Wnioski o ściganie za granicą podejrzanego o zabójstwo dziennikarza z Mławy
W ramach poszukiwań 29-letniego Bartosza Nowickiego, podejrzanego o zabójstwo dziennikarza z Mławy, śledczy przygotowują dwa odrębne wnioski: do Komendy Głównej Policji o wdrożenie poszukiwań międzynarodowych oraz do sądu o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania.
17.06.2015 | aktual.: 17.06.2015 15:10
Decyzje te wiążą się z podejrzeniem, że ścigany na terenie Polski listem gończym Bartosz Nowicki, może przebywać poza granicami kraju - poinformowała rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska.
- Wniosek do Komendy Głównej Policji o wszczęcie poszukiwań międzynarodowych dotyczy krajów, w których nie stosuje się Europejskiego Nakazu Aresztowania. Jednocześnie przygotowywany jest drugi wniosek, tym razem do płockiego Sądu Okręgowego o wydanie właśnie Europejskiego Nakazu Aresztowania, tam gdzie ta instytucja ma zastosowanie, czyli w państwach strefy Schengen - powiedziała Śmigielska-Kowalska.
Przypomniała, że od poniedziałku Bartosz Nowicki, podejrzany o zabójstwo 32-letniego Łukasza M., dziennikarza z Mławy, ścigany jest na terenie całej Polski listem gończym. - Mamy takie sygnały, że poszukiwany może przebywać poza granicami kraju - przyznała Śmigielska-Kowalska.
W liście gończym za podejrzanym o zabójstwo dziennikarza z Mławy policja - zapewniając anonimowość - zwraca się do osób, które znają miejsce pobytu Bartosza Nowickiego, o kontakt z najbliższą jednostką: komisariatem, prokuraturą lub sądem - albo o kontakt telefoniczny pod numerami alarmowymi 997 i 112. Jednocześnie informuje, że ukrywanie poszukiwanego lub pomaganie mu w ucieczce to przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 5.
Z nieoficjalnych informacji Polskiej Agencji Prasowej wynika, że Bartosz Nowicki wcześniej przebywał przez pewien czas w Niemczech.
Śledztwo w sprawie zabójstwa Łukasza M. prowadzi Prokuratura Rejonowa w Mławie. Śledczy wydali postanowienie o przedstawieniu Bartoszowi Nowickiemu zarzutu zabójstwa. Dotyczy on "działania z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia". Ze wstępnych ustaleń, w tym z przeprowadzonej sekcji zwłok Łukasza M. wynika, że został on kopnięty w lewą część głowy, "co skutkowało powstaniem krwiaka oraz niewydolnością krążeniowo-oddechową i w efekcie zgonem" dziennikarza. Według prokuratury Bartosz Nowicki, będąc osobą wysportowaną, znającą się na sztukach walki, powinien zdawać sobie sprawę, że jego działanie może przynieść śmiertelny skutek.
W ramach śledztwa w sprawie zabójstwa Łukasza M. śledczy ustalają nadal szczegóły, dotyczące motywu. Nie wykluczają żadnej z wersji, w tym także powodów obejmujących pracę zawodową dziennikarza.
Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka - podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia.
Do zabójstwa Łukasza M. doszło ok. godz. 2.00 w nocy z soboty na niedzielę w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Dziennikarz oraz mężczyzna obecnie podejrzany o jego zabójstwo spędzali w tym lokalu czas w dwóch oddzielnych grupach. Według nieoficjalnych informacji PAP policja zabezpieczyła m.in. zapisy monitoringu, z którego wynika, że dziennikarz wszedł do łazienki wraz z poszukiwanym obecnie mężczyzną, którego znał - natomiast z łazienki wyszedł już sam poszukiwany.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka w wydanym we wtorek stanowisku wezwała organy ścigania "do przeprowadzenia skutecznego śledztwa", którego celem będzie "dokładne wyjaśnienie" okoliczności zabójstwa Łukasza M. "Szczególnie ważne jest ustalenie, czy zabójstwo miało związek z działalnością zawodową dziennikarza" - podkreślono w apelu. Z kolei jeszcze w niedzielę Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo.
Dotychczas w ramach śledztwa, dotyczącego zabójstwa Łukasza M., przesłuchano 11 świadków. Wśród nich byli m.in. dwaj mężczyźni, których policja zatrzymała do wyjaśnienia. Zostali oni zwolnieni. Na obecnym etapie postępowania udział obu zatrzymanych wcześniej mężczyzn w zabójstwie Łukasza M. został wykluczony. Nie sformułowano wobec nich żadnych zarzutów. Obecnie mają status świadka.
Odnosząc się do publikacji mediów na temat wcześniejszych gróźb wobec Łukasza M. oraz jego pobicia, policja podała wcześniej, że dziennikarz złożył dwa zawiadomienia, dotyczące takich zdarzeń: napaści - w styczniu 2014 r. oraz przesłania na jego adres nekrologu - w grudniu 2014 r. Nie udało się ustalić sprawców tych czynów.
Według rzeczniczki mazowieckiej policji Łukasz M. "sygnalizował, że oba zdarzenia, ze stycznia i grudnia 2014 r., mogą mieć związek z tym, że publikował informacje, które mogły się komuś nie podobać", ale "nie był w stanie sprecyzować, kto to mógłby być". "Konkretyzował jedynie, że pisał wcześniej o wypadku drogowym na terenie Mławy. Czuł, że być może jednej ze stron tego zdarzenia coś mogło się nie spodobać w jego publikacji. Nie udało się jednak procesowo ustalić żadnej osoby związanej ze sprawą" - mówiła wcześniej PAP Alicja Śledziona. Jak zaznaczyła, Łukasz M. zeznawał, iż nie miał żadnych wrogów ani problemów życiowych, których wynikiem mogły być napad i anonim z nekrologiem.
"Tygodnik Gazeta Mławska" informował w niedzielę na swej stronie internetowej, że do pierwszego napadu na Łukasza M. doszło w połowie stycznia 2014 r., gdy w okolicy domu dziennikarza zamaskowany sprawca użył gazu i go pobił. Według gazety Łukasz M. opisywał to zdarzenie tak: "To na pewno nie był napad na tle rabunkowym. Miałem przy sobie aparat, dokumenty i telefon. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę". W relacji tej Łukasz M. zaznaczył, że domyśla się, "o jakie teksty chodziło". "Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji" - opisywał zdarzenie dziennikarz, cytowany przez "Tygodnik Gazeta Mławska".
Według mławskich mediów Łukasz M. pracował początkowo w "Głosie Mławy", a w 2010 r. założył własny portal naszamlawa.pl. Był żonaty, miał dwoje dzieci. W środę portal naszamlawa.pl, którego Łukasz M. był jedynym fotografem, wydawcą i reporterem, wznowił działalność. Opublikowano tam m.in. wspomnienia znajomych dziennikarza.