Pułkownik Zawadka twierdzi, że jego decyzje są słuszne - zwłaszcza wobec żołnierza, który złożył na niego doniesienie do prokuratury. Dowódca GROM powiedział, że oskarżający go żołnierz od 18 miesięcy jest na zwolnieniu lekarskim, a wcześniej był na kursie języka angielskiego III stopnia, którego nie zaliczył.
- Jako dowódca mam prawo do podejmowania decyzji personalnych i kreowania polityki kadrowej. To, że ktoś uważa się za fachowca, nie oznacza, że ja muszę się z tym zgadzać - powiedział dziennikarzom pułkownik Zawadka.
Szczygło wiedział wcześniej
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło pytany o opinię o sytuacji w GROM i o zapowiedzianą kontrolę, powiedział, że skierował do ministra Klicha kilkanaście pytań w sprawie jednostki już w styczniu, "bo już wtedy pojawiły się niepokojące sygnały związane ze zwalnianiem dowódców zespołów bojowych, odchodzeniem doświadczonych żołnierzy i pewnego napięcia w jednostce pomiędzy dowództwem a żołnierzami". Odpowiedź szefa MON Szczygło ocenił jako lekceważącą.
- Odpowiada nie sam minister, tylko, według starej peerelowskiej zasady, osoba, która jest głównym bohaterem skarg - nie dokonuję oceny, czy słusznych - sama udziela odpowiedzi, a minister dołącza je do swojego pisma. Zdaniem szefa BBN odejście doświadczonych dowódców zgranych zespołów odbije się na wartości bojowej całej jednostki.
Buntu nie ma, jest zbłądzenie
Dowódca komandosów, pytany, czy w związku z konfliktem można mówić o buncie w GROM-ie, ocenił, że z pewnością nie ma o tym mowy. "Jest jeden zbuntowany; ja nazwałbym raczej, że on zbłądził, niż się zbuntował" - powiedział.
Na pytanie, ilu żołnierzy odeszło z GROM, gdy on objął dowodzenie jednostką, Zawadka powiedział, że "można ich policzyć na palcach jednej ręki". Dopytywany o pojawiające się w środowisku komandosów szacunki rzędu co najmniej 20 osób Zawadka dodał, że część z żołnierzy sama odeszła na emeryturę. - Nie pamiętam, ile łącznie osób odeszło - podał.